Ziemia chrzanowska
Nadchodzą zmiany w przepisach ruchu drogowego
Na razie to projekt rządowy, ale ma wejść w życie niebawem.
Zakłada:
* zatrzymanie prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h także poza obszarem zabudowanym,
* ujednolicenie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym niezależnie od pory dnia (do 50 km/h),
* zwiększenie zakresu ochrony pieszego w rejonie przejścia dla pieszych.
Nowe przepisy miałyby wejść w życie 1 lipca 2020 roku.
Komentarze
44 komentarzy
Z jakiej racji mandaty mają być wysokie dla wszystkich? Skoro nieostrożne korzystanie z drabiny, o ile nie naraża to innych, nie jest karalne, to nieostrożne wchodzenie na przejście dla pieszych również nie powinno. I tu właśnie stary zgred dotknął sedna – jeśli noga zaprowadzi jej właściciela na śmierć, to jego sprawa, ale jeśli wkopie kogoś pod samochód, to za to odpowie. Ty proponujesz karać nie tylko złodzieja, ale też okradzionego za to, że założył za słaby zamek.
:) ta wymiana zdań jakoś bardzo kojarzy mi się z tą między winnickim a logikiem w innym wątku :) ja Cię nie oceniam, więc też proszę byś nie ocenial jakim jestem kierowcą czy znajomość matematyki. Ja się po prostu z Tobą nie zgadzam. I mam swoje argumenty. proszę również byś też zauważył że ja też jestem pieszym:) zgadzam się że Stsrym zgredem. Mandaty powinny być wysokie dla wszystkich, policji na drogach dużo więcej, system uczenia zupełnie inny, stawianie znaków byle jak, byle gdzie i bez żadnego rozsądku i tak dalej i dalej....
Nogi "jan0", też potrafią być śmiercionośnym narzędziem i nieodpowiedni albo nieprzemyślany krok może być przyczyną nieszczęścia dla właściciela nóg. Nie tylko na drabinie, lodzie, gałęzi, dachu. Na chodniku również. P.S. Jak ty to robisz (co nadpisałeś wcześniej), że dojeżdżając do skrzyżowania patrzysz na pieszego stojącego w pobliżu przejścia i już masz z nim kontakt wzrokowy i wiesz co on za chwilę zrobi. Ja patrzę, patrzę, patrzę i rzadko mam kontakt, a za nic nie wiem, co za chwilę zrobi. Niemcy Janie mają 10 x więcej autostrad i pewnie różnych obwodnic niż my oraz bardzo niewiele zabudowy typu "ulicówka", więc przykład taki mało przystający do naszych realiów. U nas jadę, jadę, jadę i nie wiem; skończył się ten "zabudowany" czy nie, bo domów kilka na horyzoncie ale znaku z czerwoną kreską chyba nie było. Jadę i myślę sobie; nie było, był tylko nie zauważyłem, czy okoliczna młódź albo wiosenna powódź przed laty go obaliła do rowu i jeszcze nie postawiono nowego.
Po pierwsze, stosowanie się do ob. przepisów, tj. przestrzeganie ogr. prędkości oraz zwalnianie przed przejściem dla pieszych. Chyba masz poważny problem z matematyką jeśli uważasz, że to wydłuży czas dojazdu z 10 do 30 minut albo liczysz wzgl. kogoś jeżdżącego 150 km/h w o. zabudowy. A co kogo obchodzi, że pieszy też może idzie do pracy i się spieszy, niech postoi parę minut, aż ktoś go łaskawie przepuści, a jak się spieszy to niech sobie kupi samochód. Myślenie typowego kierowcy bez refleksji, który nie rozumie, że każdy pieszy lub rowerzysta na drodze to jeden samochód mniej w korku, w którym straci więcej czasu niż przepuszczając pieszego na przejściu. I masz rację, nie zauważam nieodpowiedzialnych zachowań pieszych, wręcz przeciwnie, przeważnie tylko ich wręcz przesadna ostrożność ratuje im życie. Oczywiście, czasem każdy się zamyśli i to nie unikniesz, dlatego za stawianie życia pieszych na krawędzi są odpowiedzialni w pełni i wyłącznie kierowcy. Od pieszego nie można wymagać pełnej i nieprzerwanej uwagi, tak jak od kierowcy posługującym się śmiercionośnym narzędziem. Czasem by korzenie zapuścili czekając na przejście, ale co to obchodzi kierowcę, który z klapkami na pędzi żeby zaraz stanąć w korku, a potem stwierdzi, że pieszy wlazł mu pod koła. Natomiast teorie o tym, jakoby ktokolwiek miał porzucić wrodzony instynkt samozachowawczy pod wpływem jakiegoś rzekomego robienia z niego świętej krowy są tak bez sensu, że aż się dziwię, że jeszcze je komentuję. Tu nie ma o czym dyskutować, to bezprawie trzeba po prostu w końcu ukrócić. To tak jakbyś chciał dysk. jak obłaskawić złodzieja, żeby Ci nie ukradł samochodu tylko same koła. Przy okazji, skoro wcześniej padło odn. do Niemiec, to właśnie wprowadzają odbieranie prawa jazdy na miesiąc za przekr. o 21 km/h w o. zabudowy, co w por. z naszymi przepisami niniejszym sytuuje nas jako republikę bananową.
