Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

W Valeo boją się zwolnień

26.02.2009 16:14 | 1 komentarz | 11 612 odsłon | red
Obawiają się utraty pracy. Zdają sobie sprawę z fatalnej sytuacji rynkowej i sami proponują rozwiązania. Nie mogą jednak dogadać się z szefem, a ten - jak twierdzą - ma ich „w głębokim poważaniu”. Coraz więcej ludzi, nie z własnej woli, odchodzi z chrzanowskiego oddziału Valeo - firmy zajmującej się produkcją samochodowych systemów świetlnych.
1
W Valeo boją się zwolnień
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Obawiają się utraty pracy. Zdają sobie sprawę z fatalnej sytuacji rynkowej i sami proponują rozwiązania. Nie mogą jednak dogadać się z szefem, a ten - jak twierdzą - ma ich „w głębokim poważaniu”. Coraz więcej ludzi, nie z własnej woli, odchodzi z chrzanowskiego oddziału Valeo - firmy zajmującej się produkcją samochodowych systemów świetlnych.

- Nie informują nas ani o zwolnieniach, ani o rozwiązaniach umów - denerwuje się Sebastian Pająk, przewodniczący NSZZ Solidarność w chrzanowskim Valeo. Jak twierdzi, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy z zakładu odeszło 130-150 osób. Setka to ludzie zatrudniani na zasadach agencyjnej pracy tymczasowej. Podpisują miesięczne umowy. Kolejnych 30-50 osób to już pracownicy zatrudniani przez Valeo. -

Nie było zwolnień grupowych, ale ludzie byli, i ich nie ma - mówi Pająk i przybliża zasady pozbywania się pracowników. - Części skończyły się umowy zawarte na czas określony. Nie przedłużono ich. Z innymi podobne po prostu zerwano - mówi. W poniedziałek w chrzanowskim zakładzie pojawiła się ulotka „Zaciskanie pasa”, podpisana przez NSZZ Solidarność. Związek poinformował w niej o odczuwalnych skutkach kryzysu gospodarczego i ostatnich rozmowach z dyrektorem. Przedstawił też swoją propozycję przeczekania kryzysu. Poinformował ponadto, że zapoznał z nią dyrektora Andrzeja Kołaciaka. Ten jednak już po raz kolejny nie spotkał się ze związkowcami, nie kontynuował tematu. - Obraził się na mnie - mówi Pająk. Przypuszcza, że to efekt propozycji, która zakładała ograniczenie kosztów zakładu z uwzględnieniem nie tylko pracowniczych, ale i dyrektorskiej, kieszeni. Tymczasem ludzie są przerażeni. -

Żona nie pracuje. Mamy dwójkę dzieci - mówi zdenerwowany pracownik Valeo. Boi się dyrekcji, więc nie chce ujawniać swoich danych (te do wiadomości redakcji). Uważa, że pracowników zmusza się do podpisywania bezpłatnych urlopów. Jeśli tego nie chcą uczynić, straszy się ich zwolnieniem.

W swojej ulotce Solidarność wytknęła Kołaciakowi jeszcze jedną rzecz, która kole w oczy szarych pracowników - wyjazd na narty służbowym samochodem. - Kiedy przyjechał do pracy, na dachu wozu miał uchwyty na narty. Najwyraźniej nie zdążył ich zdjąć. O czym to świadczy? - pyta retorycznie oburzony pracownik Valeo, jedyny żywiciel rodziny.

Wczoraj dodzwoniliśmy się do dyrektora Kołaciaka. Poprosiliśmy o ustosunkowanie się do zarzutów zawartych w ulotce Solidarności. Nie chciał jednak z nami rozmawiać. Skierował do Roberta Gałązki, szefa Valeo w Polsce. Tyle tylko, że związkowcy stawiają zarzuty szefostwu chrzanowskiego oddziału. Nie mają zastrzeżeń do polityki Valeo. - Nie udzielam informacji - skończył Kołaciak. Wczoraj, kiedy dotarł do nas sygnał o problemie w chrzanowskiej firmie, w biurze w Skawinie nie było dyrektora Roberta Gałązki. Sekretarka poinformowała nas, że będzie uchwytny dopiero dzisiaj (środa).
Tadeusz Jachnicki

Przełom nr 5 (873) 4.02.2009

Czytaj również