Nie masz konta? Zarejestruj się

Krzeszowice

Czternaście zakończeń „Akademii Ransmoor"

02.04.2024 15:34 | 0 komentarzy | 911 odsłon | Ewa Solak

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". W jej książkach nie ma ociekającej krwią przemocy ani seksu. Katarzyna Tkaczyk z Krzeszowic wierzy, że bez nich też można stworzyć dobrą, wciągającą fabułę. Wydała kilka pozycji na Węgrzech i w Polsce. O swojej pasji pisarskiej opowiada w rozmowie z Ewą Solak

0
Czternaście zakończeń „Akademii Ransmoor"
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
To co lepsze? Książki czy gry?
Cenię sobie gry, ale stawiam je na drugim miejscu. Wygrywają książki, zdecydowanie.

Więcej pani pisze czy czyta?
Więcej piszę. Ale jak mogę to także czytam, poświęcam na to jakąś godzinę dziennie. Z reguły przed snem.

Ma pani 30 lat i 13 opublikowanych dzieł, z czego dwie powieści wydane w formie papierowej. Kilka opowiadań doczekało się też wydania na Węgrzech. Czemu akurat tam?
To był 2020 rok. Pracowałam wtedy w korporacji w Krakowie jako copywriterka, a znajoma z pracy była tłumaczką na węgierski. Zaciekawiły ją moje opowiadania. Wtedy jeszcze pisałam wszystko do szuflady i dzieliłam się tylko z nielicznym gronem przyjaciół.

Koleżanka przekonała mnie jednak, że nie ma co tego „kisić". Wybrała sobie opowiadanie, przetłumaczyła i wysłała znajomej węgierskiej pisarce do oceny. Tekst bardzo się spodobał i szybko pojawiły się nowe propozycje. Łącznie na Węgrzech wydałyśmy pięć opowiadań. Teraz jednak skupiam się na pisaniu i wydawaniu w Polsce, przynajmniej na razie.

Jak to jest oglądać swój tekst wydany w obcym języku?
Bardzo zabawnie, szczególnie gdy nie zna się języka! Przyznam się szczerze, że na Węgrzech nigdy nie byłam, a węgierski jest mi całkowicie obcy, chociaż próbowałam się go nauczyć. W sumie to tak, jakbym nie wiedziała, co w książce jest napisane. Moje opowiadanie znalazło się w antologii, a obok tłumaczenia wydrukowano też tekst polski, głównie z szacunku dla jedynej obcojęzycznej autorki w zbiorku - i z myślą o wszystkich osobach, które uczą się polskiego.

Skąd wzięła się pasja pisania? Z czytania?
Chyba tak. Mój rodzinny dom zawsze był pełen książek, co zawdzięczam mamie. To ona zaraziła miłością do literatury mnie i mojego brata. Zanim poszłam do szkoły, potrafiłam płynnie czytać i sprawiało mi to ogromną radość. W gimnazjum postanowiłam po raz pierwszy coś przelać na papier, ale zaczęłam nietypowo, bo od poezji. Raz wysłałam moje wiersze na wojewódzki konkurs i dostałam nawet nagrodę, ale to był tylko etap, który skończył się w liceum. Przez większość czasu uważałam, że nie nadaję się na pisarkę, że nie mam do tego talentu. Wiedziałam natomiast, że zawsze będę czytać. Za prozę zabrałam się dopiero na studiach.

Skoro o tym mowa... skończyła pani kulturoznawstwo.
Pasjonujący kierunek, chociaż przyznaję, że wybrany z przypadku. Czasem były to wymagające studia i wymuszały na mnie przerwę w pisaniu, ale zawsze wracałam. Pomysły same przychodziły mi do głowy i nie potrafiłam ich nie spisywać. To, co powstawało, dawałam do czytania najbliższym przyjaciołom, a oni zagrzewali mnie do boju. W końcu założyłam bloga i publikowałam powieść w odcinkach, a niedługo później przeniosłam się z nią na serwis Wattpad. Tam szybko zdobyłam dużą grupę czytelników i to właśnie oni namówili mnie, żebym spróbowała wydać pierwszą powieść. Postanowiłam spróbować i rozesłałam kilka maili z propozycją wydawniczą, w międzyczasie pisząc i publikując dalej. Szybko zgłosiło się do mnie poznańskie wydawnictwo Nowa Baśń i w 2021 roku wydałam mój debiut, czyli „Iskrę".

To młodzieżowa powieść fantasy. To pani ulubiony gatunek?
Tak, fantasy zawsze była mi bliska, począwszy od tego, że gdy mając naście lat wykradłam bratu „Władcę pierścieni" i zaczytywałam się w ukryciu. Oczywiście potem był też „Harry Potter" i wiele innych powieści. Miłość do fantastyki to jedna z rzeczy, która jest u mnie niezmienna. Każda opowieść układająca się w mojej głowie to właśnie fantastyka.

Nie ma w nich jednak ani ociekającej krwią przemocy, ani seksu.
Bo wierzę, że nie musi być, że można bez tego stworzyć dobrą, wciągającą fabułę. Zresztą, każdy pisarz ma tematy ulubione i takie, za którymi nie przepada. Chociaż jako czytelniczka nie boję się bardzo krwawych scen, lubię horrory i thrillery, to pisanie takich rzeczy to nie moja bajka. Od wątków kryminalnych i zagadek nie stronię, ale erotyka w pisarstwie też mi jakoś mi nie leży.