Jak pragnę to Cię nie rozumiem. Ruch ma się uspokoić i minimalizować uciążliwości dla mieszkańców.... Znaczy co dokładnie przez to stwierdzenie rozumiesz? Nie jest uciążliwe dla mieszkańców naszych miasteczek to że z Chrzanowa do Trzebini często po dk poruszasz się w korku? I zamiast dojechać z pracy do domu w 10 min droga wychodzi 30 i więcej? Przewiduję co odpowiesz, jak Twoje posty, które obserwuję od lat ( chyba od tego kiedy budowano Europejską w Chrzanowie, co tam się wtedy na motorach wyprawiało) Ja Cię doskonale rozumiem, tak ogromną ilość kierowców łamie ograniczenia, ale mam wrażenie że kompletnie nie zauważasz tego jak skrajnie nie odpowiedzialnie zachowują się również piesi. Dla mnie nie jest to kwestia czy kto jeździ. Uważam że edukacja co do korzystania z ruchu w Polsce nie istnieje. Zarówno na poziomie dzieci czy na poziomie zdających egzamin. To jest temat na potężną dyskusję. Ale dyskusję a nie napadanie na kogoś kto inaczej trochę to wszystko widzi.
Stary zgredzie, i co ma z tego wynikać, że droga krajowa przechodzi przez miasto? Nie dość, że miasto cierpi na wzmożonym ruchu, to jeszcze mają cierpieć piesi licząc na łaskę, że ktoś ich przepuści i nie rozjeździe? Skoro nie ma obwodnicy, to tym bardziej ruch samochodowy idący przez miasto powinien się uspokoić i minimalizować uciążliwości dla mieszkańców.
No to całkiem jak ja. coby my się tylko nie stuknęli jadąc akuratnie w przeciwnych kierunkach. Skutki wprowadzenia opłat przewidziano w tych słynnych "projektach organizacji ruchu", bez których ani rusz?
Ależ, drogi "jendrku", Trzebinia od około 40 lat ma obwodnicę, przynajmniej dla DK-79. Jest do niej równoległa, nazywa się ona "A-4" i była ona budowana właśnie po to, aby tę DK-79 odciążyć od ruchu tranzytowego, zwłaszcza ciężarowego. Tyle że, jakieś ponad 20 lat temu, w ramach europeizacji zasad "organizacji ruchu", stała się ona obwodnicą jedną z najdroższych na świecie. W kraju, w którym przeciętne wynagrodzenie należy, może nie na świecie, ale przynajmniej w Europie, do tych raczej niższych. Taka, typowa u nas zresztą nie tylko w rozwiązywaniu problemów drogowych, europeizacja ponad wszystko, nie szkodzi że na skróty. Od tego czasu głównym problemem "organizacji ruchu" na tej płatnej obwodnicy stał się problem likwidacji jak największej liczby istniejących ( czyżby pomyłkowo wybudowanych?) zjazdów.
Nie trzeba pieszych "tresować". Wystarczy przestać publicznie wygłaszać treści, które przez niektórych z nich są i będą odbierane jako nadające im status "świętych krów" i przez to narażające ich na utratę życia. Zwłaszcza w kraju który nie ma 20 tysięcy kilometrów autostrad tylko dwa i w którym drogi główne krajowe przebiegają całymi kilometrami w terenie zabudowanymi i to często gęsto zabudowanym, gdzie przejścia są czasem co kilkaset metrów. Na przykład; w Trzebini, na DK - 79, od granicy z Chrzanowem do granicy z Młoszową jest (z głowy liczę) coś z dziewięć czy nawet dziesięć przejść. A kilometrów ile; trzy, cztery,? Co ile metrów wychodzi? Następnie wjeżdżamy do Młoszowej (trzy, cztery przejścia), Dulowej (oddech; ze dwa i kilka metrów lasu), ale zaczyna się Wola, dalej Krzeszowice, Nawojowa. Tak się "jan0" jeździ w świecie, z którego te rozwiązania, a przede wszystkim te przemądrzałe interpretacje, bezrefleksyjnie się ściąga?
