Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Aktorka na emeryturze

28.05.2009 16:47 | 1 komentarz | 3 496 odsłony | red
TVN już wie, że jeśli potrzeba odtwórczyni skomplikowanej psychologicznie roli, należy dzwonić do Trzebini. Do Aleksandry Pawlik.
1
Aktorka na emeryturze
Aleksandra Pawlik na razie w roli emerytki z Trzebini. W kogo wcieli się następnym razem?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

TVN już wie, że jeśli potrzeba odtwórczyni skomplikowanej psychologicznie roli, należy dzwonić do Trzebini. Do Aleksandry Pawlik.

- Pani wnuczka ma zaburzenia psychiczne - mówi policjantka Anna Potaczek.
- Wiem, ale to nie jej wina - broni się starsza kobieta o szlachetnej twarzy. - Jej ojciec rzucił moją córkę dla jakiejś innej kobiety i wtedy córka popełniła... - kobieta zaczyna płakać.
Pojawia się dynamiczna czołówka serialu „W-11. Wydział Śledczy”.
A teraz już inny fragment serialu i ta sama kobieta, lecz z zadbaną fryzurą, w okularach i papierosem w ustach. Mówi twardo i nieustępliwie, nonszalancko wypuszczając dym w twarze przesłuchujących ją policjantów.
- Jak to się stało? Kto zabił mojego syna? - pyta kobieta.
- Pani syn został ugodzony nożem w brzuch
- Czyli nie wiecie kto go zabił?! - siedząca kobieta przyciska policjantów do muru.
A teraz już rzeczywistość. Bohaterka dwóch filmowych scen siedzi w kawiarni, poprawia okulary na nosie i delikatnie się uśmiecha.
- Nazywam się Aleksandra Pawlik. Jestem emerytką, mieszkam w Trzebini i od dziecka byłam zafascynowana aktorstwem.

Aktorka - ekonomistka
Panią Aleksandrę znają już dobrze realizatorzy TVN-owskich seriali realizowanych w Krakowie - „W-11”,”Wydział Śledczy” i „Detektywi”. W ciągu trzech ostatnich lat wystąpiła w pięciu odcinkach serii. Gdy producent nie może znaleźć odtwórczyni skomplikowanej psychologicznie roli matki lub babci, dzwoni do Trzebini, do Aleksandry Pawlik.

- A ja wyrażam zgodę - mówi pani Aleksandra. - Bo zawsze chciałam poznać jak świat filmu wygląda od kuchni.
Już w ochronce u sióstr felicjanek w Krystynowie, gdzie uczęszczała jako mała dziewczynka, wolała brać udział w „Jasełkach”, niż w lekcjach szycia czy haftowania. W technikum ekonomicznym w Krakowie występowała w akademiach a raz została nawet konferansjerką. Do szkoły aktorskiej nie zdecydowała się jednak zdawać, bo ten zawód nie gwarantował stabilizacji, jaką dawała posada ekonomisty. Pracowała na tym stanowisku aż do emerytury w „Zakładach Eternitu” w Górce, w „ZSO Górka”, a potem w „Zakładach Metalurgicznych” w Trzebini.

Matka desperata, babcia zabójczyni
- Będąc już na emeryturze, wybrałam się do Krakowa - opowiada Aleksandra Pawlik. - Kiedy spacerowałam po Rynku, zobaczyłam wielkie ogłoszenie: „Jeśli chcesz sprawdzić jak wyglądasz w kamerze, wejdź”. To była Agencja Aktorska „Stars”. Oczywiście weszłam.
Po wypełnieniu broszur i ankiet pani Aleksandra przeszła zdjęcia próbne i została umieszczona w bazie danych agencji. Całą przygodę potraktowała jako dobrą zabawę. Dopiero po jakimś czasie zadzwonił pierwszy telefon z biura serialu „W-11”.

W tej specyficznej produkcji TVN, obsadzonej wyłącznie przez aktorów niezawodowych, pani Aleksandra zagrała kilka bohaterek. Była matką człowieka, który w akcji desperacji bierze zakładników na stacji benzynowej. Babcią studentki, która zabiła dwie koleżanki podejrzewane przez nią o romans ze swym chłopakiem. W „W-11” zagrała jeszcze charyzmatyczną matkę zabitego bohatera a w „Detektywach” została kobietą, która w młodym wieku oddała dzieci do adopcji.

- Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie mam nic wspólnego z żadną z tych postaci - stwierdza Aleksandra Pawlik. - Ale rozumiem ludzi, którym zdarza się pomylić filmową fikcję z rzeczywistością i chcą np. iść do spowiedzi u aktora grającego księdza w „Plebanii”. Kiedyś i mnie zdarzały się podobne wpadki. Jednak dzięki zajrzeniu za kulisy filmu już wiem gdzie kończy się rzeczywistość, a gdzie zaczyna film.

Charakteryzacja w Trzebini
Jak więc wygląda ta druga strona filmu?
- Praca, praca i jeszcze raz ciężka praca - ucina szybko pani Aleksandra - Nieraz już miałam wyrzuty sumienia, kiedy reżyser prosił mnie o kolejne powtórzenie tej samej kwestii. Pytałam: „Znów coś zawaliłam?”. „Nie” - odpowiadał. - „ Tylko musimy jeszcze dograć zbliżenie.”Albo stwierdzał: „Musimy powtórzyć, bo dźwiękowiec zawalił”. To jednak wielka prawda, że film jest pracą zespołową.
Na pani Aleksandrze wrażenie zrobiła również sztuka oświetlenia, która w nocy może stworzyć dzień, oraz montaż, dzięki któremu zobaczyła jak z roli giną kolejne kwestie dialogowe.

- Przecież powtarzałam kilka zdań, a w filmie zostało tylko jedno. Początkowo nie mogłam zrozumieć jak to się dzieje - śmieje się aktorka.
Jedynie charakteryzacja nie zdziwiła pani Aleksandry.

- W tym serialu chcą, aby ludzie wyglądali jak najbardziej naturalnie - tłumaczy amatorka. - Dlatego charakteryzatorki tylko machną nam po twarzy pędzlem z pudrem, żeby skóra nie świeciła się przed kamerą. Ale gdy wiedziałam coś więcej o roli, sama postanawiałam zadbać o wizerunek. Np. gdy miałam zagrać kobietę majętną, przed występem udałam się do kosmetyczki i zrobiłam maseczkę.

Trzeba się wk...ć
Co okazało się najtrudniejsze?
- Dziwne, ale nie miałam problemów ze scenami załamań czy płaczu - opowiada pani Aleksandra. - Reżyser nigdy nie miał do mnie pod tym względem zastrzeżeń. Dopiero gdy przyszło zagrać kobietę wyniosłą, pojawiły się kłopoty. „Za słabo to pani mówi, za delikatnie” - powtarzał mi bardzo kulturalny realizator. Podniosłam więc głos o ton. Znów nie był zadowolony. Powiedziałam jeszcze głośniej - też mu nie pasowało. Wreszcie podchodzi do mnie i mówi zniecierpliwiony - „Wie pani co? Musi się pani po prostu wk...ć”. I od razu poszło lepiej. Mówię mu: - Trzeba było tak od razu powiedzieć - śmieje się aktorka z Trzebini.

Kobiecie nie sprawiło również problemu palenie papierosa, mimo że nie miała go w ustach od kilkunastu lat.
- Policjanci, z którymi rozmawiałam przed kamerą, byli palący, ale na planie nie mogli zapalić, więc trochę mi zazdrościli - wspomina aktorka. - Szeptali tylko: „Proszę dmuchać w naszą stronę. Może choć trochę zaspokoimy głód.”

Numer poproszę
Wszystkie występy pani Aleksandry nagrywa na video syn. O seansach seriali z jej udziałem poinformowani są rodzina, sąsiedzi i koleżanki z „Uniwersytetu Trzeciego Wieku”.

Gdy widzą Aleksandrę Pawlik, tylko kręcą głową i mówią:
- Ja to ci zazdroszczę. Na coś takiego bym się jednak nie zdecydowała.
Ale niektórzy podchodzą potem i po cichu proszą o numer telefonu do agencji aktorskiej. Również chcą dotknąć filmowego świata.
Tomasz Jurkiewicz

Przełom nr 14 (882) 8.04.2009