Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Trupy pod wiaduktem

22.09.2010 12:54 | 0 komentarzy | 7 557 odsłon | red
TRZEBINIA. Co stało się z ciałami kilkudziesięciu osób rozstrzelanych w sąsiedztwie dzisiejszego wiaduktu? Istnieje podejrzenie, że nadal mogą spoczywać w dołach wykopanych przez siebie tuż przed egzekucją. - Taką sprawę trzeba zgłosić w najbliższym oddziale IPN - mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.
0
Trupy pod wiaduktem
Józefa Gwizdała mogła już dawno nie żyć, gdyby nie uciekła pijanemu żołnierzowi Wehrmachtu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

TRZEBINIA. Co stało się z ciałami kilkudziesięciu osób rozstrzelanych w sąsiedztwie dzisiejszego wiaduktu? Istnieje podejrzenie, że nadal mogą spoczywać w dołach wykopanych przez siebie tuż przed egzekucją. - Taką sprawę trzeba zgłosić w najbliższym oddziale IPN - mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.

O tym, że w pierwszych dniach września 1939 r. Niemcy pędzili tam Żydów na rozstrzelanie, wiadomo z kilku źródeł. Są jeszcze ludzie pamiętający ten dramat. Nie wiadomo natomiast, czy wszystkie ciała pomordowanych faktycznie ekshumowano. Andrzej Kostka, pasjonat lokalnej historii, przypuszcza, że tak się nie stało.

88-letnia Józefa Gwizdała mieszka przy torach kolejowych, w pobliżu trzebińskiej rafinerii. Od zbrodni minął szmat czasu, a ona wciąż boi się wracać wspomnieniami do wojennej pożogi. Jakby pijany żołnierz Wehrmachtu dalej ścigał ją z wycelowanym w pierś karabinem, biorąc za żydówkę. Gdyby wtedy nie uciekła, pewnie martwa znalazłaby się w dole.

- Przywozili ich rano, przez kilka dni. Siedzieliśmy zamknięci w domu i słyszeliśmy mordercze strzały. Podobno sami musieli sobie wykopać grób - mówi kobieta.

Egzekucje pamięta też Lucyna Piskorz, opisująca to wydarzenie we wspomnieniach w książce „Trzebińskie historie”. Jej rodzinny dom stał niedaleko miejsca zbrodni.

Ile osób faktycznie wtedy rozstrzelano, nikt na razie dokładnie nie potrafi stwierdzić. W monografii Trzebini pod red. Feliksa Kiryka jest informacja na temat przeprowadzonej 5 września 1939 r. egzekucji. Niemcy mieli wtedy zabić 87 Żydów i 3 Polaków. Kolejne dni września przyniosły następne rozstrzelania ok. 50 Żydów. Według dokumentów zgromadzonych przez Wojciecha Wyzinę z Chrzanowa, jeszcze w grudniu 1939 r., dokładnie 14. i 16., na wniosek gminy żydowskiej, za zgodą Niemców (być może ze względów sanitarnych), ekshumowano 42 osoby zamordowane w różnych miejscach Trzebini i Dulowej. 37 osób pochowano na cmentarzu żydowskim w Chrzanowie, 5 w Jaworznie. Jeśli pod wiaduktem było więcej ofiar, dlaczego ich nie wykopano? Czy ich szczątki nadal tam leżą? Wojciech Wyzina podkreśla, że liczba ofiar nie jest dokładnie ustalona. Jedne źródła podają 87 osób, inne nawet do 200. Wykopani i pochowani w Chrzanowie rozstrzelani Żydzi mają tam swój pomnik. Spośród 32 osób zidentyfikowanych, 27 jest wymienionych na nim z imienia i nazwiska.
- Taką sprawę trzeba zgłosić w najbliższym oddziale IPN. Pion śledczy wraz z historykami może to dokładnie sprawdzić. Równolegle sprawą może zająć się prokurator. Chodzi o wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego zdarzenia - mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik Instytutu Pamięci Narodowej.

Andrzej Kostka zamierza zająć się tą sprawą. Uważa, że miejsce mordu w rejonie wiaduktu nad torami w Trzebini powinno być upamiętnione.
Burmistrz Trzebini Adam Adamczyk deklaruje, że jest skłonny pomóc Kostce w tej sprawie.
Ewa Solak
Łukasz Dulowski

Przełom nr 37 (956) 15.09.2010