Na edukację to był czas na kursie na prawo jazdy, a jak ktoś nie zamierza jeździć zgodnie z przepisami to nie wiem, dlaczego ma mieć prawo jazdy. Od pieszych prawa jazdy się nie wymaga, a wg niektórych to ich trzeba wytresować, żeby uszli z życiem.
a tam.... udzielaj się dalej, edukacji nigdy dość, edukuj, pouczaj, pisz jak książkowo powinno być, pisz jakie to kierowcy popełniają błędy, jak wielu i w jakich miejscach. Bądź przewodnikiem, autorytetem, mentorem, wzorem. Brawo. Zdrowia rzyczę
??? Przecież to było bezpośrednie odniesienie do sytuacji podanej przez Ciebie. „Ze świecą można szukać takiego, który chociaż 50 km/h przestrzega” odnosi się oczywiście nie tylko do TIR-ów, lecz wszystkiego, co się rusza, o czym tu też pisałem, więc może daruj sobie uwagi o wybiórczym czytaniu gdy sam najwyraźniej mojego przekazu w całości nie przeczytałeś.
Siriusie, niezły dowcip z tym TIR-em jadącym 20 km/h przed przejściem, gdy ze świecą można szukać takiego, który chociaż 50 km/h przestrzega. I tego już nie nazywasz ograniczeniem umysłowym? Zdrowia rzyczę
Nigdzie nie napisałem, że rzecz dotyczy tylko kierowców ciężarówek. Nie wiem, skąd to wziąłeś. Zarówno jednym, jak i drugim z jakiegoś powodu odbiera rozum, gdy znajdą się w tej metalowej puszce. I to, że stwarzają śmiertelne zagrożenie, jednocześnie uzurpując sobie prawo do tresowania pieszych (i jadących przepisowo kierowców zresztą też) to fakt, a nie subiektywne spostrzeżenie.
Widzę jan0, że czytasz tylko to co Ci wygodnie..., a przecież napisałem :Oczywiście, są też kompletn przymuły za kierownicą, ludzie, którzy nigdy nie powinni otrzymać prawa jazdy ale dotyczy to wszystkich kategorii. I Reż Ci powiem, że Ty masz swoje subiektywne spostrzeżenia a ja swoje. Ty możesz twierdzić że większość kierowców ciężarówek nie przestrzega prawa drogowego a ja będę twierdził że to samo dotyczy i tych dużych i tych małych, z tym że mali skłonni są do bardziej ryzykownych zachowań bo mają zwinniejsze i szybsze zabawki
Stary zgredzie, w odróżnieniu od Ciebie odnoszę się do praktyki zamiast snuć wydumane teorie o niesfornych pieszych. Nie wiem gdzie widzisz te przejścia dla pieszych co 100/200 metrów i to jeszcze przed którymi stoją piesi, którzy nie zamierzają przechodzić. Ja zawsze zwracam na to uwagę i niezwykle rzadko zmusza mnie to do znacznego zmniejszenia prędkości. Jeśli nawet ktoś stoi, to zdjęcie nogi z gazu i skierowanie na niego wzroku wystarczy, poza naprawdę nielicznymi wyjątkami, by jego postawa zdradziła jego zamiary. Wg mnie ten bałamutny argument pochodzi od kierowców, którzy po pierwsze nie obserwują okolicy przejścia gdy go niego dojeżdżają i wtedy nie dziwi, że pojawiający się na przejściu pieszy dla nich pojawia się znikąd, a po drugie nie przestrzegają ograniczeń prędkości, co uniemożliwia efektywne wykonanie pierwszego i zmniejsza czas na reakcję.
W szkołach nadal uczy się dzieci iż dochodzącc do przejścia dla pieszych lub przehodząc przez jezdnie należy zatrzymac się rozejrzeć w lewo, w prawo, w lewo i po upewnieniu że nic nie nadjeżdza wolno wejśc na jezdnię , przejście i nalezy szybko i zdecydowanie je opuścić. A tymczasem ludzie łażą po pasach jezdni jak na spacerze, klikaja i patrzą w komórki , nawet wchodzą bez patrzenia na pasy czy jezdnię. Jak to pogodzić?
Nic te zmiany nie poprawią jak tylko zwiększa ilość kasy w budżecie Państwa. Oczywiście płacić będą frajerzy. Ci bardziej kumaci nie będą przyjmować mandatów i walczyć o swoje w sądach. To kolejny przykład jak się umywa ręce a suweren niech się buja. Jak dla mnie o bezpieczeństwie na drodze nie stanowią przepisy a w szczególności infrastruktura, wysepki, szykany spowalniające ruch, barierki uniemożliwiające wtargnięcie na drogę, kładki na drogą, tunele dla pieszych etc itd.
