Porady
Inspektor PIP: Ja bym (nie)brał
KONTROWERSJE. Prawo pracy mamy nie najgorsze, może nawet niezłe. Dobrze jest jednak tylko w teorii. W praktyce - jak przyznaje Bogdan Solawa z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie - niejeden właściciel firmy stawia siebie w roli Pana Boga. W zeszłym roku doszło w Polsce do przynajmniej 90 tysięcy wypadków w zakładach.
Bogdan Solawa wygłosił wykład w ramach Trzebińskich Targów Edukacji i Pracy. Zaserwował młodzieży, która niebawem rozpocznie zawodowy start, sporą dawkę praktycznych, jak się wydaje, podpowiedzi.
Jak wyczuć oszusta?
- Żeby żyć, trzeba zarobkować - Bogdan Solawa przypomina prawdę starą jak świat.
Nie każdy za to zna zatrważające dane. Na 10 milionów pracujących Polaków, półtora miliona utrzymuje się z umów zlecenia, a drugie tyle jakoś sobie radzi w szarej strefie. I bynajmniej nie z wyboru, lecz konieczności.
- Jeśli szef mówi: „Popracuj tydzień, a potem dostaniesz umowę”, to należy się poważnie zastanowić nad taką propozycją - uważa.
Przywołuje historię młodej dziewczyny przyjętej na próbę do sklepu. Przez osiem godzin sortowała ubrania. Pod koniec dniówki, po wykonanym zadaniu, kierownik sklepu stwierdził, że się nie nadaje.
- Tym sposobem można mieć darmową siłę roboczą przez 365 dni w roku - zauważa inspektor Solawa.
Biadolenie nad rozlanym mlekiem
Bogdan Solawa przypomina, że kto decyduje się pracować bez umowy, w przyszłości może mieć kłopoty. Wszystko niby gra, dopóki nie wydarzy się coś złego.
- Przykładowo wypadek, po którym jest wymagana długotrwała terapia szpitalna. Bez ubezpieczenia koszty idą w tysiące złotych - ostrzega.
Co w sytuacji, gdy szef nie płaci?
- Pozostaje inspekcja pracy lub sąd, ale tak naprawdę jest to już płacz nad rozlanym mlekiem - stwierdza.
Jak postąpić, jeśli pracodawca proponuje umowę na czas próbny?
- Ja bym brał - podpowiada. To zawsze wiąże się choćby z zarejestrowaniem pracownika w ZUS-ie - argumentuje.
Dostajemy narzędzia i do roboty
Prawo pracy w Polsce mamy nie najgorsze, może nawet niezłe. Dobrze jest jednak tylko w teorii. W praktyce niejeden właściciel firmy stawia siebie w roli Pana Boga. W zeszłym roku doszło w Polsce do przynajmniej 90 tysięcy wypadków w zakładach. 30 tysięcy przypadków dotyczy młodych ludzi, którzy dopiero co zostali przyjęci.
- Przed rozpoczęciem pracy powinniśmy przejść przynajmniej jedenastogodzinne szkolenie. W praktyce, przykładowo w budowlance, dostajemy narzędzia i do roboty - mówi Bogdan Solawa.
Zaznacza, że w 60 procentach zgłoszonych wypadków wina leży po stronie osób poszkodowanych.
Łukasz Dulowski
Przełom nr 41 (960) 13.10.2010