Ludzie
Dzieła ze szkiełek
![Dzieła ze szkiełek](https://imgcdn1.przelom.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2014/07/29/15055.jpg)
Jeśli inni potrafią daną rzecz zrobić, to znaczy, że ty też będziesz umiał - zwykł mówić ojciec Józefa Przebindowskiego z Byczyny. - I miał rację, bo każdy z nas, jeśli tylko chce, jest w stanie nauczyć się wszystkiego - uważa mechanik-ślusarz, który po przejściu na emeryturę postanowił zostać witrażystą.
Zanim jednak opanował sztukę robienia witraży, przeszedł długą drogę. Bo internet i książki nie tłumaczyły wszystkiego, a osoby, które opanowały już tę profesję, wcale nie były chętnie dzielić się z innymi swoim umiejętnościami.
Artysta rzemieślnik
Józef Przebindowski otrzymał w spadku po rodzicach stary dom. Kilkudziesięcioletni budynek, stojący przy ul. Gwardzistów w Byczynie pod Jaworznem, był dla niego nie lada wyzwaniem.
- Większość napraw wykonałem samemu. Nie miałem jednak pomysłu na stare, drewniane drzwi ze szklanym motywem w środku. Początkowo wszystkie chciałem wyrzucić i w ich miejsce kupić nowe, z marketu. Żona stwierdziła jednak, że można by je wszystkie odnowić i wprawić w środek witraże, które nadałyby im nowy charakter - i tak zaczęła się przygoda Józefa z witrażami.
Zanim wykonał swój pierwszy witraż, spędził długie godziny, buszując w internecie i czytając książki. One jednak nie zdradzały tajemnic. Postanowił więc porozmawiać z kimś, kto potrafi wykonywać witraże, by ten podpowiedział mu, co i jak robić, by efekt był zadowalający. Okazało się jednak, że witrażyści niechętnie dzielą się swoją wiedzą z innymi.
- Każdy, do kogo bym się nie zgłosił, przyjmował mnie z uśmiechem, ale nic konkretnego o technice wykonywania witraży nie chciał powiedzieć. Dopiero spotkany przypadkowo w Pszczynie witrażysta Damian Szyszka postanowił mnie czegoś nauczyć - i nauczył.
Życie zatopione w szkle
- Swój pierwszy witraż, właśnie do drzwi w przedpokoju, robiłem blisko trzy miesiące. Pełno w nim różnych niedociągnięć. Jednak już kolejny poszedł mi znacznie lepiej - opowiada Józef, który sam nie uważa się za artystę. Mówi o sobie rzemieślnik.
Dziś emerytowany ślusarz z Byczyny ma na swoim koncie setki różnych witraży. Pełno ich także w każdym kącie jego domu. Są w drzwiach, oknach, na ścianach zamiast obrazów. Z kawałków kolorowego szkła, oprawionego w ołowiane ramki, wykonuje również talerzyki, klosze, ramki na zdjęcia, biżuterię, ozdoby choinkowe i szklane kwiaty, które są ozdobą mieszkań jego znajomych.
- Pomysły na witraże czerpię z natury. Wystarczy, że wyjdę na ogród i już w głowie układa mi się nowy wzór, bo cóż może być piękniejszego, niż kwiaty - poza motywami roślinnymi na witrażach umieszcza także postacie. Potrafi też skopiować prace znanych artystów malarzy. W szkle wykonał m.in. „Macierzyństwo” Stanisława Wyspiańskiego.
- Jako emeryt czasu mam sporo. A że wykonywanie witraży sprawia mi ogromną radość, poświęcam temu zajęciu mnóstwo czasu. Dziennie na cięciu szkła, jego szlifowaniu i układaniu w narysowany wcześniej wzór, potrafię spędzić nawet 5-6 godzin - o swojej pasji mógłby opowiadać długo.
Nie dla pochwał, tylko dla przyjemności
Sztuka zainteresowała go na tyle, że zasilił grono Stowarzyszenia Twórców Kultury w Jaworznie. Tam szlifuje swój warsztat.
- Nie jestem plastykiem. Ostatni raz miałem do czynienia z rysunkiem w szkole. Tymczasem, zanim zaczynam ciąć szkoło, najpierw muszę mieć gotowy projekt. Potrzebne są dwa jego egzemplarze. Jeden tnę na kawałki i układam na szkle. Drugi służy mi jako wzór - Józef Przebindowski wciąż się uczy.
Jego prace zyskały już sporą popularność. Wystawiano je m.in. w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach, Dworze Zieleniewskich w Trzebini, Bielsku-Białej. Wkrótce będzie je można zobaczyć na wystawie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Trzebini. Wernisaż w najbliższy piątek, 2 października, o godz. 18.00.
- Witrażami obdarowuję swoich bliskich, szczególnie żonę, którą najbardziej ucieszyła lampa, zrobiona na 30-lecie naszego ślubu - Józef Przebindowski, jak twierdzi, nie robi witraży dla pochwał czy pieniędzy, tylko dla przyjemności.
Anna Jarguz
Przełom nr 39 (907) 30.09.2009