Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Legenda w sutannie

10.12.2009 13:02 | 0 komentarzy | 9 372 odsłon | red
Miejscowa pamięć o księdzu Ludwiku Łąckim, emerytowanym proboszczu parafii w Regulicach, kreśli obraz kapłana, który codziennie czekał w konfesjonale na wiernych. Spowiadając, doczekał 95 lat.
0
Legenda w sutannie
KS. Ludwik Łącki. Fot. Archiwum parafii w Regulicach
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ks. Ludwik Łącki (1914 - 2009)

Miejscowa pamięć o księdzu Ludwiku Łąckim, emerytowanym proboszczu parafii w Regulicach, kreśli obraz kapłana, który codziennie czekał w konfesjonale na wiernych. Spowiadając, doczekał 95 lat.

- W kwietniu 1999 roku, gdy byłem w Watykanie, papież zapytał, czy żyje jeszcze ksiądz Łącki. Odrzekłem, że niestrudzenie spowiada. Ojciec święty na to: „Powiedz mu ode mnie, że robi najlepszą rzecz dla duchowego dobra drugiego człowieka”. Podarował księdzu Ludwikowi różaniec i swojego autorstwa „Katechezy o kościele” - wspomina ks. Jan Piwowarczyk, obecny proboszcz regulickiej parafii pw. św. Wawrzyńca.
Różaniec został włożony do rąk zmarłego ks. Łąckiego, książka trafiła do jego rodziny.

Muzyk i śpiewak
Ojciec Ludwika Łąckiego, z zawodu organista w krzyszkowickim kościele, zginął na froncie I wojny światowej. On sam do końca życia żałował, że nigdy nie poznał swojego taty. W genach dostał po nim talent. Podobnie jak ojciec, grał na organach, a także skrzypcach.
- Pięknie śpiewał. Zresztą prowadził w Regulicach scholę oraz chór parafialny liczący około 40 osób. Lubił zwłaszcza pieśni maryjne i eucharystyczne, którymi również urozmaicał katechezy – mówi ks. Piwowarczyk.

Patriota
W czasie okupacji hitlerowskiej ks. Łącki był kapelanem żołnierzy Armii Krajowej. Nieraz wpuszczał ich do starej plebanii, karmił i błogosławił. W piwnicach ukrywał m.in. Żydów. Przeżyli dzięki jego pomocy.
- Szkoda, że nikt z ocalonych nie odezwał się, bo wtedy ksiądz Ludwik mógłby zostać uhonorowany odznaczeniem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” - zauważa ks. Piwowarczyk.

Altruista
Jerzy Kasprzyk, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Regulic i Nieporazu, miał w latach 80. żuka. Często kursował z ks. Łąckim do krakowskiej kurii dystrybuującej wówczas produkty z zagranicy, nierzadko deficytowe na naszym rynku.
- W Kurii panował jeden wielki chaos, bo każdy brał, co wpadło mu w ręce. Ale nie ksiądz Łącki. On dokładnie wiedział, którzy mieszkańcy czego potrzebują. Na przykład mleko w proszku dla konkretnych matek z małymi dziećmi, a dla innych środki piorące. Po prostu orientował się w ludzkiej biedzie i był na nią wyczulony – stwierdza Kasprzyk.

Fotograf
W ciemnym garniturze, jasnym prochowcu i kapeluszu, z lornetką i aparatem marki Praktica na ramieniu, niosąc mocno zniszczoną teczkę, przechadzał się ks. Łącki po wsi.
- Lubił robić zdjęcia pejzażom. Szczególnie interesowały go zachowania firmamentu niebieskiego – mówi ks. Jan Piwowarczyk.
Ks. Łącki nie pozwalał zawiesić firanki w oknie swojego pokoju. Tłumaczył, że w każdej chwili chce widzieć piękno stworzonego przez Boga świata. Utrwalał je na kliszach, a wywołane fotografie rozdawał ludziom. Przez wiele lat pstrykał też zdjęcia komunijne.

W jednym miejscu
Ks. Ludwik Łącki urodził się 14 października 1914 r. w Krzyszkowicach k. Myślenic. Całe swoje kapłaństwo, czyli 71 lat, przeżył w Regulicach. W latach 1938-1950 był wikariuszem tamtejszej parafii, następnie do roku 1963 administratorem, a do 1989 proboszczem. Kardynał Franciszek Macharski zgodził się, żeby ks. Łącki został do śmierci w Regulicach jako emeryt spowiednik. Jak to się stało, że nigdy nie został przeniesiony do innej parafii?

- Po dwunastu latach bycia wikariuszem w Regulicach wezwał go kardynał Adam Sapieha. Przypomniał księdzu Ludwikowi, że jest już bardzo długo w jednym miejscu. Wtedy on poprosił kardynała, żeby pozwolił mu jeszcze trochę zostać w Regulicach, bo chce dokończyć malowanie wnętrza kościoła, które zlecił mu proboszcz ks. kanonik Wojciech Sidziński – opowiada ks. Piwowarczyk.
Kardynał Sapieha zgodził się. Niedługo po tej rozmowie zmarł, a o ks. Łąckim „zapomniano”. Ten ostatni czas przyszedł na niego 27 października 2009 r. Spoczął na regulickim cmentarzu. Ks. Piwowarczyk mówi, że śmierć 95-letniego ks. Ludwika kończy pewną epokę. Przekonuje jednocześnie, że legenda tej postaci dopiero zaczyna żyć własnym życiem.
Łukasz Dulowski

Przełom nr 48 (916) 2.12.2009