Praca, biznes, edukacja
Na bruk. Jest kryzys.
Zwolnienia w Valeo w Chrzanowie i Maflow w Chełmku. Trzebiński Ferpol zamknięty. Bez pracy zostało kilkaset osób, a to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Widać już pierwsze skutki kryzysu. Na ziemi chrzanowskiej, tak jak w całej Europie, najbardziej uderza w przemysły motoryzacyjny i metalurgiczny.
Komisarz studzi emocje
W Parlamencie Europejskim zorganizowano debatę poświęconą trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się producenci samochodów. Komisja Europejska zapowiada przygotowanie propozycji pomocy dla branży. Komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości Günter Verheugen studzi jednak emocje.
- Nie budźmy nadziei, których nie będzie można spełnić - mówi.
Europejski sektor motoryzacyjny zatrudnia 12 milionów pracowników, co stanowi 6 proc. wszystkich miejsc pracy w UE. W 2007 roku wyprodukowano w UE 19,6 miliona pojazdów, w roku 2008 już o jeden milion mniej. Jednak wciąż przemysł samochodowy to jeden z kluczowych sektorów europejskiej gospodarki, który szczególnie ucierpiał wskutek globalnego kryzysu.
Guido Sacconi, eurodeputowany z Włoch, przewiduje, że niebawem może dojść do utraty dwóch milionów miejsc pracy w UE, zwłaszcza w branży części zamiennych. Na ziemi chrzanowskiej zwolnienia już się zaczęły.
Tutaj zwalniają
Zdaniem dyrektora generalnego Valeo Roberta Gałązki trudno przewidzieć, co stanie się w najbliższych miesiącach. Wiadomo, że do tej pory tylko w chrzanowskim oddziale firmy pracę straciło ok. 150 osób (100 było zatrudnionych na zasadach agencyjnej pracy tymczasowej). W chełmeckim Maflow, największym pracodawcy w gminie, już końcem ubiegłego roku mówiło się o tym, że firma pożegnała się z ok. 40 pracownikami.
- Nie zwalniano. Po prostu nie przedłużono umów o pracę - mówi Andrzej Saternus, burmistrz Chełmka.
Przyznaje, że od piątku odwiedza kolejnych przedsiębiorców działających w chełmeckiej strefie przemysłowej. Pierwszego dnia przekroczył próg pięciu zakładów, łącznie zatrudniających ok. 600 osób.
- Każdy się boi, ale na razie nie musi zwalniać - mówi Saternus.
Nie ma wśród nich i nie będzie firmy Alma, producenta opakowań, która wyprowadziła się z chełmeckiej strefy przemysłowej, zwalniając ok. 80 osób.
- Dwa zakłady wybudowali w innych rejonach Polski. Tutaj dzierżawili, więc lokując się w swoich obiektach, zeszli z kosztów - dodaje Starenus.
Przyznaje, że właściciele firm, które pozostały w strefie, upatrują szansy w słabej złotówce. Liczą na owocny eksport.
Nadziei wyzbył się już Ferpol. Trzebiński zakład zwolnił wszystkich. Na bruku znalazły się 22 osoby.
- Przemysł hutniczy jest w fatalnej sytuacji. Musieliśmy tak postąpić - wyjaśnia Sławomir Firlej, dyrektor spółki.
Dodaje, że taki krok nie oznacza jednak likwidacji.
- Zbyt dużo zainwestowaliśmy. Musimy poczekać na lepsze czasy i wznowimy działalność. Wtedy znów będziemy przyjmować ludzi do pracy - zapowiada Firlej.
Zdradza, że już pojawiły się sygnały ze Słowacji, Włoch i Niemiec. Może więc pojawią się nowe zamówienia, a co za tym idzie i miejsca pracy. Nie zmienia to jednak faktu, że zwolnieni wciąż czekają na zaległe pensje.
- Wszystkie wyrównamy - zapewnia dyrektor.
Na razie spokojnie
Zdaniem Macieja Kleszcza, dyrektora Przedsiębiorstwa Metali Nieżelaznych „Bobrek” w Bobrku, które zatrudnia obecnie 120 pracowników, a wraz z firmami zależnymi 240 - kryzys gospodarczy jest już odczuwalny, ale na razie nie zmusza do zwolnień. Podobnie jest w Fabryce Maszyn Budowlanych i Lokomotyw Bumar - Fablok SA.
- Na razie nie zwalniamy. Pracujemy pełną parą - zapewnia prezes zarządu Piotr Majcherczyk.
Tadeusz Jachnicki
tadeusz.jachnicki@przelom.pl
Przełom nr 6 (874) 11.02.2009