Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Dzieła ze szkiełek

07.10.2009 14:49 | 0 komentarzy | 5 442 odsłon | red
Jeśli inni potrafią daną rzecz zrobić, to znaczy, że ty też będziesz umiał - zwykł mówić ojciec Józefa Przebindowskiego z Byczyny. - I miał rację, bo każdy z nas, jeśli tylko chce, jest w stanie nauczyć się wszystkiego - uważa mechanik-ślusarz, który po przejściu na emeryturę postanowił zostać witrażystą.
0
Dzieła ze szkiełek
Motywem przewodnim praz Józefa Przebindowskiego są kwiaty
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeśli inni potrafią daną rzecz zrobić, to znaczy, że ty też będziesz umiał - zwykł mówić ojciec Józefa Przebindowskiego z Byczyny. - I miał rację, bo każdy z nas, jeśli tylko chce, jest w stanie nauczyć się wszystkiego - uważa mechanik-ślusarz, który po przejściu na emeryturę postanowił zostać witrażystą.

Zanim jednak opanował sztukę robienia witraży, przeszedł długą drogę. Bo internet i książki nie tłumaczyły wszystkiego, a osoby, które opanowały już tę profesję, wcale nie były chętnie dzielić się z innymi swoim umiejętnościami.

Artysta rzemieślnik
Józef Przebindowski otrzymał w spadku po rodzicach stary dom. Kilkudziesięcioletni budynek, stojący przy ul. Gwardzistów w Byczynie pod Jaworznem, był dla niego nie lada wyzwaniem.
- Większość napraw wykonałem samemu. Nie miałem jednak pomysłu na stare, drewniane drzwi ze szklanym motywem w środku. Początkowo wszystkie chciałem wyrzucić i w ich miejsce kupić nowe, z marketu. Żona stwierdziła jednak, że można by je wszystkie odnowić i wprawić w środek witraże, które nadałyby im nowy charakter - i tak zaczęła się przygoda Józefa z witrażami.
Zanim wykonał swój pierwszy witraż, spędził długie godziny, buszując w internecie i czytając książki. One jednak nie zdradzały tajemnic. Postanowił więc porozmawiać z kimś, kto potrafi wykonywać witraże, by ten podpowiedział mu, co i jak robić, by efekt był zadowalający. Okazało się jednak, że witrażyści niechętnie dzielą się swoją wiedzą z innymi.
- Każdy, do kogo bym się nie zgłosił, przyjmował mnie z uśmiechem, ale nic konkretnego o technice wykonywania witraży nie chciał powiedzieć. Dopiero spotkany przypadkowo w Pszczynie witrażysta Damian Szyszka postanowił mnie czegoś nauczyć - i nauczył.

Życie zatopione w szkle
- Swój pierwszy witraż, właśnie do drzwi w przedpokoju, robiłem blisko trzy miesiące. Pełno w nim różnych niedociągnięć. Jednak już kolejny poszedł mi znacznie lepiej - opowiada Józef, który sam nie uważa się za artystę. Mówi o sobie rzemieślnik.
Dziś emerytowany ślusarz z Byczyny ma na swoim koncie setki różnych witraży. Pełno ich także w każdym kącie jego domu. Są w drzwiach, oknach, na ścianach zamiast obrazów. Z kawałków kolorowego szkła, oprawionego w ołowiane ramki, wykonuje również talerzyki, klosze, ramki na zdjęcia, biżuterię, ozdoby choinkowe i szklane kwiaty, które są ozdobą mieszkań jego znajomych.
- Pomysły na witraże czerpię z natury. Wystarczy, że wyjdę na ogród i już w głowie układa mi się nowy wzór, bo cóż może być piękniejszego, niż kwiaty - poza motywami roślinnymi na witrażach umieszcza także postacie. Potrafi też skopiować prace znanych artystów malarzy. W szkle wykonał m.in. „Macierzyństwo” Stanisława Wyspiańskiego.
- Jako emeryt czasu mam sporo. A że wykonywanie witraży sprawia mi ogromną radość, poświęcam temu zajęciu mnóstwo czasu. Dziennie na cięciu szkła, jego szlifowaniu i układaniu w narysowany wcześniej wzór, potrafię spędzić nawet 5-6 godzin - o swojej pasji mógłby opowiadać długo.

Nie dla pochwał, tylko dla przyjemności
Sztuka zainteresowała go na tyle, że zasilił grono Stowarzyszenia Twórców Kultury w Jaworznie. Tam szlifuje swój warsztat.
- Nie jestem plastykiem. Ostatni raz miałem do czynienia z rysunkiem w szkole. Tymczasem, zanim zaczynam ciąć szkoło, najpierw muszę mieć gotowy projekt. Potrzebne są dwa jego egzemplarze. Jeden tnę na kawałki i układam na szkle. Drugi służy mi jako wzór - Józef Przebindowski wciąż się uczy.
Jego prace zyskały już sporą popularność. Wystawiano je m.in. w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach, Dworze Zieleniewskich w Trzebini, Bielsku-Białej. Wkrótce będzie je można zobaczyć na wystawie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Trzebini. Wernisaż w najbliższy piątek, 2 października, o godz. 18.00.
- Witrażami obdarowuję swoich bliskich, szczególnie żonę, którą najbardziej ucieszyła lampa, zrobiona na 30-lecie naszego ślubu - Józef Przebindowski, jak twierdzi, nie robi witraży dla pochwał czy pieniędzy, tylko dla przyjemności.
Anna Jarguz

Przełom nr 39 (907) 30.09.2009