Mnie też wyprzedza (prawie) wszystko co jedzie, raz nawet usiłował to zrobić rowerzysta (30 było na znaku), więc jest nas już dwóch, a znam jeszcze ze dwie takie osoby, więc kilku się nas uzbiera. Poza tym, jak już napisałem, jeżdżę nie za dużo, ostatnio jeszcze mniej, więcej chodzę i zawsze tak było. "Do miasta" "8 na 10 razy" idę, a nie jadę, więc o wiele częściej jestem tym "dochodzącym do pasów z zamiarem przejścia" niż "dojeżdżającym". I z punktu widzenia przechodzącego widzę zachowanie części pieszych. Kompletnie bez wyobraźni, "ja" się liczy, reszta nie istnieje. Widzę też te "tiry" mielące biegami, piszczące sprzęgłami i hamulcami co 100/200 metrów. Zastanawiam się przy tym nie tylko nad bezpieczeństwem i organizacją ruchu, ale i nad tym jak wpływa to na uwagę i zmęczenie kierowców, wydajność ich pracy, zużycie paliwa i emisję spalin. A wszystko w imię idei "piesi i cykliści ponad wszystko wszędzie i zawsze". Bo tzw. "ludzie" w dużej części tak to odbierają i tak odbiorą. No i nie pomijaj przypadku pieszego, "który stoi cały dzień", bo to zwrot retoryczny, natomiast dla kierowcy jadącego 50 km/h, czyli 13 metrów na sekundę, każdy kto stoi na tym krawężniku dłużej niż 20/30 sekund stoi tam dla niego "od zawsze", bo wcześniej był oddalony od tego miejsca o 200/300 metrów i nie widział ani człowieka, ani miejsca, ani pasów, ani znaków D ileś tam. Więc dobre wiesz o co chodzi i nie teoretyzuj wiecznie.
Różnica jest taka, że samochód startujący z parkingu jest włączającym się do ruchu, a pieszy wchodzący na przejście nie jest. Nie zmieni tego nawet jak dodasz jeszcze 10 razy tyle wykrzykników. Pomijam, że oczywiście przypadek pieszego który stoi cały dzień przed przejściem tylko dlatego, że może, jest wyciągnięty z kapelusza. Co do karetek oczywiście, że muszą uważać, analogicznie, mimo że ma pierwszeństwo nawet jadąc czerwonym, to nie pojedzie na rympał, tylko upewni się, że pierwszeństwo jest jej udzielane. Inaczej daleko by nie zajechała. Co do przestrzegania 50 km/h to widocznie po innych drogach jeździmy, bo jak jadę tyle, to wyprzedza mnie wszystko, co się rusza. A nawet jeśli tak jest jak piszesz, to mało pocieszające, że Ty i kilku znajomych tak robi, bo to powinna być norma, a nie pojedyncze przypadki.
Osoba stojąca (stojąca!!!) na krawężniku (wolno jej tam stać, nawet cały dzień) i wykonująca tam "inne czynności nie związane z ruchem na drogach publicznych i nie ujęte w przepisach prawa o ruchu drogowym" (wolno jej to robić, nawet cały dzień, taka jest różnica pomiędzy nią, a pojazdem mechanicznym uczestniczącym w ruchu drogowym ) gwałtownie, bez żadnego wizualnego "ostrzeżenia" wkraczająca na jezdnię, jest jak samochód startujący z parkingu. Ja na takie przypadki wskazuję. Dawanie jej również bezwzględnego pierwszeństwa, jest aberracją, a do tego, w imię "europeizacji zasad ruchu drogowego" się dąży. Co za tym z karetkami na sygnale? Dlaczego one muszą uważać i upewniać się, że pierwszeństwo im się daje, skoro jednocześnie je mają? Rażąca niekonsekwencja autorów przepisów. Ja przestrzegam 50 km/h w terenie zabudowanym i nie trzeba mnie ze świecą szukać. Kilku innych tak jeżdżących jak ja, też. Natomiast ze świecą to trzeba na drogach szukać jeżdżących patroli drogówki poza stałymi miejscami suszenia. Dalej nie wiem, dlaczego na Wyszyńskiego mam pierwszeństwo przed nadjeżdżającymi z prawej strony. I w tysiącu podobnych miejsc również. Może to nie oznakowanie jest spaprane, tylko "wygodniacki" przepis?
