Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

O Wielkanocy i śmigusie-dyngusie

07.04.2010 14:23 | 1 komentarz | 6 714 odsłon | red
Polszczyzna łatwizna (38)
1
O Wielkanocy i śmigusie-dyngusie
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nazwę Wielkanoc przyjęliśmy wraz z chrześcijaństwem od Czechów, u których funkcjonuje określenie Velikonoce, nawiązujące do cudownego wydarzenia, jakim było zmartwychwstanie Chrystusa. Jednak w niektórych językach słowiańskich najważniejszego święta w religii rzymskokatolickiej nie nazywa się Wielkanocą, tylko Wielkim Dniem. W bułgarskim jest to Welikden, a w macedońskim Weligden. Z kolei w serbsko-chorwackim występuje wyraz Uskrs (`święto Zmartwychwstania`), co na język polski da się przetłumaczyć jako `wskrzeszenie`; `wskrześnięcie` (forma utworzona od bardzo rzadko używanego dziś czasownika wskrzesnąć - `zmartwychwstać`).

Jest jeszcze inny wyraz nazywający Wielkanoc. W języku rosyjskim mówi się Pascha. Formę tę należy wywodzić z hebrajskiego Pesach, nazwy Święta Przaśników, obchodzonego przez Żydów w pierwszą pełnię wiosenną na pamiątkę wyjścia z Egiptu. Taką samą genezę mają wyrazy Pâques w języku francuskim, Pasqua we włoskim i Pascua w hiszpańskim. Z kolei po niemiecku Wielkanoc to Ostern, a po angielsku - Easter, co trzeba podobno łączyć ze słowem Wschód, czyli `wschód słońca, wzejście nowego dnia po nocy, zmartwychwstanie Jezusa po nocy jego śmierci`. Niektórzy jednak zestawiają Ostern z Ostarą, pragermańską boginią wiosny, będącą opiekunką brzasku, wiosny i płodności.
Osobliwie (wręcz prozaicznie) nazywają za to Wielkanoc Węgrzy. U nich to Húsvét, czyli... `jedzenie mięsa`, bo przecież skończył się post.

Wróćmy do rodzimej formy Wielkanoc. Jak wynika z jej budowy, jest to rzeczownik składający się z dwóch wyrazów, tzw. zrost, w którym pierwszy człon (wielka) pozostaje zwykle nieodmienny. O wiele częściej mówi się i pisze Wielkanoc, (do) Wielkanocy, (z) Wielkanocą niż (do) Wielkiejnocy, (z) Wielkąnocą, na co niewątpliwie ma wpływ akcentowanie całości na drugiej sylabie od końca [Wielkanocy], [Wielkanocą]. Tak czy inaczej obydwa zapisy uznawane są jeszcze za równorzędne, choć wydaje się, że zwycięży ten pierwszy.

Wątpliwości wielu osób budzi też pisownia święta wielkanocne/ Święta Wielkanocne. Za którą się opowiedzieć? Wydawałoby się, że za pierwszą zgodnie z tym, co podają słowniki ortograficzne. Należy bowiem traktować owo wyrażenie jako peryfrazę (czyli określenie omowne), bo właściwą nazwą własną jest Wielkanoc, a słowo święta do niej nie należy. Jednak ze względu na zwyczaj (Wielkanoc i Boże Narodzenie uważa się za coś wyjątkowego) i spore upowszechnienie się wielkich liter (np. Z okazji Świąt Wielkanocnych przesyłam Ci najlepsze życzenia...; Niech te Święta Wielkanocne będą czasem refleksji i odpoczynku...) Komisja Języka Religijnego Rady Języka Polskiego uznała taki zapis za dopuszczalny.

Drugi dzień Wielkanocy nierozerwalnie wiąże się z pewnym zwyczajem, który nosi nazwę śmigus-dyngus (niektórzy mówią śmingus-dyngus, ale to błąd). Podobno polewanie się wodą w tym okresie pochodzi z Jerozolimy, gdzie przeciwnicy chrześcijaństwa mieli jakoby dużymi ilościami wody rozpędzać wiernych zbierających się w celu rozpamiętywania zmartwychwstania Chrystusa. Inni widzą w tym symbol obmycia z grzechu i odrodzenia do nowego życia.

Tak czy inaczej od kilku wieków występuje w polszczyźnie wyrażenie śmigus-dyngus (pisane z łącznikiem), które choć brzmi swojsko, etymologicznie nie jest określeniem rodzimym. Obydwa jego człony są przekształconymi formami zapożyczeń z języka niemieckiego. Jeszcze do końca XVII w. mówiono i pisano nie śmigus, tylko śmigust albo śmigurst. Wyraz ten miał związek z niemiecką formą Schmackostern (`bicie rózgą palmową lub witką i oblewanie wodą w poniedziałek wielkanocny`), a więc także jak ona zaczął szybko oznaczać polewanie wodą dziewcząt, które jednocześnie smagano po nogach rózgami palmowymi (mówiono nieraz: Aleśmy pannom śmigursty sprawili!). Podobno białogłowy mogły się zrewanżować tym samym, ale dopiero... następnego dnia!

Również forma dyngus ma rodowód niepolski. Należy ją wywodzić od niemieckiego czasownika dingen (`targować się, wykupywać się`) i pierwotnie łączyć z wykupywaniem się, dawaniem datków, prezentów (np. pisanek) chłopcom chodzącym po domach z życzeniami, pieśniami, żeby nie zostać oblanym wodą.
Maciej Malinowski

Przełom nr 13 (932) 31.03.2010