Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

22.03.2006 12:35 | 1 komentarz | 2 483 odsłony | red
Na wniosek mieszkańców radni komisji ochrony środowiska i bezpieczeństwa skontrolowali funkcjonowanie Zakładu Przetwórstwa Owocowo–Warzywnego Sp. z o.o. w Tenczynku.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Na wniosek mieszkańców radni komisji ochrony środowiska i bezpieczeństwa skontrolowali funkcjonowanie Zakładu Przetwórstwa Owocowo–Warzywnego Sp. z o.o. w Tenczynku.
- Podczas ostatniego zebrania wiejskiego pojawiły się głosy, że zakład strasznie dymi na okolicę. Cztery lata temu byliśmy tam sprawdzić, jak działa spółka. Kilka spraw zwróciło naszą uwagę, m.in. przestarzała kotłownia – mówi przewodnicząca komisji ochrony środowiska, Anna Szopa.
Po przybyciu na miejsce okazało się, że prócz wymiany dachu, w kotłowni nie zmieniło się wiele. Stare węglowe piece pracują tak, jak kilka lat temu.
- Działamy według obowiązujących przepisów. Kontrole różnych instytucji, m.in. Państwowej Inspekcji Pracy, nie stwierdziły żadnych uchybień. Po wejściu do UE zmieniły się normy dotyczące mniejszych zakładów przetwórczych. Są nieco lżejsze – poinformował Robert Nowak, kierownik techniczny spółki.
- W takich warunkach ludzie w ogóle nie powinni pracować – denerwował się radny Mieczysław Wójcik, wskazując wnętrze kotłowni.
- Ludzie skarżą się, że ponoć spalacie tu plastik – domagała się wyjaśnień Anna Szopa.
- Żadnego sensu by to nie miało, ponieważ zużyte, plastikowe materiały, sprzedajemy. Nie opłacałoby nam się takie działanie – tłumaczył kierownik Nowak.
Na prośbę Anny Szopy wskazał nowy separator - urządzenie minimalizujące skutki odprowadzania tłuszczów roślinnych i zwierzęcych do kanalizacji, oraz inne urządzenia kanalizacyjne.
- Wszystkiego nie da się zrobić jednocześnie. Modernizujemy nasz zakład w miarę możliwych środków – podkreślał kierownik.
Znacznie lepsze warunki panują w zmodernizowanych halach produkcyjnych, wyposażonych w nowoczesne urządzenia.
- Powoli wprowadzamy system HACCP, staramy się również o certyfikat ISO, dlatego musimy spełniać wymagane normy. Większość, bo prawie 70 proc. naszej produkcji, wędruje do USA, a także do sieci restauracji Chłopskie Jadło. Nie produkujemy już tzw. tanich win, za to powstają tu znacznie lepsze trunki, np. miody pitne. W sezonie zatrudniamy nawet 200 osób – mówił oprowadzający po hali pełnej ogromnych maszyn do produkcji dżemów, sałatek, soków i smalcu wiceprezes ds. produkcji, Tomasz Łynek.
Radni opuścili zakład nie do końca przekonani.
- Kotłownia wygląda strasznie, urządzenia są przestarzałe, zła jest także wentylacja. Tylko kilka budynków jest odnowionych. Co prawda właściciele zrobili nowe studzienki kanalizacyjne i separator, ale otoczenie zakładu nie jest dobrą wizytówką wsi. Dużo pozostaje jeszcze do zrobienia. Spółka działa na naszym terenie, więc powinni brać pod uwagę nasze zdanie. Warto, by jej władze pomyślały nie tylko o swoich kieszeniach, ale także o mieszkających w sąsiedztwie ludziach – podsumowała przewodnicząca komisji, Anna Szopa.
(ea)

"Przełom" nr 12/726 22.03.2006 r.

Czytaj również