Stary zgredzie, sugeruję zapoznać się z podstawowymi przepisami ruchu drogowego. Ruszenie zaparkowanego pojazdu jest włączeniem się go ruchu, co oznacza obowiązek ustąpienia pierwszeństwa uczestnikom ruchu, czyli sytuacją zupełnie nie do porównania z pieszym wchodzącym na przejście. Odnośnie Wyszyńskiego już Ci odpowiedziałem i nie zamierzam się powtarzać, możesz sobie przypominać ile razy chcesz. Siriusie, niezły dowcip z tym TIR-em jadącym 20 km/h przed przejściem, gdy ze świecą można szukać takiego, który chociaż 50 km/h przestrzega. I tego już nie nazywasz ograniczeniem umysłowym?
"AAA"; ja dehumanizuję? Przecież pisałem o osobach osobiście mi znanych, a z jedną mieszkałem obok przez paredziesiąt lat. Na jej nieszczęście ona po drugiej stronie ruchliwej jak diabli ulicy - drogi ("nieszczęście", że ruchliwej). Daleką, ale krewną. W jej domu i ona u nas bywało się co ... drugi dzień., albo częściej. Takie czasy były. Bez internetu i bez komórek. Z memem czy esemesem trzeba było przejść przez ulicę i go przekazać ustnie. "jendrek"; one się nie kłóciły, one rozmawiały, tak jak robiły to kilka razy dziennie. Następnie, często kończąc jeszcze "wymianę zdań", wchodziły na jezdnię. Teraz, pod pretekstem egzekwowania "europejskości" na drogach, taką postawę się uprzywilejowuje. Nie ważne jest bowiem co mówisz, ważne jest jak jesteś odbierany. Tego ludzie o mentalności "jan0", wygłaszający swoje uczone kwestie z wyżyn swojego intelektu, nie zauważają i nie chcą zauważyć, że ich może i słuszne idee trafiają do ludzi, dla których jest to zachęta do wskakiwania pod koła "bo przecież mają się zatrzymać i już". "AAA"; ja nie mam nic do młodych jako młodych, tyle że u tych przeze mnie opisywanych "bab" był to odruch bezwarunkowy, naturalny, a u niektórych (podkreślam; niektórych) ludzi młodszych wiekiem dostrzegam taką roszczeniową, cwaniacką postawę; "mnie wolno, a oni niech się walą". Że czasem walną się w zderzak czy bagażnik, a czasem walną niego w podudzia, to już do nich nie dociera. Ja tak jak "Sirius"; czekam czy się zatrzyma. A mógłby wskakiwać. W końcu mam pierwszeństwo. Aha! Częściej chodzę i przechodzę niż jeżdżę.
Nie będę z Tobą dyskutował AAA, Wiesz lepiej, jeździsz zawodowo różnymi pojazdami i przemierzasz tysiące kilometrów na szlaku.... ja mam swoje zdanie oparte na swojej obserwacji i ja się z Tobą nie zgadzam. Rób jak uważasz, ja wbijam do głowy mojemu synkowi, że z autem nie wygra nigdy i ma się zawsze, zawsze, zawsze zatrzymać przed przejściem i wejść na nie dopiero kiedy samochód się zatrzyma a nie jak będzie dohamowywał. Mojego zdania nie zmienisz:))) zdrowia rzyczę
@stary zgred: zbyt często starasz się zdehumanizować ofiary śmiertelne używając pejoratywnego określenia ,,krowa''. Na to też przydałby się paragraf w nowelizacji przepisów. Nie ma możliwości wejścia ,,z chodnika na jezdnię bez jakiejkolwiek oznaki uprzedzającej'' bo sam fakt przebywania kogoś w rejonie przejścia jest taką oznaką. Obecnie po prostu nie opłaca się wypatrywać pieszych, bo w razie czego wina i tak zostanie zwalona na ofiarę. Za to opłaca się przekraczać prędkość i nawijać przez komórkę, czy jeździć niesprawnym technicznie pojazdem, bo za to nic nie grozi. W efekcie mamy więcej ofiar na przejściach niż z powodu epidemii, i to od lat. Idąc logiką zagrożenia wirusem, dawno powinien być wprowadzony zakaz poruszania się samochodami...
