Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Zasiedziałem się w tym Chrzanowie. Chcę znów ruszyć w podróż

03.02.2021 15:00 | 4 komentarze | 12 342 odsłon | Grażyna Kaim
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM".
Kupił kampera i w najbliższych dniach rozpoczyna podróż po Polsce. W środę jest premiera jego książki, którą napisał po trzyletniej wędrówce po Ameryce Południowej. Michałowi Szczęśniakowi z Chrzanowa w końcu udało się zrealizować to, co zaplanował i o czym opowiadał już Czytelnikom „Przełomu".Choć - jak twierdzi - nie sądził, że zajmie mu to aż tyle czasu.
4
Zasiedziałem się w tym Chrzanowie. Chcę znów ruszyć w podróż
Michał Szczęśniak przy swoim wymarzonym kamperze, którym wyrusza w podróż po Polsce
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Grażyna Kaim: No i wszystko gotowe do kolejnej podróży.
Michał Szczęśniak: Wreszcie. Naprawdę nie przypuszczałem, że będę na to potrzebował aż dwóch i pół roku. Strasznie się w tym Chrzanowie zasiedziałem.

Co z książką? Bo to przecież głównie z jej powodu zostałeś tutaj tak długo?
- W końcu jest gotowa. Byłaby wcześniej, ale okazało się, że ekologiczny papier konopny, który sobie wymarzyłem i to marzenie zrealizowałem, stwarza duże trudności maszynom offsetowym. Mówiąc wprost bardzo ciężko się na nim drukuje. Ale jest już po wszystkim i 24 czerwca zapraszam na jej premierę online, na moim profilu na Fecebooku: Michał Szczęśniak - Podróż intuicyjna. Będzie w formie relacji live o godz. 20.

Premiery w realu nie ma ze względu na epidemię?
- Myślałem o takim spotkaniu w jakiejś chrzanowskiej knajpce, ale te wszystkie epidemiczne restrykcje i ograniczenia trochę mnie do tego zniechęciły. Zdecydowanie lepszym okresem na wydawanie książek jest wiosna lub jesień. Moja też miała się ukazać w marcu, ale koronawirus pokrzyżował te plany. Teraz mógłbym czekać z premierą do jesieni. Chciałbym jednak jak najszybciej wywiązać się ze zobowiązania wobec tych, którzy ją sfinansowali. Na jej wydanie zebrałem pieniądze na zrzutka.pl, czyli od ludzi, którym spodobał się mój projekt.

Uzbierałeś ile potrzebowałeś?
- Tak, zebrałem 102 procent zakładanej kwoty. Ponieważ sam wydaję tę książkę, to koszty zredukowane są do minimum. 25 tysięcy złotych, które dostałem od ludzi, wystarczyło na wydanie 200 egzemplarzy na droższym papierze konopnym i 800 egzemplarzy na zwykłym papierze. W sumie tysiąc egzemplarzy. Część z nich już mogę uznać za „sprzedane", bo wyślę je osobom, które wsparły mnie finansowo na zrzutce.

A jeśli ktoś będzie chciał normalnie kupić tę książkę, to za ile?
- Za 49 złotych, z tym, że nie będę sprzedawał egzemplarzy wydrukowanych na papierze konopnym. Jest ich tylko 200. Około stu pójdzie do darczyńców. Resztę chcę zachować na różne szczególne okazje, dobroczynne licytacje. Najbliższą szykuję na środową premierę. Szczegóły zamieszczę na moim profilu na FB. Książka będzie do kupienia przez moją stronę internetową: podrozintuicyjna.pl.

Cieszysz się, że możesz wreszcie opowiadać o tym, jak kupić twoją książkę?
- Powiem szczerze: zmęczyło mnie to wszystko bardziej niż jakakolwiek podróż. Myślałem, że w rok napiszę i wydrukuję książkę. A zajęło mi to 2,5 roku! Ale już jestem na finiszu i cieszę się, że zaraz po premierze ruszam w podróż po Polsce.

Okładka książki Michała Szczęśniaka, z podróży po Ameryce Południowej. Jej premierę autor zaplanował online na 24 czerwca.

Już wszystko zaplanowane, gdzie się zatrzymasz, co pokażesz Jessice, swojej kolumbijskiej dziewczynie, która przyjechała tu do ciebie?
- Nic nie jest zaplanowane. Tak, jak po Ameryce Południowej, tak po Polsce, jadę w podróż intuicyjną. W Ameryce miałem wyznaczony tylko kierunek, bez konkretnych celów, a walutą, jaką dysponowałem był czas. Tu ma być podobnie. Pojedziemy kamperem. Będziemy w nim też mieszkać. To ma być podróż, podczas której chcę promować swoją książkę. Ale nie zamierzam planować prelekcji i innych spotkań. Zobaczymy co przyniesie droga. Trzeba jej zaufać.

