Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Licytacja za długi

12.03.2009 14:45 | 0 komentarzy | 4 572 odsłony | red
Obecnie słowo licytacja kojarzy się najczęściej z dobrą zabawą, związaną z zakupami na którymś z internetowych serwisów aukcyjnych. Przed drugą wojną światową licytacja dla wielu oznaczała przepadek dorobku całego życia.
0
Licytacja za długi
Edykt licytacyjny wystawiony przez sąd w Chrzanowie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Obecnie słowo licytacja kojarzy się najczęściej z dobrą zabawą, związaną z zakupami na którymś z internetowych serwisów aukcyjnych. Przed drugą wojną światową licytacja dla wielu oznaczała przepadek dorobku całego życia.

Wystarczyło przestać płacić nawet niewielki kwoty za towary kupione w sklepie ,,na zeszyt”, aby wierzyciel zgłosił sprawę do sądu i spowodował zlicytowanie majątku dłużnika. Przypadki takie wcale nie były rzadkością. W latach dwudziestych XX wieku chrzanowski sąd powiatowy miał ponad setkę takich spraw miesięcznie.

Licytacja nie musiała dotyczyć całego majątku. Sprzedawano tyle, ile było potrzeba do zaspokojenia żądań wierzyciela. Sąd wystawiał dokumenty zwane edyktami licytacyjnymi. Mogły one dotyczyć rzeczy ruchomych lub nieruchomości. Przy licytacji nieruchomości na edykcie zamieszczano ich listę. Gdy licytowano większą ilość przedmiotów, zapisywano tylko ich rodzaj, np. narzędzia czy sprzęty domowe.

Do licytacji przeznaczano te przedmioty, które łatwo mogły znaleźć nabywców. Z rzeczy ruchomych były to zwykle poszukiwane narzędzia rolnicze, np sieczkarnie. Na edyktach licytacyjnych często figurują także maszyny do szycia oraz meble. Sprzedaż odbywała się na terenie nieruchomości należącej do dłużnika. O oznaczonej porze mogli tam pojawiać się potencjalni nabywcy, którzy mieli wyznaczony czas na obejrzenie przedmiotów a potem odbywała się ich licytacja.

Gdy licytowano mniejsze przedmioty, lub gdy ich ilość była niewielka, organizowano licytacje sądowe przedmiotów należących do różnych osób. Chrzanowski sąd grodzki wydawał wtedy dokument ,,Dozwolenia egzekucji”, na podstawie którego działał komornik. Mógł ,,dłużnikowi z majątku ruchomego u niego znajdującego się tyle odebrać i do sądu złożyć, lub gdyby przechowywanie sądowe nie było wskazanem, oddać osobie trzeciej w przechowanie, ile wynosi ściągnąć się mająca kwota wraz z kosztami. Odebrane przedmioty, o ile nie są pieniędzmi lub obligacjami publicznemi, należy sprzedać przy najbliższej sądowej licytacji zmysłowych rzeczy ruchomych, ewentualnie nawet niżej ceny szacunkowej. Z ceny kupna pokryje się kwotę ściągnąć się mającą wraz z kosztami egzekucji a resztę wyda się stronie.”

Licytowanie dotykało nie tylko majątki chłopskie, robotnicze czy rzemieślnicze. Ta przykra procedura była także udziałem hrabiego Szembeka z Poręby Żegoty. Na licytację wystawiono zwierzęta z jego folwarku i jakieś nieruchomości. Podobno jednak do sprzedaży nie doszło z braku chętnych do zakupu i niedługo potem zaległości podatkowe zostały hrabiemu umorzone. Najczęściej jednak licytacji dochodziły do skutku i dłużnicy tracili swój majątek. W pamięci starszych mieszkańców pozostały przypadki sprzedawania dobytku osób, które wpadały w długi kupując na kredyt trunki w karczmach prowadzonych przez Żydów. Okrutne w ich odczuciu były także licytacje narzędzi stanowiących podstawę utrzymania rzemieślnika i jego rodziny.
(l)

Przełom nr 7 (875) 18.02.2009