Praca, biznes, edukacja
Dłużnicy (na razie) śpią spokojnie
Krajowy Rejestr Długów miał być batem na nieuczciwych kontrahentów, ale jak ustaliliśmy, lokalne firmy z niego nie korzystają.
Do działającego od pięciu lat Krajowego Rejestru Długów Biuro Informacji Gospodarczej SA trafiają osoby i firmy uporczywie unikające płacenia długów. Tracą w ten sposób wiarygodność w kontaktach handlowych. Mają znacznie utrudniony dostęp do kredytów i innych usług (m.in. kupno telefonu, czy szerokopasmowego internetu). Postanowiliśmy sprawdzić, czy KRD jest skutecznym narzędziem windykacyjnym dla lokalnych podmiotów gospodarczych.
Windykacja dopiero od stycznia
Na zlecenie ZKKM-u kontrole biletów w autobusach komunikacji miejskiej wykonuje firma „Vector”. Rocznie wystawia 5-6 tysięcy mandatów. Na początku tego roku w autobusach pojawiły się naklejki z informacjami, że gapowicze trafią do Krajowego Rejestru Długów. Ale jak się okazuje, na „czarnej liści” nie ma dotąd żadnej osoby zalegającej z zapłatą takiego mandatu.
- Tyle trzeba przy tym wykonać czynności, że musielibyśmy zatrudnić dodatkową osobę, a my działamy nie tylko na zlecenie ZKKM-u. Jednak już od stycznia będziemy mieć moduł dostępu do Krajowego Rejestru Długów. Wtedy zostaną wpisani do niego pierwsi niesolidni pasażerowie. Rozpoczniemy od osób z największymi zaległościami. Rekordziści mają niezapłaconych po kilkanaście mandatów na kwoty sięgające nawet 5 tysięcy złotych. Raz jeszcze wyślemy dłużnikom poleconym listem wezwanie do zapłaty. Jeśli pieniędzy nie dostaniemy w ciągu miesiąca, wystąpimy do KRD – informuje Łukasz Pyszkowski z firmy „Vector”.
Takich wniosków może być sporo. Mandaty kredytowe w terminie płaci tylko 30 procent pasażerów. Czy widmo znalezienia się w KRD poprawi tę statystykę? Pracownicy „Vectora” mają nadzieję, że tak.
W Krzeszowicach zrezygnowali
Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa „Przyjaźń” w Krzeszowicach współpracowała z Krajowym Rejestrem Długów ponad rok. W tym czasie jednak żaden najemca, zalegający z płatnościami, nie trafił do bazy danych KRD.
- Wpisanie do rejestru ma sens tylko przy bardzo dużych zaległościach. Nasi najwięksi dłużnicy zostali eksmitowani do specjalnego baraku, który od 2005 roku należy do gminy i jest przeznaczony na mieszkania socjalne. Urządziliśmy w nim 11 mieszkań. W związku z tym, że spółdzielnia finansowała jego zakup i adaptację, do naszej dyspozycji pozostaje siedem lokali. W tej sytuacji ponad rok temu zrezygnowaliśmy ze współpracy z KRD, by nie ponosić kosztów. Chodziło o 360 złotych miesięcznie – informuje Wacław Lizończyk, prezes krzeszowickiej spółdzielni, zarządzającej 1086 lokalami.
Chrzanowska Powszechna Spółdzielnia Mieszkaniowa jest osiem razy większa od krzeszowickiej. Zaległości lokatorów przekraczają dwa miliony złotych. Ale i tam na razie zalegający z opłatami nie trafili na ogólnopolską „czarną listę”. Jak nas poinformował prezes Aleksander Biegacz, spółdzielnia wystąpiła ostatnio z pismami do kilkudziesięciu największych dłużników. Jeśli nie uregulują zaległości w ciągu miesiąca, ich dane trafią do KRD. W grudniu okaże się, jak ten straszak podziała.
Marek Oratowski
Przełom nr 49 (865) 3.12.2008