Nie masz konta? Zarejestruj się

Z Waszej strony

Jest taki burmistrz, który niewiele może

12.05.2014 13:29 | 0 komentarzy | 1 986 odsłona | red
Jest taki burmistrz, który niewiele może. To jest właściwie historia o dyrektorce szkoły, wiceburmistrzu i o placu zabaw.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jest taki burmistrz, który niewiele może. To jest właściwie historia o dyrektorce szkoły, wiceburmistrzu i o placu zabaw.

Mieszkańcy Osiedla Północ w Chrzanowie od dłuższego czasu proszą o spowodowanie udostępnienia dzieciom z osiedla placu zabaw przy Szkole Podstawowej nr 1. Zwrócili się nawet z tym problemem do rady osiedla i nawet do lokalnych mediów. To co najmniej dziwna historia, bo w innych gminach z tym problemu nie ma. Dlaczego w Chrzanowie mieszkańcy muszą prosić o tak oczywistą rzecz i dlaczego są z tym problemy ? Dlatego że, jak poinformował "Przełom", „dyrektorka się zaparła”. A dlaczego dyrektorka się zaparła? Bo taaaak!

W ubiegłym roku redaktorzy "Przełomu" próbowali uzyskać informację od dyrektorki Dziuby, z jakiego powodu plac zabaw jest niedostępny, ale dyrektorka odesłała ich do wywiadu udzielonego osobiście telewizji. Po wielu staraniach, w jakiś sposób udało się wymóc na dyrektorce odpowiedź. Przy okazji również i rada osiedla dostąpiła zaszczytu i otrzymała pismo – sądząc po treści, prawdopodobnie osobiście przez dyrektorkę zredagowane. Dowiedzieli się, że plac zabaw wchodzi w skład majątku szkoły i że jakieś „działania” (prawdopodobnie chodzi o zabawy dzieci) są związane z dużymi kosztami i koszty te ponosi szkoła i ona, czyli dyrektorka nie chce, aby plac zabaw był dostępny dla dzieci, tylko dla uczniów (tak jakby dzieci nie byli uczniami), bo plac zabaw był wybudowany, po to żeby z niego korzystali tylko uczniowie oraz, że ona jako dyrektorka nie potrafi zapewnić dzieciom bezpieczeństwa (Pismo jest zresztą dostępne na stronie Rady Osiedla. Najlepiej samemu sobie poczytać.). I jeszcze napisała, że nie widzi możliwości, by plac zabaw przy szkole był ogólnodostępny.

To, że dyrektorka „nie widzi” nie znaczy, że takiej możliwości nie ma. Zainteresowani problemem zwrócili się następnie w tej sprawie do wiceburmistrza Maciaszka, który jest od edukacji. Ale okazało się, że wiceburmistrz Maciaszek nie wie, że dyrektorka nie wie, jak organizować pracę szkoły tak, aby plac zabaw był dostępny również dla dzieci z osiedla. Za to dyrektorka Dziuba wie, że wiceburmistrz Maciaszek nie wie i może spokojnie opowiadać swoje bajki o rzekomych trudnościach w udostępnianiu placu zabaw, z pozycji jakoby autorytetu, a wiceburmistrzowi Maciaszkowi wydaje się, że to jest suwerenność dyrektorki szkoły. Skąd mu to przyszło do głowy?  Bezpieczeństwo dzieci, używane przez dyrektorkę jako jeden z argumentów, to ważna rzecz, jednakże jeżeli przyjmiemy, że za bezpieczeństwo dzieci na placu zabaw przy szkole, po zajęciach lekcyjnych ma odpowiadać dyrektorka czy inni pracownicy szkoły, to idąc tym tokiem rozumowania, należałoby zamknąć również teren przed szkołą, bo tam też przebywają dzieci po zajęciach lekcyjnych i mogą być narażone na niebezpieczeństwo. I jeszcze trzeba zamknąć boisko szkolne, a najlepiej to zamknąć całą szkołę i wtedy będzie bezpiecznie.