A pieniądze na tę podróż?
- Przede wszystkim mam zaufanie do matki ziemi i wiem, że nie zginę z głodu. Tego nauczyła mnie Ameryka.

Ale to jest Polska, nie Ameryka Południowa, gdzie można jeść to, co rośnie na drzewach. Poza tym, ludzie tutaj nie tak chętnie jak tam przyjmują obcych pod swój dach.
- To prawda, ale trzeba zaufać. To fundament. Oczywiście mam jakieś oszczędności, którymi mogę się wesprzeć, jednak nie o to chodzi... Będę miał przecież ze sobą gotowy produkt - książkę. Może ją komuś sprzedam i w ten sposób zdobędę pieniądze, żeby np. zatankować kampera i przejechać ileś tam kilometrów. Poza tym robimy rękodzieło: łapacze snów, bransoletki, wisiorki, kolczyki. Wezmę ze sobą projektor, mogę zrobić gdzieś prelekcję wieczorem, pokazać zdjęcia. To wszystko daje szanse...

Zadziwiające i imponujące jest twoje przekonanie, że jak pieniądze będą potrzebne to się znajdą...
- Tak myślę. Powiem uczciwie, że tylko pierwszy krok w tej podróży mam zaplanowany. Pojedziemy do Wrocławia, gdzie zagram mały epizod w filmie. Kiedyś miałem prelekcję w Warszawie. Opowiadałem o mojej książce, która powstawała i o papierze konopnym, na którym zapragnąłem ją wydrukować. Okazało się, że był na tym spotkaniu scenarzysta filmu pt. „Lombard. Życie pod zastaw". Podszedł do mnie po prelekcji i powiedział, że z tym papierem to fajna sprawa, i czy bym nie chciał zareklamować go w filmie, a przy okazji zapromować swoją książkę. Właściwie zagram tam samego siebie - podróżnika, który przyjeżdża do lombardu i zostawia w nim kampera, bo papier konopny, który sprowadzał gdzieś zaginął i musi kupić nowy, na co potrzebuje pieniędzy. Ot, taka historyjka. Traktuję to trochę jak zabawę, ale po pierwsze zapłacą mi za to i jeszcze zareklamuję swoją książkę.

Jaki kierunek obierzesz po Wrocławiu?
- Nie wiem, zobaczymy, ale może Wielkopolska, bo mało ją znam. Marzą mi się też tereny wzdłuż wschodniej granicy Polski i Mazury, ale te mniej popularne - Mazury Garbate. Generalnie interesują nas bardziej dzikie tereny, przyroda. W takiej podróży, w jaką się wybieramy piękne jest to, że zaskakujące miejsca odkrywa się przypadkiem, po drodze. Wiele pokazują albo podpowiadają miejscowi.

W tę podróż chciałeś wziąć też psa, ze schroniska.
- Miałem taki plan, ale okazało się, że nie jest to takie proste, jak myślałem. Ale byłem w schronisku. Przeżyłem szok. Patrzyłem na te zwierzaki i nie wiedziałem jak się zachować. Byłem kompletnie zdezorientowany. I pomyślałem sobie, że chciałbym trochę popracować z takimi zwierzętami. Pobyć z nimi. Jest mi to potrzebne.

Tak a propos. Na tylnej okładce twojej książki znajduje się właśnie informacja o tym, że ci, którzy ją kupią, wspierają schronisko dla zwierząt.
- Chcę się w jakimś stopniu podzielić zyskiem ze sprzedaży książek z takimi schroniskami. Nie z jakimś jednym konkretnym, z różnymi.

Jak zamierzasz to zrobić?
- Podczas podróży po Polsce odwiedzę kilka takich schronisk, zapytam właścicieli, czego potrzebują, i za część pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży książek, po prostu im to kupię - karmę, leki czy inne niezbędne rzeczy. Takie informacje i zdjęcia będę na bieżąco zamieszczał na moich social mediach, więc można to śledzić.

Jak długa szykuje się ta podróż?
- Może sześć miesięcy, a może rok... Na pewno do jesieni.

Jak czuje się w Polsce twoja dziewczyna. Nie tęskni za Ameryką, za Kolumbią?

- Na pewno tęskni... Ale jesteśmy razem. Ma już legalny pobyt. Uczy hiszpańskiego online. A kiedyś na pewno wrócimy do Ameryki.

Archiwum Przełomu nr 25/2020