Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Wszystko o jarmarkach

08.09.2010 12:40 | 0 komentarzy | 5 656 odsłon | red
Polszczyzna łatwizna (60)
0
Wszystko o jarmarkach
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Polszczyzna łatwizna (60)

Dwie baby, dwie gęsie i już jarmark w mieście - brzmiało dawne powiedzenie zawierające archaiczne formy dawnej liczby podwójnej.
Słowo jarmark nie jest polskie. Należy je wywodzić z niemieckiego wyrazu Jahrmarkt (dosł. `targ doroczny`). Było ono adekwatne do sytuacji, gdyż w średniowieczu wielkie targi, czyli właśnie jarmarki, odbywały się raz do roku albo co najwyżej 2-3 razy w roku w stałym miejscu (przeważnie miało to związek z jakimś świętem kościelnym).

Nie obowiązywały wówczas żadne ograniczenia wolnego handlu, kupcy ściągali z różnych stron (niekiedy z obcych krajów, głównie ze Wschodu). Jarmarki były więc sporym wydarzeniem w każdym mieście, dopiero w XVII-XVIII wieku stopniowo straciły na znaczeniu, zastępowane przez giełdy towarowe i pieniężne.

W Polsce ten rodzaj handlowania pojawił się mniej więcej w XIII wieku, a znaczny jego rozkwit nastąpił w XV-XVI wieku. Do nas przywożono z Zachodu sukno, wyroby metalowe, korzenie, wino, produkty luksusowe, my zaś sprzedawaliśmy futra, woły, zboże, produkty leśne czy len.

Od rzeczownika jarmark powstało w dawnej polszczyźnie wiele wyrazów pochodnych (niektóre przetrwały do dziś). Na przykład jarmarczyć (jarmarkować) znaczyło `handlować na jarmarku`, jarmarkowiczem albo jarmarcznikiem nazywano `człowieka handlującego na jarmarku, bywającego na jarmarkach`, a jarmarkowe albo jarmarczne było `opłatą na jarmarku, podatkiem jarmarcznym`.
Ze słowem jarmark nie ma natomiast nic wspólnego wyraz jar (albo jaro, jarz), którym w odległych stuleciach nazywano... wiosnę. Językoznawcy (np. prof. Andrzej Markowski) łączą jar z czasownikami jarzyć się, rozjarzyć się (`świecić, dawać ciepło`). I trzeba się z tym zgodzić, gdyż rzeczywiście, kiedy przychodzi wiosna, światło słoneczne budzi do życia przyrodę. Od jaru pochodzi przymiotnik jary, czyli `wiosenny, siany na wiosnę`. Występuje on w nazwach zboże jare, żyto jare, pszenica jara.

Przeciwieństwem takich upraw były zboża, rośliny, warzywa ozime, tzn. `wymagające jesiennego siewu albo pochodzące z jesiennego siewu`. Rozróżniano więc jarzyny, które siało się lub sadziło `na jarze, czyli wiosną`, i oziminy `przystosowane albo przeznaczone do siewu czy sadzenia jesiennego`.

Dzisiaj słowo jarzyna (często w liczbie mnogiej jarzyny) oznacza ogólnie wszystkie rośliny jadalne, stało się synonimem wyrazu warzywo (warzywa). W użyciu jest jednak trzecie słowo, włoszczyzna. Skąd się ono wzięło?

Otóż w XVI wieku, wraz z nastaniem w Polsce królowej Bony, weszły do polszczyzny włoskie wyrazy w nieco zmodyfikowanej formie ze sfery ogrodniczej i warzywniczej, takie jak cebula (wł. cipolla, wyparła rodzimy łuk), kapusta (wł. cavolo, zastąpiła brzoskiew), por (wł. porro), seler (wł. sedano rapa), kalafior (wł. cavolfiore), kalarepa (wł. cavalo rapa), szparagi (wł. asparago), pomidor (wł. pomodoro, pomidoro), pasternak (wł. pastinaca), sałata (wł. insalata). Z czasem na taki zestaw warzyw zaczęto mówić po prostu włoszczyzna.
Tak samo jak określenia jarzyna i włoszczyzna synonimicznie - dziś traktuje się nazwy ziemniak i kartofel (są jeszcze słowa o zasięgu regionalnym pyry, grule, brambory - to z czeskiego). Częściej posługujemy się tym pierwszym określeniem, bo pamiętamy o tym, że kartofel przywędrował do nas z Niemiec (Kartoffel).

A tak w ogóle za ojczyznę tego warzywa uważa się państwo Inków (teren dzisiejszego Peru i Chile). Tubylcy nazywali je papas. Kiedy w XV wieku papas trafiły do Europy (podobno przywiezione przez Kolumba), Hiszpanie nazwali je po swojemu: patata, Anglicy potato, a Włosi tartufo, tartufolio. I właśnie owo włoskie określenie stało się źródłem niemieckiego wyrazu Kartoffel, tylko że Niemcy pierwszą literkę t zamienili na k. Nasi przodkowie jeszcze w XIX wieku używali określenia jabłko ziemne (z fr. pomme de terre), a dopiero później upowszechniła się nazwa ziemniak.

Wyraz pomarańcza również należy do słów z grupy „włoszczyzna”, wywodzi się bowiem z włoskiej nazwy pomo d`arancia. Właśnie owo oryginalne zakończenie (z wyraźnym -a na końcu) zadecydowało o tym, że mówi się i pisze (ta) pomarańcza, a nie: (ta) pomarańcz albo (ten) pomarańcz (większość wyrazów rodzaju żeńskiego kończy się na samogłoskę - mamy np. tę kontrolę, a nie: tę kontrol). Dodajmy, że w dopełniaczu liczby mnogiej możliwe są formy (tych) pomarańcz albo (tych) pomarańczy. Lepiej jednak mówić (tych) pomarańcz, gdyż forma pomarańczy to także II przypadek liczby pojedynczej - (tej) pomarańczy.
Maciej Malinowski
Autor jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie „Dyktando”), autorem książek „(...) boby było lepiej”, „Obcy język polski” i „Co z tą polszczyzną?”

Przełom nr 35 (954) 1.08.2010