Nie masz konta? Zarejestruj się

Komunikacja

Nie ma idealnych rozwiązań

02.10.2008 13:37 | 1 komentarz | 4 506 odsłony | red
Sposób zorganizowania komunikacji miejskiej, proponowany dziś przez ZKKM w Chrzanowie, to, zdaniem jego kierownictwa, optymalne rozwiązanie. - Idealnych rozwiązań po prostu nie ma – uważa członek zgromadzenia związku, chrzanowski radny Robert Maciaszek
1
Nie ma idealnych rozwiązań
Robert Maciaszek
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Sposób zorganizowania komunikacji miejskiej, proponowany dziś przez ZKKM w Chrzanowie, to, zdaniem jego kierownictwa, optymalne rozwiązanie. - Idealnych rozwiązań po prostu nie ma – uważa członek zgromadzenia związku, chrzanowski radny Robert Maciaszek
Pokusił się o porównanie systemów funkcjonujących w sąsiednich powiatach i zagranicznych, z rodzimym, firmowanym przez ZKKM.
- Dyskusja na ten temat jest potrzebna. W każdej chwili gminy mogą zmienić sposób organizowania komunikacji miejskiej na taką, jaką uważać będą za najlepszą – podkreśla Maciaszek.

Coś za coś
ZKKM nie posiada obecnie ani własnych autobusów, ani własnego serwisu, nie zatrudnia też kierowców. Dlatego nie może starać się o unijne dotacje na odnowienie taboru czy ekologiczne autokary. Nie ma też możliwości ubiegania się o dofinansowanie remontu wiat przystankowych, bo właścicielami gruntów pod przystankami są gminy lub osoby prywatne.
- Z drugiej jednak strony właśnie brak własnego taboru, czy serwisu, powoduje, że koszty komunikacji są znacznie niższe, niż np. w sąsiednim Jaworznie. Prywatni przewoźnicy, wyłaniani w drodze przetargu, realizują tylko ustalony przez zarząd ZKKM rozkład jazdy. To wprowadza wśród nich konkurencję. W specyfikacji każdego przetargu związek określa maksymalnie stare roczniki autobusów, mogących obsługiwać daną linię. Umowy zawierane są na kilka lat. Związek nie musi się martwić ani o stan techniczny pojazdów, ani o ich naprawy, ani też o pensje dla kierowców. Zmniejsza to znacznie zaangażowanie środków publicznych – uważa Robert Maciaszek.
Działający w sąsiednim Jaworznie PKM może natomiast rozbudowywać własną bazę transportową, starać się o dotacje na jej modernizację. Równocześnie jednak ponosi spore koszty, związane z jej utrzymaniem.

Zysk, czyli strata
ZKKM Chrzanów i PKM Jaworzno Sp. z o.o. to dwie zupełnie różne formy organizacyjno-prawne komunikacji miejskiej.
- Największym plusem spółki, takiej jak PKM, jest jej pełna samodzielność ekonomiczna oraz posiadanie osobowości prawnej. Pozwala to racjonalnie planować rozwój przedsiębiorstwa. PKM jest także właścicielem taboru i posiada pełną samodzielność w zakresie polityki inwestycyjnej. Pamiętać należy jednak, że jedynym udziałowcem spółki jest gmina Jaworzno, a w jej radzie nadzorczej zasiadają przedstawiciele samorządu. Biorąc pod uwagę fakt, że zadaniem spółki jest osiąganie zysków, oraz że za działanie na jej szkodę członkom władz grozi odpowiedzialność karna, można dopatrzyć się tutaj pewnego konfliktu interesów. Przedstawiciele gminy z jednej strony powinni dbać o jak największy zysk spółki, z drugiej o dobro miasta i jego mieszkańców. Komunikacja jest dobrem użyteczności publicznej. Maksymalizacja zysków stoi z tym w sprzeczności – tłumaczy Robert Maciaszek.
W praktyce jednak miasto, będące udziałowcem spółki, musi ją dofinansowywać. Nie może ona jednak otrzymywać dotacji z budżetu gminy, tak jak ma to miejsce w przypadku związków międzygminnych. Gmina Jaworzno musi więc korzystać z innych sposobów.
- Jednym z nich jest płacenie spółce za usługi z zakresu lokalnego transportu zbiorowego, drugim – podniesienie kapitału zakładowego. Jaworzno wydaje na lokalny transport zbiorowy rocznie około 10 mln zł. PKM przynosi jednak straty (w 2006 roku strata netto wyniosła 2,2 mln zł). Pokrywane są one cyklicznym podwyższaniem kapitału – zaznacza radny.

