Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

06.02.2024 12:00 | 0 komentarzy | 6 681 odsłon | Ewa Solak

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Drugi raz nie wybrałabym inaczej. Zawsze będę mówić o tych dwóch szkołach, jako moich szkołach. To w sumie 41 lat pracy w edukacji - mówi w rozmowie z Ewą Solak dyrektorka Powiatowego Centrum Kształcenia Ustawicznego w Chrzanowie Małgorzata Bigaj, zapalona harcerka i miłośniczka spacerów, która właśnie przechodzi na emeryturę.

0
Na pewno nie będę się nudzić
Małgorzata Bigaj
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Pierwszy dzień w pracy. Pamięta go pani?
Oczywiście! Byłam bardzo wystraszona i onieśmielona. Zaczęłam pracę w 1982 r. w Zespole Szkół Ekonomiczno - Chemicznych w Trzebini. Byłam tuż po studiach, a miałam uczyć osoby tylko parę lat młodsze ode mnie. Wśród nich byli także znajomi z podwórka. Nie do końca wierzyłam, że to może być moja dalsza droga zawodowa. Skończyłam cybernetykę ekonomiczną i informatykę na ówczesnej Akademii Ekonomicznej w Krakowie specjalność ekonometria i statystyka. Myślałam, że pójdę do pracy na kopalni, gdzie zatrudnią mnie w ośrodku obliczeniowym. Nie miałam zresztą jeszcze wtedy formalnego przygotowania pedagogicznego. Ale przekonała mnie polonistka, Maria Wantura. W szkole potrzebny był ekonomista.

Z tą historią związana jest zresztą ciekawostka. Taka mianowicie, że jako małe dziecko właśnie w tej szkole mieszkałam. Moi rodzice przyjechali do Trzebini za pracą, a w „Ekonomiku" mieścił się wtedy hotel robotniczy dla pracowników Rafinerii. Tam przeżyłam swoje pierwsze 2,5 roku, zanim przeprowadziliśmy się do bloku przy ul. św. Stanisława. Idąc więc do pierwszej pracy właśnie w to miejsce, miałam uczucie, jakby życie zatoczyło koło.

Stając oko w oko z uczniami po raz pierwszy, pewnie łatwo nie jest.
Rzeczywiście. Człowiek czuje się jak aktor na scenie! Musi kontrolować zachowanie, sposób mówienia, jak i ubiór. Młodzież na wszystko zwraca uwagę. Nie można oczywiście udawać kogoś innego, niż się jest, bo to też od razu wyczuje, ale trzeba mieć wszystko pod kontrolą. Ja byłam wtedy ledwo po studiach, miałam małą córkę. Łatwo nie było. Sama musiałam się wiele nauczyć, bo przez pierwsze trzy lata trzeba było na przykład pisać konspekty lekcji. Nie wiedziałam, jak to się robi. Pomogli inni koleżanki i koledzy z pracy. W miarę upływu czasu, praca nauczyciela coraz bardziej mi się podobała, zrobiłam uprawnienia pedagogiczne, a potem także wiele innych.

Czego pani wtedy uczyła?
Ekonomiki przedsiębiorstw, mechanizacji prac obrachunkowych, biurowości i korespondencji i arytmetyki gospodarczej. Niektóre z tych przedmiotów już nie istnieją. Na przykład mechanizacja dotyczyła usprawnienia obliczeń potrzebnych w księgowości. Pracowało się wtedy na liczydłach i maszynach z korbką. Nieprawdopodobne, jak to wszystko się pozmieniało.

Wiele osób będzie panią jeszcze długo kojarzyć z „Ekonomikiem".
A ja nadal będę pamiętać nazwiska wielu swoich uczniów. W mojej pierwszej klasie było 30 dziewczyn. To była zasadnicza szkoła zawodowa w zawodzie sprzedawca. Z niektórymi z nich do dziś mam kontakt. Część poszła na studia, zajmuje dzisiaj wysokie stanowiska. Dlatego zawsze powtarzam, że na naukę nigdy nie jest za późno. Miałam nawet parę takich uczennic, które po 20 latach wracały do szkoły, żeby zdać maturę.

Przepracowała pani w „Ekonomiku" 26 lat, a następnie w Powiatowym Centrum Kształcenia Ustawicznego 15. Całe życie związała pani ze szkołą.
I nigdy nie żałowałam! Drugi raz nie wybrałabym inaczej. Zawsze będę mówić o tych dwóch szkołach, jako moich szkołach. W sumie 41 lat pracy w edukacji.

