Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

Chytry dwa razy traci

04.07.2007 08:17 | 1 komentarz | 7 564 odsłon | red
Podwyżki cen biletów ZKKM uderzyły zwłaszcza w tych, którzy jeżdżą na krótkich trasach. Odczuli je też pasażerowie linii K i X. Podróż z Trzebini do Libiąża kosztuje teraz 4,40 zł (wcześniej 2,60 zł).
1
Chytry dwa razy traci
Po wprowadzeniu podwyżek w autobusach ZKKM pasażerowie częsciej niż do tej pory będą wybierali minibusy
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Podwyżki cen biletów ZKKM uderzyły zwłaszcza w tych, którzy jeżdżą na krótkich trasach. Odczuli je też pasażerowie linii K i X. Podróż z Trzebini do Libiąża kosztuje teraz 4,40 zł (wcześniej 2,60 zł).

Poniedziałek, pierwszy roboczy dzień obowiązywania nowych cen biletów w autobusach ZKKM. Mężczyzna w kamizelce podchodzi do kiosku obok przystanku przy dawnym Caritasie.

- Czy dalej można jeździć na starych biletach? – pyta. Kioskarka przytakująco kiwa głową.

Za szybą kiosku wisi nowa taryfa. Czerwonym flamastrem podkreślono datę 1 lipca, od której obowiązuje.

W autobusie linii X nie ma tłoku. Nie wiadomo jednak, czy to efekt podwyżek, czy południowej pory i gorącej aury. Kilku młodych ludzi jedzie z Libiąża nad trzebiński Balaton. Kasują bilety, a potem z zainteresowaniem się im przyglądają. Dochodzą do wniosku, że są jakieś takie cienkie w porównaniu do poprzednich.

Podróż z Trzebini do Libiąża kosztuje obecnie 4,40 zł.

- Chyba trochę przesadzili z tymi cenami. Wiozłem dzisiaj kobietę z dzieckiem w wózku. Za trzy bilety z opłatą manipulacyjną zapłaciła 14,40 zł. Teraz do Libiąża bilet kosztuje tyle samo, co z Trzebini do Krakowa – zauważa kierowca linii X, ruszający właśnie w drogę powrotną do Chrzanowa.

W niedzielę nie pracował. Słyszał jednak, że kontrolerzy z Vectora szaleli na linii K. Podobno mandaty zapłacili zwłaszcza okazjonalni pasażerowie, niewiedzący nic, lub niewiele, o podwyżce. Zresztą, w autobusach ZKKM nowe taryfy pojawiły się dopiero w piątek, a na przystankach nie było żadnej informacji. Nic dziwnego, że wiele osób nie wiedziało o podwyżce. Ale na taryfę ulgową ze strony kontrolerów, jak podczas wcześniejszych podwyżek, nie było co liczyć.

Busiarze jeżdżący do Gaja nie wykorzystali sytuacji i nie podnieśli opłat za przejazd.

- Teraz, gdy na krótkich trasach nie ma już biletów po 1,2 zł, ale trzeba zapłacić 2,20 zł, pewnie zyskamy nowych klientów – przypuszcza jeden ze stojących przy MOKSiR-ze busiarzy, obsługujących linię do Gaja.

Za to okazję wykorzystali kierowcy minibusów jeżdżących do Libiąża. Za jazdę po Chrzanowie trzeba u nich od niedzieli zapłacić 2 złote. Czyli tyle, ile kosztuje przejazd do Libiąża.
Marek Oratowski

**********
Opinie internautów

abdull: Minibusy teraz wykupią jakieś większe pojazdy – autobusy. Oszukali nas, banda chrzanowskich decydentów...
obserwator: Dlaczego kupując bilet u kierowcy płaci się 40 groszy więcej? Dlaczego kierowcy nie dają paragonów? W autobusach PKM Jaworzno nikt nie dolicza za sprzedaż biletów, a zamiast biletu dostajemy paragon z kasy fiskalnej

ggkg: Przy okazji zmian taryf mogli pomyśleć nad zmianą wyglądu biletu. Takiego paskudztwa, jak u nas, nie ma nigdzie!

kUBEK: Tak, tak, za jazdę takimi złomami mam płacić 7.20 zł, A w Krakowie porządnymi najczęściej autobusami czy tramwajami, gdziekolwiek nie pojadę, płacę jednorazowo jako student 1,25 zł. A normalny bilet, o ile się nie mylę, kosztuje 2,60 zł. Śmiech na sali.

