Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Jedna dusza w dwóch ciałach

14.05.2009 16:32 | 1 komentarz | 4 238 odsłony | red
Henryk Kulesza odszedł cicho i skromnie tak, jak żył - 24 kwietnia 2008 r. Znany z uprzejmości i pogody ducha. Droga jego życia naznaczona była niezłomnymi zasadami i ogromnym potencjałem życzliwości.
1
Jedna dusza w dwóch ciałach
W 1976 roku Henryk kulesza rozpoczął pracę w Centralnym Ośrodku Informatyki Górnictwa w Katowicach
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Henryk Kulesza (1933 - 2008)

Henryk Kulesza odszedł cicho i skromnie tak, jak żył - 24 kwietnia 2008 r. Znany z uprzejmości i pogody ducha. Droga jego życia naznaczona była niezłomnymi zasadami i ogromnym potencjałem życzliwości.

Wczesnym rankiem 1 września 1950 roku piętnastoletni chłopiec opuszcza rodziców i wyrusza w nieznane. Ciszę i spokój zielonej Chrzczanki zamienia na niepewność podróży. Nie wie jeszcze dokąd doprowadzi go droga, ani kogo na niej spotka. Wie jednak, że inaczej nie można.

- Pochodził z bardzo biednej, ale kochającej się rodziny. Zdawał sobie jednak sprawę, że w tym okresie na wsi nie ma większych perspektyw. Wyruszył więc w świat - wspomina losy męża Emma Kulesza. Pociąg, do którego wsiada na stacji Przetycz, dowozi go do Warszawy. Jedna przesiadka i już jedzie w stronę Katowic. Tam samotna wędrówka ulicami miasta w poszukiwaniu celu. Nie ma w tym mieście nikogo. Żadnej rodziny ani znajomych, u których mógłby przenocować. Zapadający zmrok, setki nieznanych zakamarków, anonimowość budynków. Los zsyła jednak pomoc w postaci wychowawcy z internatu Technikum Górniczego Ministerstwa Górnictwa. Ten Dobry Człowiek - jak nazwała go moja rozmówczyni, nie mogąc przypomnieć sobie nazwiska - zabiera młodego Henryka do internatu i pomaga mu otworzyć nowy rozdział życia.

Umysł matematyka i serce poety
- Wiedza i nauka pochłaniały całe jego życie. Pomimo że miał umysł ścisły, bardzo kochał literaturę piękną - wspomina Emma Kulesza. Silna wola i upór w dążeniu do celu pomogły mu zdobyć wykształcenie. W 1954 rok Henryk Kulesza uzyskuje dyplom ukończenia 4-letniego Technikum Górniczego Ministerstwa Górnictwa w Katowicach. Rozpoczyna pracę w Kopalni Janina w Libiążu. W międzyczasie studiuje zaocznie na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. 13 kwietnia 1967 roku uzyskuje dyplom ukończenia studiów wyższych z tytułem mgr inż. górnik.

- Radość była ogromna. Kosztowało to pięć lat trudów i wyrzeczeń - mówi żona. Nie był to jednak koniec jego edukacji. 25 czerwca 1975 roku kończy studia w Instytucie Matematyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie w zakresie Systemów Przetwarzania Informacji. W 1976 roku zostaje awansowany do pracy w Centralnym Ośrodku Informatyki Górnictwa (COIG) w Katowicach. Jest to jego ostatnie miejsce pracy. W 1991 przechodzi na emeryturę.

Hajunciu i Perełka
Libiąż. Rok 1955. Dwudziestodwuletni górnik wybiera się na imprezę zorganizowaną w świetlicy miejscowego Związku Młodzieży Polskiej. Jeszcze nie wie, że spotka tam największą miłość swojego życia. Emma ma wtedy dwadzieścia lat i pracuje jako nauczycielka historii w libiąskiej Szkole Podstawowej Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Do jej obowiązków należy m.in. organizowanie imprez okolicznościowych. Na jednej z takich imprez spotykają się po raz pierwszy. Nagle rozbrzmiewa melodia i słychać słowa piosenki: „A oddech wiosny wzdłuż i wszerz, kraj przebiegł w kilka dni. Kochana moja, jeśli chcesz, umówmy się na dziś.”
- To wtedy po raz pierwszy poprosił mnie do tańca. Te słowa towarzyszyły nam przez całe życie - wspomina z uśmiechem. Od tej pory stają się nierozłączni. Pobierają się w kościele parafialnym pw. Trójcy Przenajświętszej w Trzemeśni. W 1957 roku przychodzi na świat ich syn Jerzy. Rozpoczęta tańcem wspólna droga życia trwa 52 lata. - Zawsze mówił do mnie Perełko, nawet w ostatnich latach życia. Ja nazywałam go Hajunciem, od imienia Henryk - mówi Emma.

Miłego dnia
- Cechowała go życzliwość i pogoda ducha. Każdemu zawsze życzył miłego dnia. Nikogo nie pozostawił bez dobrego słowa. Od razu robiło się człowiekowi cieplej na sercu - wspomina z sympatią jedna z mieszkanek osiedla, na którym mieszkał Henryk Kulesza. Lubił pomagać ludziom. Młodzieży, gromadzącej się na klatkach schodowych, tłumaczył, że tylko nauka jest drogą do osobistej satysfakcji.
- Kolegom emerytom na osiedlu liczył ile grosza dostaną po waloryzacji - opowiada Emma. W latach 90. razem pomagali przy budowie kościoła pw. św. Rodziny, której budową kierował ówczesny proboszcz, ks. Andrzej Stanisław Kopicz, zaprzyjaźniony z rodziną. - Męża i mnie łączyły wspólne sprawy, wzajemna troska o siebie. W naszej wspólnej drodze było więcej dobrych niż złych chwil. Byliśmy jedną duszą w dwóch ciałach - podkreśla Emma.
Celina Lewandowska

Łzy
Gdzie ta chatka mchem obrosła,
Co mnie wychowała?
Gdzie jabłonka ta wyniosła,
Co w ogrodzie stała?
Gdzie to źródło żywej wody,
Spod ziemi bijące?
Gdzie myśl dziewki młodej,
Jak kwiaty na łące?
Chatka w gruzy obalona,
Źródła bić przestały!
Jabłoń w próchno zamieniona
Jedne łzy zostały.

/T. Lenartowicz/

Wiersz, który był mottem życiowym Henryka Kuleszy, i który w chwilach tęsknoty za domem czytał najczęściej

Przełom nr 11 (879) 18.03.2009