Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

Życie usłane różami

05.11.2008 14:50 | 1 komentarz | 11 850 odsłon | red
Nie ma słońca, nie ma róż – Lidia Gocyk w kilku słowach kwituje prostą zasadę, rządzącą światem roślin.
1
Życie usłane różami
Minus 3 stopnie to maksimum możliwości róż. Dlatego nawet w chłodniach temperatury są powyżej zera - tłumaczy Lidia Gocyk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nie ma słońca, nie ma róż – Lidia Gocyk w kilku słowach kwituje prostą zasadę, rządzącą światem roślin.
Od sześciu lat z mężem Rafałem prowadzi plantację w Krzeszowicach. Na 2 hektarach posadzili róże w różnych odmianach i kolorach. Na 1,5 ha iglaki. Sprzedają je na kwiatowych giełdach, skąd trafiają do mniejszych hurtowni lub kwiaciarń.

Kwitną cztery razy w roku
W ogromnej szklarni cicho gra muzyka. Pracownicy uwijają się przy grządkach. Tysiące kwiatów mieni się kolorami w równiutkich rzędach. Pachnie. Lidia, przebrana w roboczy strój: dżinsy, czapeczkę z daszkiem i gumowce, staje w drzwiach.
- Dziewczyny, zróbcie przerwę! Śniadanie trzeba wreszcie zjeść – woła do wyłaniających się zza zielonego szpaleru kobiet.
W sezonie, czyli na wiosnę i wczesną jesienią, zatrudnia zazwyczaj 10 -12 osób. Przerwę wakacyjną robi zimą. Róże kwitną zwykle cztery razy do roku. Jednorazowe ścięcie to blisko 6 tysięcy kwiatów. Ale gdy nie ma dobrej pogody, jest ich znacznie mniej.
- O każdej porze roku sprzedaje się inny kolor. Jasne wiosną, mniej więcej do połowy maja, aż skończy się okres komunijny. W czerwcu zaczyna się sezon ślubny. Wtedy popularne są intensywniejsze odcienie. Ale najwięcej schodzi purpurowych – Lidia rozumie gusta klientów, choć sama woli skromną odmianę Chelsea, o barwie pomarańczowej, z ciemno-zielonymi liśćmi.

Holenderskie mniej autentyczne
- A to jest Hokus-Pokus – właścicielka prowadzi do jednego z foliowych tuneli. Purpurowo-białe płatki kolorystyką zupełnie nie przypominają róż. Już raczej ubarwienie zebry. Lidia uśmiecha się szeroko. Wie, że ta odmiana u wszystkich wywołuje zaskoczenie.
- Genetyka! – podsumowuje jednym słowem.
Ona też lubi kwiaty, ale jej mąż! To dopiero pasjonat! Tkwią w nim rodzinne upodobania do roślin. Wychował się wśród nich i nadal kultywuje ojcowskie zamiłowania. Stał się prawdziwym zapaleńcem. Jeździ bez przerwy na zagraniczne targi. Podpatruje najlepszych i przenosi nowinki na swój grunt.
- Dużo kwiatów sprowadza się teraz z Holandii. Faktycznie, są ładne, ale wyglądają sztucznie. Jakby były z plastiku – krzywi się Rafał Gocyk.
- Cały czas się uczymy. W końcu chodzi o to, żeby kwiat był nie tylko piękny, ale i wytrzymały – dodaje żona.

Z pomocą unijną
- Tej produkcji nie da się całkowicie zmechanizować – Lidia trzyma w ręce niewielki sekator. Niemal przez cały dzień się z nim nie rozstaje.
Gocykom udało się pozyskać pomoc unijną. Mają trzy maszyny, dzięki którym po ścięciu kwiatów nie muszą przejmować się dobieraniem ich według wielkości kwiatu, długości łodygi, a nawet ich kolorem. Łącznie z wiązaniem zajmuje się tym ogromny Rosematic. Jeszcze rok temu w Polsce były tylko trzy tego typu urządzenia.
- Na razie nie nastawiamy się na zyski. Wolimy najpierw zainwestować – Lidia rozgląda się po ogromnych polach.
Niedługo na plantacji powstanie następna szklarnia. Podobnie jak pozostałe róże, zasilać je będzie głównie woda pochodząca z rozmieszczonych w kilku punktach studni.
Kwiaty w tunelach są bardziej wytrzymałe. Nawadnia się je wiosną. Potem podlewa je deszczówka, spływająca przez otwory w folii. Wszystkie jednak wymagają nawozów.

Od tych kolorów można zwariować
- Dziki to te, wymagające szczepienia. Sadzi się je wiosną, a szczepi na przełomie lipca i sierpnia – Lidia podnosi burtę dużego foliowego namiotu.
Róże nie są zbyt wytrzymałe. Niskie temperatury potrafią zniszczyć cały plon.
- Minus 3 stopnie to właściwie maksimum ich możliwości. Dlatego nawet w chłodniach temperatury są powyżej zera – tłumaczy właścicielka.
Choć w pomieszczeniach chłodniczych zimno odczuwa się dość mocno, widok, jaki ukazuje się po otwarciu drzwi, zapiera dech. Poukładane w wiaderkach kwiaty, związane specjalną gumką czekają na zapakowanie.
- Czasem wydaje mi się, że od tych kolorów zwariować można – żartuje Lidia. Ale z dumą patrzy na wypełnione mieszanką barw regały z roślinami.
Jeden różany krzaczek w hodowli sprawdza się przez siedem lat. Potem staje się coraz słabszy i mniej atrakcyjny. Zastępuje się go nowym.
Ewa Solak

Przełom nr 44 (860) 29 X 2008

Czytaj również