Trzebinia
Mieszkańcy obejrzeli premierę filmu o Trzebini z Arturem Andrusem. Jakie wrażenia?
Ten znany dziennikarz radiowej Trójki, ale również piosenkarz nagrywał w zeszłym roku w Trzebini jeden z odcinków programu „Z Andrusem po Galicji". W poniedziałek miała miejsce trzebińska premiera w kinie „Sokół".
W materiale jest m.in. o emerytowanych górnikach zlikwidowanej kopalni Siersza, o krótkofalowcach, o Fotoklubie Trzebińska Kinematografia, o zalewie Chechło, o skałce triasowej w Bolęcinie, gdzie Andrus zaśpiewał piosenkę z lokalnymi akcentami.
Piotr Olszowski z Chrzanowa:
- Przyjechałem na seans przede wszystkim z sympatii do Artura Andrusa. Znam jego poczucie humoru, bardzo inteligentne, krakowskie. Uważam, że charakterystyczne miejsca w Trzebini zostały dobrze pokazane. Zszokowały mnie dawne zakłady metalurgiczne, że coś się jednak tam wciąż wytapia. I ta skałka triasowa w Bolęcinie, gdzie jeszcze nie byłem. Po prostu świetny film promocyjny. W ogóle Małopolska Zachodnia powinna być bardziej pompowana pod względem turystycznym.
Elżbieta Babik z Trzebini:
- Mieszkam w Trzebini od zawsze i o pewnych rzeczach nie wiedziałam, przykładowo o skale w Bolęcinie, o fotografii solarnej, a to niezwykle ciekawa metoda. Poza tym człowiek z przyjemnością ogląda na ekranie to, co właściwie zna.
Film można zobaczyć na stronie TVP 3 Rzeszów - http://rzeszow.tvp.pl/35639493/trzebinia
Komentarze
5 komentarzy
Andrus - ponton na Trójki fali, ale i to w koło się chwali. Bałtroczyk - jest tak wypoziomowany, że zawsze inteligentny zapuka do bramy..
Artura Andrusa "znienawidziłem" jak zrobił jugosłowiański cover Diridonda. Gdy to nuciłem złośliwość rzeczy martwych wygrywała: wszystko mi z rąk leciało, nic się nie udawało, nawet klima w aucie miała krótką zapaść dzień przed wyjazdem do Chorwacji. A bez niej... wiadomo. Mimo to śpiewałem pod nosem jego diridondę jadąc do serwisu. Drugi raz mnie rozwalił swoją wersją "Ostrawy" Jaromira Nohavicy. To, że mam pierd..ca na punkcie tego Czecha wie niewielu, a tu Andrus nagrywa z samym Nohavicą kultową Ostrave w swojej polskiej improwizacji. Dla mnie coś niesamowitego. I dokładnie w tym klimacie zrobił piosenkę o Trzebini, zastępując heligonkę akordeonikiem. Mistrzostwo szybkiej i celnej improwizacji, ale i tak Panu pamiętam diridondę Panie Andrus.
Mało młodzieży na widowni, zdecydowanie mało.
"Małopolska Zachodnia" to była ta część dawnej Galicji z Krakowem, a "Małopolska Wschodnia" to była ta część ze Lwowem. Granica była mniej więcej na Wisłoku. Rzeszów był we "Wschodniej".
nie ma czegoś takiego jak Małopolska Zachodnia, powtarzane nonsensy urzędnicze. Owe określenie było używane w czasach po I wojnie światowej. Obecnie całe województwo krakowskie zwane małopolskim, również błędnie, jest tzw zachodnia Małopolską.