Nie masz konta? Zarejestruj się

Z Waszej strony

Burmistrz to ma klawe życie

19.11.2013 11:38 | 1 komentarz | 1 805 odsłona | red
Kampania wyborcza do samorządu już trwa. W Chrzanowie wymienia się kilka potencjalnych kandydatów do funkcji burmistrza, a inni czekają z decyzją przyczajeni. Nie jest łatwo zostać burmistrzem, ale kto raz załapie się na tę funkcję, może tak egzystować bez ograniczeń czasowych.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kampania wyborcza do samorządu już trwa. W Chrzanowie wymienia się kilka potencjalnych kandydatów do funkcji burmistrza, a inni czekają z decyzją przyczajeni. Nie jest łatwo zostać burmistrzem, ale kto raz załapie się na tę funkcję, może tak egzystować bez ograniczeń czasowych.

Kombinacja rozwiązań ustawowych, tradycji i obyczajów w samorządach sprawia, że jest to najlepsza polityczna „fucha” jaka może się komuś przytrafić. Taki burmistrz, to pensję ma w wysokości uposażenia premiera, korzysta sobie z różnych przywilejów - na przykład nie płaci za miejsca parkingowe chociaż dojeżdża do pracy jak każdy inny, większość spraw może załatwić samochodem i telefonem na koszt podatników, sprawy bieżące załatwia sekretarka, a decyzje podejmują tzw. doradcy. Burmistrz nie jest nadmiernie niepokojony przez media i prawie nigdy nie ponosi odpowiedzialności za złe decyzje. Zawsze może powiedzieć, że to wina radnych. Najlepsze jest to, że w razie czego, swoją funkcję może sprawować nawet z więzienia. Utrata stanowiska jest tak mało prawdopodobna, że prawie niemożliwa. Ponadto, odkąd zmieniono ordynację wyborczą do samorządów i burmistrza wybiera się w wyborach bezpośrednich, a odwołać można go tylko w referendum, została odwrócona rzeczywista zależność pomiędzy organem stanowiącym (radnymi), a organem wykonawczym (burmistrzem). Żaden radny nie zaryzykuje konfliktu z burmistrzem, czyli z największym pracodawcą w okolicy.

Aby zostać burmistrzem po raz pierwszy trzeba trochę popracować w kampanii wyborczej, zaryzykować odpowiednią sumę pieniędzy, albo zwyczajnie trzeba mieć szczęście i sprzyjający zbieg okoliczności. Później już idzie jak po przysłowiowym maśle. Podstawowy warunek to zadbać w czasie pierwszej kadencji o przychylność określonej ilości wyborców. Dzisiaj dozgonną wdzięczność każdego wyborcy można zapewnić sobie w jeden sposób - za pracę ludzie zrobią wszystko. Tak więc każdy, który swoje miejsce pracy lub pracę dla członka rodziny zawdzięcza burmistrzowi, albo tak przynajmniej myśli, tworzy tzw. twardy elektorat burmistrza. Stąd każde miejsce pracy, od sprzątaczki do dyrektora, zaraz po wygranych wyborach, obsadza się „swoimi”. Każdy taki „swój” i jego rodzina, to co najmniej kilka pewnych głosów. Jeżeli dodamy do tego niską frekwencję wyborczą i naturalną skłonność wyborców do oszczędnego gospodarowania rozumowaniem, która przejawia się oddawaniem głosów na najlepiej zareklamowanego kandydata, mamy receptę dla każdego burmistrza na sukces w postaci nieustającej reelekcji.

Samorządy zostały powołane do tego, aby przedstawiciele lokalnej społeczności, burmistrz również, dbali przede wszystkim o sprawy mieszkańców. Trudno jednak być altruistą w obliczu takiej skali bezrobocia oraz, kiedy znaczna część ofert pracy to praca na „umowach śmieciowych”. Trudno też w takich okolicznościach wymagać od lokalnych polityków, aby nie zadbali o własne interesy i interesy swoich bliskich i znajomych. Naiwnością byłoby więc sądzić, że ktoś, kto kandyduje na burmistrza robi to dla dobra naszego, a nie dla dobra swojego. Nie jest jednak tak, że uczestniczenie w wyborach nie ma sensu. Idąc jednak do wyborów należy wyważyć, który z kandydatów tego dobra dla siebie potrzebuje najmniej, albo który z kandydatów ma tego dobra wystarczającą ilość – taką, aby nie musiał rzucać się na każdy publiczny grosz.

Są tacy, którzy twierdzą, że trzeba stawiać na młodość, czyli wybierać młodego. Ale młody przecież tego dobra dla siebie potrzebuje jak najwięcej. Będąc na początku drogi życiowej niewiele ma. Ani majątku, ani doświadczenia, ani wyobraźni, ma za to duże kredyty i duże potrzeby. Przecież, kiedy mamy jakiś poważny problem np. ze zdrowiem, nie szukamy młodego lekarza, tylko takiego z jak najdłuższą praktyką i jak największym doświadczeniem. Może więc na burmistrza wybierać przedstawicieli ze „średnio-starszego” pokolenia? Ale wtedy inni twierdzą, że jak się wybierze „starego”, to nic się nie zmieni, bo do głosu dochodzą stare układy. Mamy więc dylemat: co lepsze – stare układy i rozwaga, czy nowe układy i pazerność? A w wyborach uczestniczyć trzeba i obowiązkowo kogoś wybrać trzeba, bo zarządzanie gminą, choćby taką jak Chrzanów, to poważny problem. Po za tym, gdyby zrobić tak, żeby w każdej kadencji gminą zarządzał, ktoś inny, to zanim by się zorientował gdzie i jak przekombinować na własną korzyść, to kadencja by się właśnie skończyła. Na początku więc każdy, musi postępować w miarę uczciwie.

Nieuczestniczenie w wyborach, to przysługa dla tych, którzy nie chcą żadnej zmiany, bo im się to zwyczajnie opłaca. Tacy pójdą do wyborów na pewno i odpowiednio dla siebie zagłosują. Pójdą też niektórzy, którzy chcą zmiany, ponieważ albo mają świadomość sytuacji, albo myślą, że im się to będzie opłacać, ale ci będą w znacznej mniejszości. Zaś tacy, którzy nie są zadowoleni, a są w znaczącej większości, zwykle nie idą do wyborów. Dzięki temu większość z mniejszości może się chełpić, że ma społeczny mandat do sprawowania swoich funkcji i może bez przeszkód doskonalić się przez kilka kadencji w tworzeniu różnych układów (w złym tego słowa znaczeniu).

Otwartą kwestią pozostaje pytanie - kto na burmistrza skoro i tak ktoś musi być ? Wychodzi chyba na to, że jeżeli wybralibyśmy na burmistrza kogoś niebiednego, niegłupiego, a z doświadczeniem życiowym większym niż ukończenie studiów, to może byłaby większa szansa na klawe życie również dla wyborców? No i żeby jeszcze nie miał paskudnego charakteru.
KALINA