Przełom Online
Prezentowane podczas kazania treści są dla mnie ciężkostrawne, ale znalazłam dostawcę chrześcijańskich kulek mocy

Jednocześnie zasmucił i zafascynował mnie fakt, że z książki osoby świeckiej wyniosłam więcej nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim nadziei i pokrzepienia niż z wszystkich szkolnych katechez będących moim udziałem, a uczennicą byłam pilną. Boskie zwierzęta koncentrują się na kwestiach spożywania mięsa, a także na tych aspektach ekologii, które bezpośrednio wiążą się z fauną.
Hołownia zaimponował mi rozległym researchem, którego się podjął przed napisaniem książki. W tekście czytelnik znajdzie potężną bazę zweryfikowanych, rzetelnych danych naukowych oraz statystycznych zaczerpniętych z wiarygodnych źródeł. Są nimi szanowane, zagraniczne czasopisma popularnonaukowe, roczniki ekologiczne czy prowadzone przez profesjonalistów portale internetowe dla zielonych bądź tych, którym do tego koloru coraz bliżej. Doceniam finezję, z jaką autor wkomponował w te suche fakty fragmenty Słowa Bożego, które idealnie ze sobą korespondują i dopełniają się wzajemnie.
Dla mnie, jako chrześcijanki takie przenikanie się Biblii oraz obiektywnej wiedzy jest tym bardziej frapujące, gdyż przemawia za możliwością życia prawdami wiary na co dzień bez poczucia zacofania, tępoty czy ignorancji. Erudycja Hołowni wydaje się być jego najznakomitszym znakiem rozpoznawczym - także na papierze. Za niepodważalny atut autora uznaję również sprawiającą wrażenie szalenie naturalnej, bezpretensjonalnej umiejętność łączenia górnolotnych słów z przystępnym humorem i bezpośredniością przekazu.
Czytając Boskie zwierzęta, odbiorca nie czuje się edukowany, pouczany lub - nie daj Boże - piętnowany. Autor podaje czytelnikowi swoją mocną, zaprawioną w chrześcijańsko - świeckich spedycjach dłoń i z troską, radością przemierza z nim kolejne rozdziały. W każdym momencie możemy poprosić przewodnika o przerwę. Hołownia bowiem już we wstępie uprzedza, że rozdziały absolutnie nie muszą być czytane według zaproponowanej przez wydawnictwo kolejności. Czytelnik ma prawo wybrać intrygujące go zagadnienia. Wybiórcze zapoznawanie się z treścią książki jednocześnie nie grozi utratą sensu ani płynności lektury. Uważam, iż jest to naprawdę praktyczne rozwiązanie, które przy tym dyskretnie akcentuje szacunek do czasu, potrzeb i poglądów czytającego. W Boskich zwierzętach doszukamy się nienachalnej, acz popartej teoretycznymi, racjonalnymi wywodami zachęty do zmodyfikowania swoich nawyków żywieniowych poprzez zredukowanie ilości spożywanego mięsa oraz świadome wybieranie produktów odzwierzęcych pochodzących z hodowli respektujących prawa istot żywych.
Dietetyczne rozważania Hołowni przybierają miejscami bardziej antropologiczny charakter. Czytelnik - mniej lub bardziej świadomie - skłania się ku refleksji nad relacją ludzkości ze zwierzętami i naturą w ogóle. Nad miejscem zwierząt w światopoglądzie człowieka II tysiąclecia. Nad konsumpcjonizmem. Nad etyką przy sklepowej ladzie i w barach szybkiej obsługi.
