Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Szkolny kolega papieża

26.05.2010 14:30 | 1 komentarz | 7 004 odsłon | red
Jego życie znaczone było pracą i służbą ojczyźnie. W ostatnich latach choroby duchowo wspierał go Jan Paweł II, szkolny kolega z wadowickiego gimnazjum.
1
Szkolny kolega papieża
Stanisław Barys, fot. ze zbiorów Muzeum w Chrzanowie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Stanisław Barys (1920-1982)

Jego życie znaczone było pracą i służbą ojczyźnie. W ostatnich latach choroby duchowo wspierał go Jan Paweł II, szkolny kolega z wadowickiego gimnazjum.  

Pochodził z Tarnowa. W 1927 roku razem z rodziną znalazł się w Wadowicach, gdzie jego ojciec kapitan Mieczysław Barys został przeniesiony, obejmując dowództwo 12. pułku piechoty. W wadowickim gimnazjum był kolegą Karola Wojtyły.

Mężny żołnierz i konspirator
Walczył w kampanii wrześniowej. Między innymi w potyczce w obronie przeprawy przez Dunajec koło Biskupic Radłowskich. Tak relacjonował przebieg walki kapitan Stanisław Barys: „Niemcy postanowili zlikwidować ostatni bastion polskiego oporu w Radłowie. Za pośrednictwem megafonów wezwali obrońców szkoły radłowskiej do poddania się. Obrońcy nie przyjęli wezwania. Wówczas Niemcy ponowili wezwanie, grożąc spaleniem szkoły. Nawet i to ostrzeżenie zostało odrzucone przez polskich żołnierzy. Wówczas próbowano dojść do budynku szkolnego od strony zachodniej, starając się zmiażdżyć opór Polaków. Próba nie udała się, gdyż zaraz po oddaniu tylko kilku strzałów Niemcy zostali wybici. Wówczas pod zasłoną pancerza czołgu żołnierz niemiecki zaczął palić szkołę miotaczem płomieni. Cały budynek ogarnęły dymy. Wewnątrz płonęły już ławy szkolne. Niemcy nie dali za wygraną. Otworzyli dodatkowo jeszcze ogień z broni maszynowej i działek. Teraz już czuli się pewni, że pokonali Polaków. Z budynku szkolnego, dotkniętego pożarem, który ogarnął już całe wnętrze, dolatywał śpiew polskich żołnierzy: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród...”

Potem kapitan uczestniczył w obronie Lwowa. Wzięto go tam do niewoli. Jako jeniec przebywał w kilku obozach. W lutym 1940 roku uciekł z XV Fortu w Toruniu i wrócił do Wadowic. Tu podjął działalność w Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Posługiwał się pseudonimem „Kęczyński”. Dosłużył się stopnia dowódcy Grupy Śląskiej AK. O jego męstwie świadczy fakt, że zapobiegł wysadzeniu części Wadowic przez Niemców. Przeciął kable detonatora materiałów wybuchowych. Przez pół roku, do października 1945 roku, służył w II Armii LWP. Jego przynależność do AK sprawiła, że skierowano go na Ziemie Odzyskane. Jednak niedługo potem wrócił do Wadowic. Rozpoczął też dzienne studia na wydziale geografii UJ.

Nauczyciel lubiany przez uczniów
W 1950 roku przyjechał do Chrzanowa, podejmując pracę w liceum. Przerwane studia skończył w systemie zaocznym. Uczył geografii, geologii, astronomii, logiki i wychowania fizycznego. Tak duży rozrzut przedmiotów wynikał z faktu, że w okresie powojennym brakowało wykwalifikowanych nauczycieli. Był nie tylko teoretykiem, ale i praktykiem. Uzupełnieniem lekcji geografii były na przykład organizowane przez Stanisława Barysa liczne wycieczki, rajdy i obozy. Jego wychowankowie wędrowali na Leskowiec czy trasami Rajdu Świętokrzyskiego. Zdarzało się, że profesor ze swoimi wychowankami pomagał miejscowej ludności w pracach polowych. Zwiedzał z uczniami zarówno odległe zakątki Polski (Wybrzeże, Malbork, Ciechocinek), jak i najbliższą okolicę. Systematycznie organizował trzydniowe obozy po ziemi chrzanowskiej, z noclegami w Rudnie i Regulicach. Ich uczestnicy mieli możliwość zobaczenia na przykład „lasu araukarytowego” w pobliżu Kwaczały, czyli skamieniałych fragmentów drzew.

Elementem praktycznej strony lekcji z profesorem była działalność założonego przez niego koła geograficzno-krajoznawczego. W ramach współpracy z Instytutem Meteorologii w Krakowie, uczniowie prowadzili badania opadów atmosferycznych. Koło przygotowywało też pomoce naukowe, przekazywane potem uczniom miejscowych szkół podstawowych. Po dziesięciu latach pracy dydaktycznej Stanisław Barys został pracownikiem Chrzanowskich Zakładów Materiałów Ogniotrwałych Stella. Najpierw kierował zakładowym domem kultury, potem został szefem działu wojskowego CHZMO. Przydało mu się w tej pracy doświadczenie wyniesione z lat służby w wojsku i AK. Zresztą przez długi okres był szefem Koła Oficerów Rezerwy w Chrzanowie w stopniu kapitana.

Spoczął tam, gdzie walczył
Działał też w chrzanowskiej Lidze Obrony Kraju. Dostał wiele odznaczeń, w tym Srebrny Krzyż Virtuti Militari, Krzyż Kawalerski Orderu „Polonia Restituta” i Krzyż Armii Krajowej. Duchowo wspierał go papież Jan Paweł II, nie zapominając o dawnym, szkolnym koledze. Stanisław Barys przyjaźnił się także z generałem Borutą-Spiechowiczem. We wrześniu 1939 roku generał dowodził Grupą Operacyjną „Bielsko”. Potem był organizatorem konspiracji antysowieckiej, za co trafił do więzienia na Łubiance w Moskwie. W połowie lat siedemdziesiątych, w proteście przeciwko odznaczeniu przez władze PRL Leonida Breżniewa Krzyżem Wielkim Orderu Wojennego Virtuti Militari, zorganizował na Jasnej Górze uroczystość złożenia przez żyjących jeszcze przedwojennych dowódców wojskowych ich orderów Virtuti Militari.

Stanisław Barys zmarł w Chrzanowie w 1982 roku. Spoczywa na cmentarzu wojskowym w Radłowie koło Tarnowa. Jego mogiła znajduje się w kwaterze żołnierzy poległych w 1939 roku w obronie przeprawy przez Dunajec. Imię Bohaterów Września nosi też miejscowa szkoła. Sylwetkę profesora Barysa niedawno przypomniano podczas uroczystości otwarcia stałej wystawy w Muzeum w Chrzanowie, poświęconej związkom Jana Pawła II z ziemią chrzanowską.
oprac. Marek Oratowski

W tekście wykorzystano informacje zebrane przez Aretę Jaracz, emerytowaną nauczycielkę biologii chrzanowskiego liceum i uczennicę profesora Barysa.

Przełom nr 20 (939) 19.05.2010