No to jeszcze raz. Nawet pojazd uprzywilejowany (po ludzku; policja, karetka, straż pożarna, na sygnale i z włączonym "kogutem") wyjeżdżając z podporządkowanej, parkingu, "wewnętrznej", ma to zrobić tak, aby nie wymusić pierwszeństwa i w wielu przypadkach jest uznawany za winnego. (kończę, bo blisko o jest Oświęcim i Brzeszcze, więc polityka). Natomiast "tu" lansuje się, dobrą może na papierze, ale absurdalną życiowo interpretację słusznego (podkreślam; słusznego) przepisu, przyznającej "krowie" włażącej z chodnika na jezdnię bez jakiejkolwiek oznaki uprzedzającej otoczenie o tym, że to zrobi, bezwarunkowe i absolutne pierwszeństwo, bo taki jest "europejski trend". Jeśli zaś chodzi o Europę; z tego co mi wiadomo w Niemczech jest 40 milionów zarejestrowanych samochodów i 20 tysięcy kilometrów autostrad. W Polsce jest 20 milionów samochodów i.... nie, nie, nie ma 10 tys. km. autostrad. We Francji (ktoś tu o niej pisał) byłem raz i krótko, ale pamiętam, że nie widziałem typu zabudowy "ulicówka" (ciągnące się kilometrami domy wzdłuż drogi z obu jej stron). Tam każda wieś, nawet malutka, była "miasteczkiem"; zwarta zabudowa, jakiś "ryneczek", rondo na wjeździe, rondo na wyjeździe. Przeważnie dwa warianty; przez środek, albo obwodnicą. U nas kilometry dróg głównych w zabudowie. Chociażby "nasza ulubiona" DK - 79. Od Katowic do Krakowa praktycznie cały czas teren zabudowany, domy, budynki, place składowe, skrzyżowania, wjazdy, wyjazdy, stacje benzynowe, przystanki, chodniki, piesi po obu stronach i zebry, zebry, zebry. No i "tiry", "tiry", "tiry". Plus stada osobowych i wszystkiego innego. Z rowerami i taczkami czasem też. Taka nasza "Europa".
@Sirius: kolejny, który powtarza fake news. To jak ma hamować pojazd, określają normy techniczne, a nie jego masa. Jak waży 40 ton, to musi posiadać 40x bardziej skuteczny układ hamowniczy i ogumienie w porównaniu do pojazdu o masie 1 tony. W przeciwnym wypadku nie powinien zostać dopuszczony do ruchu. Opóźnienie minimum 0.5g: https://youtu.be/HnCU20Cu0fs?t=30
"Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających" To jest …… hmmm nawet nie wiem jak się zabrać do odpowiedzi... Uwierz jan0, że to co napisałeś fajnie wygląda na papierze, rzeczywistość jest taka, że kierując 40tonową ciężarówką, jadąc ostrożnie w terenie zabudowanym nawet 20km/h spotykasz ludzi ograniczonych umysłowo, którzy bez żadnej refleksji wchodzą na pasy patrząc w telefon. Po prostu u nas jest takie podejście zero jedynkowe.... ja pieszy przechodzę przez pasy i świat ma się cudownie zatrzymać.... Oczywiście, są też kompletna przymuły za kierownicą, ludzie, którzy nigdy nie powinni otrzymać prawa jazdy ale dotyczy to wszystkich kategorii.
Nie na temat "jedrku", nie na temat. Piszesz o innej sytuacji. O sytuacji, gdy ktoś podchodzi do krawędzi jezdni i widać, że chce przejść. "Moje" baby stały na krawężniku i gadały (jak je "trochę" znałem, to gestykulowały przy tym gwałtownie) i nagle, bez ostrzeżenia i jakiegokolwiek ruchu ciała wskazującego, że będą przechodzić, wykonały krok na jezdnię. Nadjeżdżający kierowca widział z kilkudziesięciu metrów dwie (?) stojące i rozmawiające baby. Ten bezruch (pomijając wymachiwanie rękami) oglądał nadjeżdżając, przez kilka czy kilkanaście sekund. Nagle jedna z nich wskakiwała mu pod maskę. Kierowcy nie zostali skazani, a działo się na pasach. Zresztą, w wykonaniu tych "zawodniczek" widziałem kilkakrotnie co najmniej sytuację odwrotną; samochód się zatrzymywał (całkowicie), a one, w trakcie "ożywionej wymiany poglądów", machały ręką "jedź". Ja nie jestem przeciwnikiem tego przepisu. Ja jestem przeciwnikiem politycznie poprawnej propagandy mu towarzyszącej. Propagandy, która przez wielu ludzi jest odbierana jak dawanie im (pieszym) statusu świętej krowy. Zwolennicy "Europy" na drogach tego konsekwentnie nie chcą dostrzegać, bo sprzeczne to jest z ich "europejską" wizją świata otaczającego.