Pracuje pani w wydawnictwie związanym z grami, a pani najnowsza książka to... gra paragrafowa. Nie wszyscy wiedzą, co to w ogóle jest.
Gry paragrafowe takie jak moja „Akademia Ransmoor" zwane są też paragrafówkami czy grami książkowymi. To książki oparte na wyobraźni gracza. W trakcie lektury czytelnik nie jest biernym obserwatorem wydarzeń - sam bierze w nich udział, decydując na końcu „rozdziału", co ma zrobić bohater. Każdy wybór odsyła do innego paragrafu w książce, a my tworzymy w ten sposób własną fabułę. Oczywiście ścieżek jest wiele, podobnie jak zakończeń. „Akademia Ransmoor" ma ich aż czternaście! Do stworzenia takiej książki namówił mnie mój redaktor, Tomasz Zysk. Dobrze wiedział, że lubię gry, oni od niedawna wydają właśnie paragrafówki, dlatego uznał, że jestem idealną osobą do podobnego projektu. Nie kryję, że to dość skomplikowane zajęcie i pracuje się inaczej, niż nad zwykłą powieścią, ale bardzo ciekawe.

Wspomniała pani na początku, że więcej pisze, niż czyta. To ile czasu zajmuje pani pisarstwo?
W gorących okresach to dla mnie jak drugi etat i tak też do tego podchodzę - jak do wspaniałej i twórczej, ale jednak pracy. Kiedy jest taka potrzeba, potrafię się naprawdę sprężyć. „Akademię Ransmoor" pisałam 1,5 miesiąca.

Szybko. Prawie jak Remigiusz Mróz.
I nawet urodziłam się tego samego dnia, co on, tylko sześć lat później. Jestem zdyscyplinowaną autorką. Nie czekam na wenę, na odpowiedni moment, żeby zacząć pisać. Mam stałe godziny pisarskiej pracy. Lubię przywoływać cytat, który, zdaje się, przypisuje się Pablo Picasso: „inspiracja istnieje, ale musi zastać cię przy pracy". Nie chodzi jednak o to, żeby zmuszać się do tworzenia, tylko zmobilizować umysł do działania, codziennie dawać sobie szansę. Z reguły pomysły wpadają.

Czyli kariera pisarska przed panią.
Na to liczę! To chyba siedzi w człowieku. Katarzyna Bonda wspomniała kiedyś, że pisarska pasja to takie „ssanie" do snucia opowieści - i ja to u siebie widzę. Wkrótce zamierzam wydać kolejną książkę, czerpiącą z mitologii greckiej, ale nawiązującą też do współczesnego serialu „Sukcesja" i oczywiście bogatą w wątki fantastyki. Czyli magia w dzisiejszym świecie. Chcę znów podjąć wyzwanie National Novel Writing Month, polegające na tym, żeby napisać książkę w miesiąc, konkretniej w listopadzie. Zawsze mnie motywowało i wierzę, że i w tym wypadku może mi się udać.

A rodzina? Jak postrzega pani pasje?
Mam to szczęście, że bliscy bardzo mnie wspierają. Mama, brat, bliżsi i dalsi krewni są dumni i trzymają za mnie kciuki. Wielu czyta moje książki, co jest bardzo miłe i budujące. Wspiera mnie również mój partner. Pracuje w branży gier i też jest bardzo twórczą osobą, więc doskonale zna moje rozterki i bolączki. Czasem pomaga mi rozwiązywać dylematy fabularne. Dzieci nie mamy, więc na razie mogę bez wyrzutów sumienia oddawać się swojej pasji.

Coś poza pisarstwem panią interesuje?
Poza pisarstwem i czytaniem? Muzyka. Inspiruje mnie. Słucham rocka, metalu, raczej ciężkich brzmień. Pasjonuję się też kulturami przedchrześcijańskiej Europy - Wikingami, Celtami, Słowianami - oraz współczesnym czarownictwem. Lubię też rękodzieło, kiedyś nawet zajmowałam się produkcją własnoręcznie wykonanych ozdób metodą decoupage, czy ozdobnych mydełek.

A jako autorka? Ma pani jakieś plany?
Poza kolejnymi książkami myślałam o pisaniu scenariuszy filmowych. Zobaczymy, co z tego będzie. Najszczęśliwsza byłabym chyba, gdyby choć jedna z moich powieści doczekała się ekranizacji albo adaptacji na grę. Potem wybiorę sobie dalsze cele!

________________________________

Katarzyna Tkaczyk (30 l.) mieszka w Krzeszowicach. Absolwentka I LO w Chrzanowie, skończyła kulturoznawstwo na krakowskim Uniwersytecie Ignatianum. Zawodowo związana z branżą gier, aktualnie pracuje jako redaktor w wydawnictwie planszówkowym Galakta. Pisarka, współpracująca z wydawnictwem Nowa Baśń. Lubi zwierzęta, szczególnie koty, dobrą herbatę i pogański folk.

Archiwum Przełomu nr 45/2023