Ostatnie lata w „Ekonomiku" była pani dyrektorem placówki. Niemal z dnia na dzień zdecydowała się pani zmienić posadę i objąć funkcję dyrektora PCKU. Nie było pani żal?
Było i to bardzo, ale kiedy w 2008 r. tworzono PCKU, a dwóch poprzednich konkursów na dyrektora placówki nie udało się rozstrzygnąć, poczułam, że mogę się przydać. Takiej szkoły kształcącej w zawodzie dorosłych bardzo brakowało w powiecie. Dla mnie to było wyjątkowe wyzwanie. Nie było jednak łatwo, bo w ciągu paru tygodni musiałam stworzyć wszystko od zera. Nie było klas, nie było pracowników, nie było uczniów. Wszystko trzeba było zorganizować. Dziś samej mi w to trudno uwierzyć, że naprawdę tak szybko się to udało. Budynek zajmowała już Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna i Uniwersytet Trzeciego Wieku, ale warunki było bardzo słabe. W niektórych oknach wstawiona była dykta, a aula była pomieszczeniem zamykanym na łańcuch. Nie mieliśmy nawet swojego telefonu i po przyjacielsku korzystaliśmy z aparatu UTW.

Ale się udało. Nabór na pierwszy rok wcale nie był zły.
Szkoła zaczęła działać w pełni od października 2008 i od razu uruchomiliśmy trzy klasy, bo zapisały się 82 osoby. Jako pierwszy otworzyliśmy kierunek technik usług kosmetycznych. Okazał się strzałem w dziesiątkę i funkcjonuje do dziś. Przez te 15 lat przez szkołę przewinęło się 3452 słuchaczy nie tylko na kierunku kosmetycznym, ale także fryzjerskim, gastronomicznym, opiekunów medycznych i wielu innych. Nie wszyscy skończyli szkołę, ale wielu osobom udało się znaleźć pracę w nowym zawodzie. W międzyczasie, każdego kolejnego roku budynek szkoły był remontowany i dostosowywany do potrzeb kształcenia, powstawały nowe pracownie, winda, jest piękna aula. Przeprowadzono również termomodernizację. Wiele się zmieniło i dziś naprawdę mogę powiedzieć, że jestem z tego dumna.

Oprócz pracy w szkole całe życie związana pani była z harcerstwem.
Od drugiej klasy podstawówki, kiedy zapisałam się do zuchów, a potem zostałam harcerzem. W ósmej klasie sama zaczęłam prowadzić w szkole drużynę zuchową. Zdobyliśmy nawet tytuł mistrzowskiej drużyny. Organizowałam zajęcia dla 30 małych dzieci. To było dla mnie dużym wyzwaniem, a dalsza działalność w harcerstwie dała mi ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi. Nauczyła mnie odpowiedzialności, samodzielności, dobrej organizacji, a także otwartości na innych. Na pewno pomogło mi to w życiu zawodowym nauczyciela.

Dziś harcerstwo jest mniej popularne, niż kiedyś.
Bo dzieci mają więcej atrakcyjnych alternatyw. Dawniej w jednej szkole było 400 harcerzy, dziś tylko w niektórych są drużyny. Organizowaliśmy im wszystkim czas, ucząc i pokazując, co ważne w życiu. Brakuje mi tego, zwłaszcza harcerskich piosenek. Ale świat się zmienia.

Przez parę lat była pani też radną w Trzebini.
To był bardzo intensywny czas. Byłam dyrektorką szkoły, radną i jednocześnie komendantką trzebińskiego hufca. Spore wyzwanie i duże obciążenie. Zwłaszcza, że ja zawsze mocno angażuję się w to, co robię. Teraz będzie trochę spokojniej.

Co pani będzie robić na emeryturze?
Będę mieć więcej czasu, żeby działać w harcerstwie. Obecnie jestem przewodniczącą Hufcowej Komisji Stopni Instruktorskich, członkinią sądu harcerskiego Chorągwi Krakowskiej. Zapisałam się również na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Chrzanowie i będę chodzić na zajęcia języka włoskiego, muzykoterapię i neurobik, czyli ćwiczenie mózgu. Lubię spacery z kijkami, jeżdżę też na rowerze. Poza tym mam dwójkę wnuków i uwielbiam czytać książki. Na pewno nie będę się nudzić.

________________________

Małgorzata Bigaj - mieszka w Trzebini, ukończyła Liceum Ogólnokształcące w Krzeszowicach, cybernetykę ekonomiczną i informatykę na Akademii Ekonomicznej w Krakowie (dziś Uniwersytet Ekonomiczny), a także liczne studia podyplomowe z zakresu pedagogiki, finansów i ekonomii i inne. W 2017 r. otrzymała nagrodę Małopolskiego Kuratora Oświaty. Wielokrotnie nagradzana przez starostę chrzanowskiego. Od 1966 r. działa w harcerstwie, była komendantką trzebińskiego Hufca ZHP, a obecnie jest przewodniczącą hufcowej Komisji Stopni Instruktorskich w stopniu harcmistrzyni. W 1989 r. otrzymała Brązowy Krzyż Zasługi. W 2006 odznaczona Medalem Komisji Edukacji Narodowej, a w 2007 r. Srebrnym Krzyżem „Za zasługi dla ZHP". W 2017 r. dostała Medal Złoty za Długoletnią Służbę, a w 2019 r. Złoty Krzyż „Za zasługi dla ZHP". Oprócz nagród i wyróżnień harcerskich ma również Odznakę Honorową PCK IV stopnia.

Archiwum Przełomu nr 33/2023