Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Sołtys sam wszystkiego nie załatwi

20.07.2009 14:10 | 1 komentarz | 5 486 odsłon | red
Mieszkańcy, gdy czegoś ode mnie chcą, dzwonią nawet w środku nocy. Tymczasem, gdy ja chciałem, by stanęli za mną murem, oni na ostatnie zebranie wiejskie nie przyszli – stwierdza z przykrością Kazimierz Ludwikowski, sołtys Piły Kościeleckiej.
1
Sołtys sam wszystkiego nie załatwi
Sołtys Piły Kościeleckiej Kazimierz Ludwikowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mieszkańcy, gdy czegoś ode mnie chcą, dzwonią nawet w środku nocy. Tymczasem, gdy ja chciałem, by stanęli za mną murem, oni na ostatnie zebranie wiejskie nie przyszli – stwierdza z przykrością Kazimierz Ludwikowski, sołtys Piły Kościeleckiej.

Anna Jarguz: Piła Kościelecka liczy przeszło 570 mieszkańców. Na ostatnie zebranie wiejskie, w miniony piątek, przyszło zaledwie dwunastu.
Kazimierz Ludwikowski:
- Sam byłem trochę zaskoczony i zawstydzony tak niską frekwencją. Na zebranie zaprosiłem burmistrza Trzebini, starostę chrzanowskiego, przedstawiciela Powiatowego Zarządu Dróg w Chrzanowie. Oni przyszli, tymczasem mieszkańcy nie, nad czym bardzo ubolewam.

Może za słabo pan je rozreklamował?
- Informacje były rozwieszone na tablicy ogłoszeń. O spotkaniu mówiłem ludziom także w czasie poboru podatków. Kto chciał, na pewno się o nim dowiedział.

A może mieszkańcy liczą, że wszystkie sprawy załatwi za nich sołtys?
- Jestem do dyspozycji mieszkańców przez 24 godziny na dobę. Wiedzą, że w razie potrzeby, mogą do mnie dzwonić nawet w środku nocy. W czasie poboru podatków każdemu wręczałem wizytówki z numerem kontaktowym. I faktycznie, gdy ktoś ma problem, albo jakąś sprawę do załatwienia, zawsze i wszędzie mnie znajdzie. Niestety, gdy mi zależało, by ludzie stanęli za mną murem, oni nie przyszli na zebranie. Ja na ich obecność bardzo liczyłem, bo sam wszystkiego nie jestem w stanie załatwić. Mogę pisać wnioski do budżetu, chodzić do burmistrza. Jeśli jednak nie mam poparcia mieszkańców, moje prośby pozostają bez echa.

Może ludzie przestali wierzyć, że ich obecność coś zmieni?
- Ludzie faktycznie są już trochę zrezygnowani. Bo skoro widzą, że w rowie odwadniającym, który powinien być czyszczony dwa razy do roku, rośnie drzewo, albo wciąż słyszą obietnice o remoncie ul. Trzebińskiej, to zaczynają wątpić, że coś mogą zmienić. A nie powinni.
Rozmawiała Anna Jarguz