Nie "janie0", to nie tak jak wyjazd z podporządkowanej. To raczej tak, jak nagłe ruszenie zaparkowanego samochodu. Ewentualnie, jak wyjazd z podporządkowanej karetki na sygnale i tłumaczenie, że przecież "wyła i mrugała" więc pierwszeństwo miała. Wchodzimy w wielką politykę, więc kończę temat. Jako zwolennik zerojedynkowego interpretowania zdarzeń w ruchu drogowym wisisz mi tą Wyszyńskiego. Będę Ci to przypominał za każdym razem. Konkretnie, "zero - jedynkowo", sprzeczność przepisu prawa o ruchu drogowym, art.2 pkt 10) zdanie pierwsze "skrzyżowanie – przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie,....." z Art. 25. ust 1. zdanie pierwsze; "Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony," Drogi mające jezdnie są? Są. Przecinają się? Przecinają. Z prawej strony dochodzi "tamta"? Dochodzi. Reszta jest zawodowym teoretyzowaniem. Te całe "drogi wewnętrzne" nie wydzielają charakterystycznego zapachu, mgiełki, odgłosu, promieniowania, nie mają specyficznej barwy. Nijak, jadąc Wyszyńskiego, rozpoznać, że ona jest "wewnętrzna". A takich skrzyżowań i miejsc są w Polsce tysiące. Poradź coś "jan0".
Szansy na zahamowanie to sobie nie dał kierowca, jadący z większą prędkością niż do jakiej był zobowiązany by nie narazić pieszych na niebezpieczeństwo. Ograniczenie do 50 km/h nie ma tu nic to rzeczy – to jest maksymalna prędkość, którą należy zmniejszać odpowiednio do warunków. To tak jakbyś wyleciał z podporządkowanej z prędkością 50 km/h i twierdził, że jechałeś przepisowo, a jadący drogą z pierwszeństwem nie dał Ci szansy wyhamować.
AAA... myślisz, że tekturowy rząd coś mądrego potrafi w prowadzić? jak te nieloty dwa miesiące maseczki z Chin sprowadzają i to bez atestu
@stary zgred: powtarzanie fake news o pieszych w kapturach i ze słuchawkami jest żenujące. Badania wykonane rok temu wykazały, że takich osób jest na przejściach 0.1%. Większa jest szansa że spotkasz na drodze pijanego jadącego nocą bez świateł na wstecznym.
Tyle "jan0" w praktyce, nie w książkowej "zerojedynkowej" teorii. A z teorii; "janO"; kiedy odpowiesz mi na pytanie, skąd mam wiedzieć jadąc ul. Wyszyńskiego w Chrzanowie w stronę wieżowców, że mam pierwszeństwo przed wyjeżdżającymi z tych trzech uliczek z prawej strony, od wieżowców. Bo skrzyżowania tam jak najbardziej są, a żadnego znaku pierwszeństwa na Wyszyńskiego nie ma, a przynajmniej nie było przez 30 lat. Więc skąd mam wiedzieć, jadąc Wyszyńskiego, że nie obowiązuje tu pierwszeństwo prawej strony na nieoznakowanym skrzyżowaniu? Bo dla jadącego Wyszyńskiego jest (było latami? - dość dawno tam nie byłem) ono nieoznakowane. Prawo o ruchu drogowym nie nakłada bowiem na "kierującego pojazdem" obowiązku znajomości i to na pamięć aktualnego "projektu organizacji ruchu" w jakiejś miejscowości przed wjechaniem do tej miejscowości. Dla jadącego Wyszyńskiego wiedza o tym, że są to "drogi wewnętrzne" jest bowiem wiedzą tajemną, której nie ma obowiązku znać. Poza tym; może nie wiedzieć, że od godz. 24.00 zmieniła się organizacja ruchu w tej części Gminy Chrzanów i że te drogi przestały być "wewnętrznymi". Czyż nie? A policja niech dalej ogranicza się do ustawienia się, raz w miesiącu, z suszarką w tym samym miejscu oraz do wygłaszania uczonych teoretycznych komentarzy w środkach masowego przekazu. Będzie tylko lepiej.
Widzę, że zaczyna się teoretyzowanie wyższego stopnia, a ja tylko opisałem, znane mi osobiście i rodzinnie przykłady sprzed lat, gdy baby jak krowy na pastwisku wlazły pod nadjeżdżające samochody nie dając im żadnej (żadnej) szansy na zahamowanie. Hamować to oni musieli, bo baby przeżyły (jedna przefrunięcie po dachu). Jedyną prawdopodobnie szansą "udzielenia pieszym stojącym na krawężniku przysługującego im bezwzględnego pierwszeństwa", jak chcą niektórzy zawodowi teoretycy, byłoby zatrzymanie samochodu przed przejściem i odczekanie kilku minut, aż Panie przestaną konwersować. A piszę o tym tylko dlatego, że od kilkunastu lat zawodowi teoretycy od bezpieczeństwa na drogach tłuką ludziom do głów, że na pasach to piesi zawsze i wszędzie mają bezwzględne pierwszeństwo (taki jest wydźwięk tej teoretycznej propagandy), a samochód ma się przed nimi zawsze zatrzymać. "Oni" (ci piesi) odbierają ten przekaz w ten sposób, że samochód ma się zatrzymać zawsze i wszędzie, w miejscu, wryć się w asfalt. Skutki takiego zawodowego teoretyzowania widać; tych "ciotek" już nie ma ale ich "córki" kontynuują ich technikę przechodzenia przez ulicę. Co gorzej, kontynuują to, napakowani propagandą o prawi pierwszeństwa na pasach, ich "wnuczkowie", którzy z kapturem na łbie i słuchawkami w uszach wchodzą na pasy bez próby nawet rozglądnięcia się i bez 'interwału", wykonując gwałtowny zwrot o 90 stopni, bo przecież mają do tego prawo.