W innych gminach za bezpieczeństwo dzieci na placach zabaw, przy szkołach odpowiadają ich opiekunowie – tak jest zwykle zapisane w regulaminach. Natomiast argument, że urządzenia placu zabaw są kosztowne i mogą się zepsuć, jest tak absurdalny jak cała ta historia, bo niby z jakich pieniędzy plac zabaw został wybudowany? A szkoła to niby czyja jest? A dyrektorka to niby z jakich pieniędzy ma wynagrodzenie? A Maciaszek to dzięki komu jest wiceburmistrzem (od razu trzeba zaznaczyć, że nie dzięki panu Kosowskiemu.) Jest rzeczywiście tak, że to dyrektor odpowiada za szkołę, w tym przypadku jest to pani Dziuba, ale każdy dyrektor odpowiada przed zwierzchnikiem, czyli przed burmistrzem - w tym przypadku przed panem Maciaszkiem, a pan Maciaszek odpowiada przed wyborcami, czyli środowiskiem lokalnym, czyli przed mieszkańcami osiedla, którzy są dla niego suwerenem i tylko w tym przypadku można mówić o suwerenności. A jak pan Maciaszek zajrzy do podręczników, to przypomni sobie, co znaczy suweren i kto podejmuje decyzje suwerenne. Bo jako żywo pani Dziuba nie podejmuje decyzji suwerennych, tylko ewentualnie autonomiczne i tylko w ramach przewidzianej prawem autonomii, i tylko wtedy, gdy wie, że nikogo ze zwierzchników nie obchodzi, jakie te decyzje są. Jak się dwóch takich specjalistów zbierze jak pani Dziuba i pan Maciaszek, to ani żadna rada osiedlowa tu nie pomoże, ani mieszkańcy osiedla, ani nawet lokalne media niech sobie nie marzą, że są jakąś władzą, choćby nawet czwartą.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że pan Maciaszek został „ namaszczony” przez pana Kosowskiego na najlepszego kandydata na burmistrza Chrzanowa z zapewnieniem, że wiele się nauczył przy panu Kosowskim. Można zapytać czego się nauczył? Wyobraźmy sobie jak burmistrz Maciaszek dba o interesy społeczności lokalnej i jak rozwiązuje jej problemy, skoro nie może poradzić sobie z dyrektorką, która się „zaparła”. A w ogóle to kto to taki ta dyrektorka Dziuba, co tak się zaparła, że nawet sam Maciaszek nie daje rady? O co tak naprawdę chodzi z tymi placami zabaw przy szkołach? Otóż w ramach projektu „Radosna Szkoła”, przy niektórych placówkach oświatowych wybudowano całkiem przyzwoite place zabaw. Rządowi chodziło o to, by stworzyć wrażenie, że są odpowiednie warunki na przyjęcie dzieci sześcioletnich. Place zabaw przeważnie się udały i przydały, ale jak się okazało nie tylko o zabawę i sprawność ruchową w szkole chodzi. Społeczeństwo i tak sceptycznie podeszło do pomysłu obniżenia wieku szkolnego do lat sześciu i niewielu rodziców zdecydowało się na wcześniejsze posłanie dziecka do szkoły. Place zabaw jednak są i przynajmniej taka z nich korzyść, że przy braku sal gimnastycznych dzieci młodsze nie muszą mieć zajęć z wychowania fizycznego na korytarzach, w szatniach, w stołówkach, czy w innych dziwnych miejscach. Ministerstwo nawet zaleciło, aby w czasie, gdy szkoły nie pracują, z placów zabaw mogły korzystać wszystkie dzieci, a nie tylko uczniowie danej szkoły. I tak dzieje się w innych gminach. Tym bardziej, że place zabaw powstały za pieniądze publiczne i przy szkołach publicznych, a dyrektorka, to tylko nauczycielka, której powierzono kierowanie szkołą. I to jest dobra informacja dla mieszkańców osiedla. Jak będą chcieli, to z niej skorzystają.
KALINA