PM: To jest jakieś nieporozumienie z cenami biletów i z tymi strefami. Ludzie będą jeździć innymi środkami lokomocji, a ZKKM będzie wozić powietrze. Chytry dwa razy traci, niestety.

Walka o bilety w niedzielę

1 lipca u niektórych kierowców brakło biletów, posypało się parę mandatów, interweniowała policja. Oto relacja naszej czytelniczki, która w niedzielę próbowała dostać się z Trzebini do Libiąża.

- Zmiany cennika wprowadzono w niedzielę, a jednocześnie nie przygotowano się do tych zmian. Biletów brakowało w sklepach i u kierowców. Kiedy jechałam linią 309, kierowca zatrzymał się na dworcu w Trzebini i pobiegł do sklepu po bilety, ale ich nie dostał. Tak więc pasażerowie, którzy wsiedli do autobusu bez biletu, musieli jechać na gapę. Na zajezdni przy Zielonej czekali już na nas kontrolerzy i policjanci. Mnie wypuścili, bo miałam skasowany bilet. Jadących na gapę zatrzymali. Chciałam jechać dalej, do Libiąża. Poszłam więc do sklepu. W jedynym otwartym nieopodal zajezdni biletów nie było. Zapytałam więc kontrolera, który stał na przystanku, co w takiej sytuacji zrobić.

- Nie jestem żadnym kontrolerem – warknął mężczyzna.

- Jak to nie, skoro przed chwilą sprawdzał pan bilety w autobusie 309? – broniłam się.

Na pytanie, co mam zrobić, jeśli okaże się, że kolejnemu kierowcy autobusu, którym chcę jechać do Libiąża, też zabraknie biletów, pan odpowiedział: - To pani wysiądzie.

Przecież ci panowie nie umieją się zachować! To oburzające! – relacjonuje nasza czytelniczka.

Kobieta wsiadła do autobusu 325.

- Na szczęście kierowca tej linii miał zapas biletów. Nie musiałam jechać na gapę – przyznaje.

Tadeusz Gruber, przewodniczący zarządu Związku Komunalnego Komunikacja Międzygminna w Chrzanowie, mówi, że wprowadził na rynek odpowiednią ilość biletów.

- Wszystkie firmy przewozowe kupowały bilety już od 26 czerwca. Firma Transgór, na przykład, 29 czerwca nabyła po 300 sztuk biletów za 2,20 zł i 2,40 zł oraz 200 sztuk za 4,40 zł. Kiedy w poniedziałek, o godz. 5.30, pojechałem na dworzec ZK KM i sprawdziłem zapasy kierowców, mieli jeszcze mnóstwo biletów do sprzedania. Nie wykluczam jednak, że któryś się w nie nie zaopatrzył. Ja nie mogę ich w żaden sposób do tego zmusić – relacjonuje Tadeusz Gruber.
(kr)

Dla „Przełomu”
Łukasz Pyszkowski, specjalista ds. kontroli i windykacji firmy kontrolerskiej Vector:
- W czasie niedzielnej kontroli nie wystawiliśmy wielu mandatów, bo ludzie przygotowali się do zmiany cennika. Fakt, że kilkakrotnie wzywaliśmy policję. Prosiliśmy o interwencję ze względu na grupki młodzieży, które nigdy nie kasują biletów, a do tego jeżdżą bez dokumentów. Policja jest więc potrzebna do ustalenia danych osobowych.
Nieprawdą jest, że kierowcy nie posiadali biletów do sprzedaży. Po kilku godzinach jazdy zapasy im się po prostu wyczerpały. Zgłaszali nam, że nie mają ich gdzie uzupełnić, bo w sklepach też biletów nie ma. Odstępowaliśmy od kontroli w autobusach odjeżdżających z zajezdni ZK KM, ale profilaktycznie podążaliśmy za takimi pojazdami oznakowanym samochodem.
Naszym obowiązkiem było monitorowanie sytuacji na rynku i sporządzenie raportu dla Związku Komunalnego Komunikacja Międzygminna.

Przełom nr 27/792 4.07.2007