Spółka lepsza, ale...
ZKKM jest związkiem tworzonym przez trzy gminy: Chrzanów, Trzebinię i Libiąż. Interesów gmin pilnują powołani przez poszczególne rady miejskie przedstawiciele. Jest ich sześciu. Funkcję wykonawczą sprawuje zarząd, złożony z trzech członków. Tylko jeden z nich może pochodzić spoza zgromadzenia przedstawicieli. Jest nim obecnie przewodniczący zarządu Tadeusz Gruber. Dochody związku pochodzą ze sprzedaży biletów i innych usług, np. reklam na autobusach. W sumie jest to ok. 6,9 mln zł. Do tego dochodzą dotacje gmin. W 2007 roku wyniosły ok. 5,9 mln zł (Trzebinia dopłaciła ok. 2,3 mln zł, Chrzanów ponad 2 mln zł i Libiąż ponad 1,6 mln zł). ZKKM nie zatrudnia kierowców, mechaników, nie posiada własnego serwisu ani autobusów. Zarządza natomiast komunikacją, sprzedaje bilety, tworzy rozkłady jazdy, remontuje przystanki itp. Przewozy wykonują na jego zlecenie przewoźnicy posiadający własny tabor i kierowców.
- Optymalnym rozwiązaniem prawnym jest spółka prawa handlowego. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że nasze gminy nie posiadają własnego taboru, oraz patrząc na kwoty, jakie dopłaca do komunikacji Jaworzno, według mnie formuła ZKKM na dziś jest optymalnym rozwiązaniem. Co więcej, Jaworzno także dostrzega wady tej formy organizacyjnej, jaką ma PKM, i analizuje możliwość wstąpienia do KZK GOP, czyli dużo większego odpowiednika ZKKM. Na zasadzie związku międzygminnego zorganizowana jest także komunikacja w sąsiednim Olkuszu – podkreśla radny Maciaszek
Po angielsku i niemiecku
Rozwiązań funkcjonowania komunikacji szukać można nieco dalej, niż tylko w najbliższym sąsiedztwie.
- W Niemczech nadal prawie wszystkie autobusy i tramwaje są w rękach gmin. W większości miast zmniejszono liczbę linii autobusowych, jednocześnie zwiększając częstotliwość kursowania pozostałych środków komunikacji. Pasażerowie mogą tam liczyć na dużo gęstszy szkielet linii, ale co za tym idzie, mniej połączeń bezpośrednich, co powoduje konieczność częstych przesiadek – mówi Robert Maciaszek.
Jako inny przykład podaje Wielką Brytanię, gdzie sprywatyzowano wszystkie firmy transportowe.
- Niestety, stracili na tym pasażerowie. Prywatni przewoźnicy nie dbali o połączenia mniej rentowne, a wysokie bariery wejścia doprowadziły do tworzenia się licznych regionalnych monopoli, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że liczba przejazdów komunikacją autobusową znacznie spadła – dodaje radny.
Podobny sposób funkcjonowania transportu istnieje w sąsiednich Krzeszowicach. Efektem są problemy z dojazdem do miasta z poszczególnych sołectw, zwłaszcza w dni wolne od pracy.
Ewa Solak

Samorządowcy cieszą się, że transport publiczny w obecnym kształcie jest najtańszy z możliwych. Najtańszej opcji funkcjonowania na rynku szukają też przewoźnicy. Jedną ze stosowanych przez nich oszczędności jest rezygnacja z zawierania umów o pracę z kierowcami. O ludzkich konsekwencjach tego procederu pisaliśmy w poprzednim wydaniu „Przełomu”. Kierowcy skarżą się, że w pracy spędzają wiele godzin, nie mają urlopu, i że jako samozatrudnieni pracują za marne grosze, ponosząc słone koszty prowadzenia działalności gospodarczej pod kierownictwem Transgóru (przewoźnika).
Mam wrażenie, że samorząd, zapatrzony w dziesiątki innych problemów, starannie unika debaty na temat przyszłości komunikacji miejskiej, wychodząc z założenia, że dopóki w ZK KM-ie silną ręką rządzi Tadeusz Gruber, jakoś to będzie.
Alicja Molenda

Przełom nr 33 (849) 13.08.2008