Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

Gradobicie, a po nim kryzys

20.05.2009 14:13 | 1 komentarz | 3 255 odsłony | red
Straty spowodowane przez naturę, brak dotacji ze strony państwa i niemożność skorzystania z zewnętrznych pieniędzy spowodowały, że krzeszowicka spółka Produkcja i Hodowla Roślin Ogrodniczych stanęła przed widmem zapaści.
1
Gradobicie, a po nim kryzys
Ewa Pająk przypomina, że pierwszym ciosem dla zakładu było gradobicie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Straty spowodowane przez naturę, brak dotacji ze strony państwa i niemożność skorzystania z zewnętrznych pieniędzy spowodowały, że krzeszowicka spółka Produkcja i Hodowla Roślin Ogrodniczych stanęła przed widmem zapaści.

Znana w całej okolicy z produkcji ogórków i pomidorów dawna „Witaminka”, niegdyś prężnie działająca i rozwijająca się, obecnie szuka sposobów na przetrwanie.

Sprzedać majątek
Od 2000 roku PHRO stawiała na modernizację. Inwestycje pochłonęły ponad 20 mln zł.
- W 2004 r. wybudowaliśmy trzy hektary nowoczesnych szklarni. Kolejne 1,6 ha postawiliśmy w ubiegłym roku - wylicza prezes.
Żeby móc inwestować, PHRO wystawiła na sprzedaż kilka działek, m.in. tę za przejazdem kolejowym, w kierunku Tenczynka, gdzie powstać ma nowe osiedle mieszkaniowe. Sprzedażmajątku stała się koniecznością, więc na stronach internetowych i w prasie stale pojawiają się ogłoszenia o przetargach na kilkuhektarowe działki.

Największym ciosem okazało się gradobicie, jakie w czerwcu ubiegłego roku spustoszyło okolicę. Porozbijane szklarnie, zniszczone uprawy. Trzeba było wstawić 30 tys. m sześc. szkła, żeby naprawić wyrządzone szkody.

- Majątek trwały można naprawić, ale nie da się odzyskać zniszczonych roślin. Nikt nie chce ubezpieczyć produkcji pod szkłem, bo ryzyko przy zmieniającym się klimacie jest ogromne. Pieniędzy ledwie wystarczyło na kupno szkła - opowiada Ewa Pająk.

Do restrukturyzacji
Wydawać by się mogło, że sprzedaż nieruchomości poprawi sytuację spółki. Tak się jednak nie dzieje.
- Kryzys spowodował zastój na rynku nieruchomości. Równoczesny brak dochodów sprawił, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji - tłumaczy prezes.

Agencja Nieruchomości Rolnych, zarządzająca PHRO w imieniu Skarbu Państwa, zadecydowała o przejęciu 12 ha szklarni przez zajmującą się tą samą branżą państwową spółkę „Polan”. Ta, dzierżawiąc szklarnie, nadal prowadzi produkcję ogórków i pomidorów.
- Nam została hodowla, sprzedaż nasion i Centrum Ogrodnicze - rozkłada ręce prezes Pająk. Tłumaczy, że jako spółka będąca własnością Skarbu Państwa, jest praktycznie pozbawiona możliwości skorzystania z pieniędzy unijnych. Nie otrzymuje również żadnych dotacji.
- Wielu spośród 170 naszych pracowników przeszło do „Polana”. Niebawem będziemy musieli jednak zwolnić około 30 osób. Nie mamy wyjścia, musimy się restrukturyzować - zaznacza kobieta.

Zależy od ceny euro
- O majątku, dzierżawie, czy przekształceniach decyduje właściciel. My nie mamy na to wpływu - przyznaje Ewa Pająk. Podkreśla, że przyszłość zakładu zależy od koniunktury na rynku. Dzierżawa szklarni przez spółkę „Polan” trwa jedynie przez część roku - od wiosny do jesieni, czyli wtedy, gdy trwa produkcja. Przez resztę roku PHRO musi radzić sobie sama.

- Liczymy, że produkcja przyniesie wystarczający zysk - mówi kobieta. Przypomina, że w ubiegłym roku, gdy euro traciło na wartości, zakład ponosił spore straty. Teraz kurs euro jest wysoki, więc i cena sprzedaży powinna być lepsza. Dodaje, że szyld nie zawsze jest ważny. Istotne natomiast jest to, aby spółka nadal mogła produkować, a ludzie mieli pracę.
Ewa Solak

Przełom nr 13 (881) 1.04.2009