Co kraj to obyczaj. Potrącenie pieszego na pasach w USA traktowane jest jako morderstwo n-tego stopnia. Poza pasami, jak przejechanie psa. U nas na odwrót, tylko samobójca przechodzi na pasach. Są dwa rozwiązania: likwidacja przejść dla pieszych (co systematycznie robi GDDKiA) albo drakońskie prawo chroniące pieszych. Tak, żeby kierowca był winny nawet jak mu ktoś wyląduje przed maską na spadochronie. I żeby ,,robił w gacie'' na samą myśl, że pieszy pojawi się na przejściu. Dopiero wtedy szanse zostaną wyrównane, bo dziś opancerzony egzoszkielet na kółkach daje poczucie bezkarności i nieśmiertelności. A jak zauważono niżej, obecnie jest jeszcze gorzej, policja nie istnieje na drogach. Ja szykuję się do egzekwowania swoich praw na własną rękę.
Widocznie natura człowieka ma coś wspólnego z naturą psa i może nie ma co z nią walczyć. No jest różnica, bo psa można wytresować. To w samochodzie człowiek nie jest w swym naturalnym środowisku i to on powinien się dostosować, a nie tresować pieszych. I to jest właśnie patologia, że jak w Polsce pieszego rozejdzie samochód, to jeszcze dostanie mandat i będzie musiał zapłacić za naprawę samochodu. Odnośnie ostatniego, to przykro mi, ale mówiono Ci bzdury (nawet wiem, od kogo je słyszałeś). Choć rzeczywiście takich przejść jest mało i infrastruktura lepsza. Poza tym, ciekawe od kiedy Niemcy stały się wyrocznią. Ja polecam rozwiązania francuskie – ustawę Badintera oraz pierwszeństwo pieszych także przy przechodzeniu poza pasami.
Nie wiem jaka to była prędkość bo nie było mnie przy tym pomijając drobiazg, że zdarzyło się to 20 i więcej lat temu. W każdym razie kierowcy nie zostali ukarani, więc chyba biegły nie stwierdził przekroczenia 50 km/h w terenie zabudowanym, a że do "zdarzeń" doszło na pasach lub tuż obok nich, brak kary dla kierowcy świadczy, że przekaz zachowany w rodzinnej tradycji o "wejściu wprost pod maskę po ( w trakcie?) ożywionej wymiany poglądów z .... kimś tam" i to gwałtownym, jest dla mnie wiarygodny.Zwłaszcza że dziesiątki razy widziałem jak ni z tego ni z owego wskakują na jezdnię bo poczuły gwałtowną i nieprzezwyciężalną potrzebę znalezienia się na drugiej stronie. Jak, nie przymierzając, mój pies. Więc wywody o paragrafach kodeksu nic tu nie mają. Po prostu; część ludzi jest niereformowalna, a taki przepis i jego nagłaśnianie jeszcze te osoby ośmieli do wskakiwania na jezdnię w dowolnej chwili. I nic tu nie pomoże znak D-6, D-6a, a nawet D6-b. P.S. Nie wiem, czy to prawda, ale niedawno mówiono mi, że ten, chętnie przywoływany u nas przykład bezwzględnego pierwszeństwa pieszych już przed wejściem na pasy, obowiązujący w Niemczech, to taki "trzeci rodzaj prawdy". Że (podobno) owszem, tak, ale w strefie 30 km/h. Jeżeli natomiast prędkość dopuszczalna jest wyższa, to już nie. Tak mi mówiono.
Paulusss, tylko 120? Ja swoją toyotą przez kąty 79-tką od biedronki w stronę jaworzna potrafię i 147km/h wycisnąć, jak mam tak z pół baku :P
stary zgredzie, jaka to była niby przepisowa prędkość, skoro naraziła pieszych na niebezpieczeństwo? Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających.