Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Dziki w jednym miejscu, czyli drożsi mieszkańcy lasu

05.08.2009 15:58 | 0 komentarzy | 4 783 odsłony | red
Jak powstrzymać atakujące dziki? Czy można mieć własną sarnę? Czy polskie przepisy nie powinny zezwalać na hodowanie „na mięso” jeleni czy zajęcy? Rozmowa ze Zbigniewem Urodą - prawnikiem, myśliwym z Koła Łowieckiego Leśnik w Alwerni i Okręgowym Rzecznikiem Dyscyplinarnym Polskiego Związku Łowieckiego w Krakowie.
0
Dziki w jednym miejscu, czyli drożsi mieszkańcy lasu
Zbigniew Uroda
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

ROZMOWA Z EKSPERTEM
Jak powstrzymać atakujące dziki? Czy można mieć własną sarnę? Czy polskie przepisy nie powinny zezwalać na hodowanie „na mięso” jeleni czy zajęcy? Rozmowa ze Zbigniewem Urodą - prawnikiem, myśliwym z Koła Łowieckiego Leśnik w Alwerni i Okręgowym Rzecznikiem Dyscyplinarnym Polskiego Związku Łowieckiego w Krakowie.


Łukasz Dulowski: Nasz czytelnik, Jan Kurowski z Chrzanowa, ma pomysł na powstrzymanie dzików niszczących pola i wdzierających się nawet na posesje. Proponuje, aby je po prostu przesiedlić do Puszczy Dulowskiej, do ogrodzonej części.

Zbigniew Uroda: - To niemożliwe, ponieważ prawo zabrania trzymania zwierzyny łownej, za wyjątkiem bażantów, w zamkniętych zagrodach.

Nie mówimy o prywatnym zoo, tylko na przykład o kilkunastu hektarach państwowego lasu.
- Czy wyobraża pan sobie wyłapanie populacji dzików w całym powiecie, bo ja nie. Gdy na lotnisku w Krakowie Balicach kilkanaście saren zagrażało bezpieczeństwu startujących i lądujących samolotów, to do akcji zostało zaangażowanych kilkuset żołnierzy i myśliwych.

Czytelnikowi nie chodziło zapewne o przesiedlenie wszystkich dzików.

- Nawet gdyby schwytano co trzeciego dzika i umieszczono w ogrodzonej części puszczy, to z kolei pojawiłby się problem z nadmiernym zagęszczeniem tego gatunku w jednym miejscu. Należałoby wtedy pomyśleć o całorocznym dokarmianiu dzików, wzrosłoby też ryzyko ich zachorowania. W efekcie staliby się oni droższymi mieszkańcami lasu.

A gdyby znowelizować przepisy, skracając przysługujący lochom (samicom dzika) okres ochronny.
- To żadne wyjście, ponieważ myśliwi z kół łowieckich i tak mogą odstrzelić tylko tyle dzików, ile pozwoli nadleśnictwo. Chyba, że godzi się ono na zwiększenie tego limitu, co często się dzieje.

To co można poradzić właścicielom prywatnych działek, stratowanych przez dziki, oprócz tego, że przysługuje im prawo do odszkodowania?
- Żeby pamiętali, że uprawa pól w bezpośrednim sąsiedztwie lasu grozi atakiem między innymi dzików. Pozostaje jeszcze Hukinol - środek odstraszający zwierzynę.

Porozmawiajmy jeszcze o takim dostosowaniu polskiego prawa, żeby pozwalało na hodowanie zwierzyny łownej „na mięso”. Tak jest w Australii czy Nowej Zelandii.

- Nie podpisałbym się pod takimi zmianami. Uważam, podobnie jak mój kolega profesor Józef Brzuski z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie - genetyk i myśliwy, że grożą one zaburzeniami w przyrodzie, nieprzewidywalnymi mutacjami. Wiem jednak, że takie fermy zwierzyny łownej istnieją już w Europie: we Francji czy w Niemczech. Ich działalność decydująco wpływa na ceny dziczyzny na rynku.
Rozmawiał
Łukasz Dulowski

Przełom nr 30 (898) 29.07.2009