Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

W obliczu strajku

30.04.2007 18:38 | 1 komentarz | 4 704 odsłony | red
Jeśli nasza sytuacja się nie poprawi, 10 maja przystąpimy do akcji protestacyjnej – zaznacza przewodniczący Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w chrzanowskim szpitalu, lek. med. Bogdan Krok.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeśli nasza sytuacja się nie poprawi, 10 maja przystąpimy do akcji protestacyjnej – zaznacza przewodniczący Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w chrzanowskim szpitalu, lek. med. Bogdan Krok.

- W zorganizowanym przez nas referendum na 90 głosujących lekarzy aż 83 opowiedziało się za naszymi postulatami. Myślę, że to obrazuje skalę naszej determinacji – podkreśla przewodniczący.
- Oczekujemy na reakcję ze strony rządu. Nie obawiamy się jednak kłopotów, bo ufam naszym lekarzom i wiem, że nawet, jeśli akcja protestacyjna dojdzie do skutku, przeprowadzą ją z dużym wyczuciem i na pewno nie ucierpią na tym pacjenci – zaznacza z-ca dyrektora szpitala Alicja Dobranowska.

Za niskie pensje
Podobnie jak lekarze z całego kraju, także chrzanowscy domagają się podwyżek płac.
Choć, co wynika ze sprawozdania z działalności Szpitala Powiatowego w Chrzanowie, ich średnie płace wynoszą 4,75 tys. zł z dyżurami i 3,4 tys. zł bez dyżurów (brutto), Bogdan Krok uważa, że nie są one rzeczywiste.
- Jako specjalista II stopnia i zastępca ordynatora mam podstawę wynagrodzenia 1,6 tys. zł brutto. Do tego dochodzi 5 proc. premii, maksymalnie 20 proc. wysługa lat i dodatek funkcyjny. W sumie biorę więc ok. 2 tys. zł brutto. Sądzę, że w sprawozdaniu pod uwagę wzięte zostały również koszty, jakie z tytułu zatrudnienia musi ponieść pracodawca – przypuszcza Bogdan Krok.
- Kwoty zawarte w sprawozdaniach są średnimi zarobkami brutto naszych lekarzy. Jedni zarabiają mniej, inni więcej, i zależy to od różnych czynników, m.in. od stopnia specjalizacji, indywidualnie naliczanej wysługi lat itd. Ja również uważam, że są za niskie i okupione ogromnym wysiłkiem. My jednak dostajemy z NFZ fundusz płac w określonej wysokości. Z niego idą pieniądze na świadczenia i na wypłaty, dlatego możliwości podwyżek są bardzo ograniczone – tłumaczy Alicja Dobranowska.
W ubiegłym roku od października lekarze otrzymali podwyżkę w wysokości 35 proc.
- Tu jednak pojawił się problem dowolności wypłat. Bo dyrekcja mogła brać pod uwagę albo wzrost wysokości podstawy wynagrodzenia, albo dodatek, taki jak np. premia. Ponieważ wybrała stały dodatek, więc stawki dyżurowe i inne pochodne wynagrodzeń nalicza się według starych kwot. Poprawa nastąpiła tylko częściowo. Zresztą, ta ustawa obowiązuje tylko do końca roku, a co będzie potem? – zastanawia się przewodniczący.

Kłopoty z dyżurami
Zastrzeżenia budzi w lekarzach także czas pracy.
- Dyżury nie są do niego wliczane, a przecież ciężko na nich pracujemy. Zdarza się, że jestem w pracy od godz. 8 rano w niedzielę do godz. 15 w poniedziałek. Sam nadzoruję nieraz 80 chorych. Zmęczenie i stres mogą przyczyniać się do pogorszenia jakości pracy, a nawet do popełniania błędów – podkreśla.
Z drugiej strony jednak, gdyby lekarze nie dyżurowali, ich płace byłyby jeszcze niższe.
- To przykład przymusu ekonomicznego, obowiązującego w dotychczasowych regulacjach prawnych. Tymczasem prawo unijne jasno stanowi, iż czas pracy lekarzy na dyżurze jest normalnym czasem pracy, zaś ograniczać go powinny zapisy Kodeksu Pracy. Gdyby były one przestrzegane, okazałoby się, iż przy tej liczbie zawodowo czynnych lekarzy w Polsce niemożliwym byłoby zapewnienie funkcjonowania zakładów opieki zdrowotnej w ruchu ciągłym, bo lekarzy po prostu brakuje – argumentuje Bogdan Krok.
- Łatwo mówić o wliczaniu dyżurów do czasu pracy, ale wykonanie tego na razie nie jest możliwe. Pisaliśmy w tej sprawie do ministerstwa. Odpowiedziano, że póki co obowiązuje u nas prawo polskie – mówi zastępca dyrektora.
Dodaje, że dyrekcja zaproponowała lekarzom trzy rozwiązania: pracę w systemie trzyzmianowym, kontrakty, lub zasadę opt out (lekarz musi wyrazić zgodę na pracę w nadgodzinach w wymiarze większym, niż dopuszcza Kodeks).
- Teraz czekamy na odpowiedź lekarzy, bo to od nich zależy, co wybiorą – zaznacza A. Dobranowska.

Czy odejdą?
- Mamy obawy, że jeśli nie zastrajkujemy, nikt z nami nie będzie chciał rozmawiać. A w skali kraju taka sama sytuacja ma miejsce w kilkuset zakładach opieki zdrowotnej. Zdajemy sobie sprawę, że nie zależy to wyłącznie od naszej dyrekcji, bo tu potrzebne są konkretne zmiany ustawowe – przekonuje Bogdan Krok.
W sąsiednim Jaworznie już pojawiły się problemy kadrowe. Lekarzy, podobnie, jak pielęgniarek, zaczyna brakować.
- Obawy przed odejściem lekarzy są zawsze. Nie chodzi tu tylko o wyjazdy zagraniczne, bo patriotyzm lokalny powoduje, że każdy w jakiś sposób związany jest ze swoim regionem. Dlatego mam nadzieję, że nie wszyscy wyjadą. Chodzi głównie o rozwiązania systemowe – podkreśla Alicja Dobranowska.
Gorzej wygląda sytuacja jeśli chodzi o pielęgniarki. Modyfikacji uległ system ich kształcenia. Od kilku lat, żeby zostać wykwalifikowaną pielęgniarką, trzeba zdobyć wyższe, (przynajmniej licencjat) wykształcenie.
- Polikwidowano wszystkie licea pielęgniarskie, dlatego od dwóch lat nie przyjęliśmy żadnej stażystki z naszego terenu, bo takich nie było. Chcielibyśmy zmienić tę sytuację. Współpracujemy z Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości i Marketingu i liczymy, że uda się tam stworzyć kierunek pielęgniarski, bo przecież bazę praktyczną możemy udostępnić. Sądzę, że wśród naszych specjalistów znaleźliby się chętni do ich kształcenia – mówi zastępca dyrektora.
Ewa Solak

PRZEŁOM nr 18 (783) 30 IV 2007