Autor dąży do tego, by przy następnym uchyleniu drzwi lodówki, oprócz światła w jej wnętrzu zaświeciła się także lampka ostrzegawcza w ludzkim umyśle. Pomocne mogą okazać się w tym wypadku bardzo pragmatyczne, zwięzłe, łatwe w zastosowaniu wskazówki, których pisarz udziela na końcu wydawnictwa. Zastrzega równocześnie, że i on się do nich stosuje, ponieważ nadal nie jest w pełni usatysfakcjonowany swoimi żywieniowymi poczynaniami. Takie stwierdzenie tym bardziej motywuje czytelnika, który nie czuje presji wywiązania się z każdej instrukcji, a dostrzega w niej kuszący potencjał.
Boskie zwierzęta zostały wydane przez Znak z klasą, minimalizmem i smakiem. W końcu to, co najważniejsze na ogół znajduje się pomiędzy przyciągającymi wzrok konsumenta okładkami. Tak też się dzieje w tym przypadku.
Wspaniale jest mieć na rynku wydawniczym kogoś, od kogo można zasięgnąć porady w sprawach chrześcijaństwa, moralności, humanizmu. Kogoś, kto nie jest w swojej twórczości zapalczywy, zatwardziały, bezwzględny ani autorytarny. Kogoś, komu - jak się wydaje - można zaufać. Kogoś, z kim praca nad istotą człowieczeństwa będzie łatwiejsza, bardziej przystępna i owocna, bo wykonywana pod czujnym okiem wykształconego, doświadczonego i praktykującego profesjonalisty. Cudownie jest zamiast konieczności otrzymać propozycję. Zamiast stereotypowego myślenia zaznajomić się z nową, odkrywczą siłą argumentów. Fantastycznie jest móc później prężyć mięśnie duszy. Świadomość, że w czasie treningu na macie zostawiło się wszystkie swoje wątpliwości, rozkojarzenia, nieścisłości, jest zbawienna. Radość z nowej, wytrzymałej, stabilnej kondycji własnego systemu wartości jest natomiast bezcenna.
Komentarze
9 komentarzy
Uciecha z głupoty własnej
Logicki locuta, causa finita... Kiedy już kupisz sobie jakąś książkę Tokarczuk i ją odeślesz (możesz nawet mnie), kup sobie słownik wyrazów obcych. Ale korzystaj, nie odsyłaj!
Populizm w wykonaniu teraźniejszego rządu nie ma negatywnych skutków dla większości społeczeństwa.
@ TW_Rysiek. Polacy nie oczekują ludzi do rządzenia. Merytorycznych, ekonomistów, prawników czy socjologów. Polacy oczekują populistów i tacy rządzą. Szymon jak najbardziej się kwalifikuje w te widełki i ma szanse rządzić.
Głosować na Szymona Kotłownie (jako alternatywę dla "po-pis-u") to mogą tylko niepełnosprawni umysłowo. Ale w polskim cyrku nic mnie nie zdziwi. Dobry materiał na populistę, kaznodzieję, ekologa, prezentera tv, głos na stacjach pkp, ale do rządzenia to on się nie nadaje...
Piąta kolumna w postaci tefałenowskiej szczujni dzielącej nasz naród, wywnioskowała, że partia POszustów chyli się ku upadkowi, dlatego stworzyła swoją partię ze swoim pupilkiem Szymonkiem, który dostarcza boskim zwierzątkom ''chrześcijańskich kulek mocy''. Z tą jego książką może się stać to samo co z książkami naszej ostatniej noblistki, której czytelnicy te jej wypociny odsyłają;https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/210609747-Odsylaja-ksiazki-Tokarczuk-Pojda-na-aukcję -na-rzecz-LGBT.html
@jdowbecki to taki samolub, co innych nie lubi. Ktoś mu natłukł do głowy, kogo ma wielbić, a kogo opluwać i atakować. W głowie ustawione tylko zero-jedynkowe, biało-czarne i nic poza tym. No cóż, nieszczęśliwy człowiek.
Logicki, nie odrywaj się od swojego kotlecika. Wracaj do niego, bo Twój mózg woła o pomoc.
Czyżby Przełom rozpoczął kampanię wyborczą tefałenowskiego pupilka?