Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Chcę uratować Trzebinię

11.08.2010 18:59 | 0 komentarzy | 2 938 odsłony | red
Chcę ratować gminę przed dalszą stagnacją, nędzą i wyludnieniem - mówi Przemysław Rejdych z Myślachowic, który zamierza kandydować na burmistrza. Z Przemysławem Rejdychem rozmawia Ewa Solak.
0
Chcę uratować Trzebinię
Przemysław Rejdych lubi ćwiczyć
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Chcę ratować gminę przed dalszą stagnacją, nędzą i wyludnieniem - mówi Przemysław Rejdych z Myślachowic, który zamierza kandydować na burmistrza. Z Przemysławem Rejdychem rozmawia Ewa Solak.

Zagrał pan już ponad 20 ról w serialach. Czuje się pan aktorem?
- Aktorem amatorem. Traktuję to jako hobby. Niedługo będzie można mnie zobaczyć w kolejnej produkcji. Zagram w filmie „Bokser” rolę przyjaciela Przemysława Salety. Aktorstwo to wielka przygoda i doświadczenie.

Może pomóc w wyborach?
- Raczej po nich, jeśli wygram. Współpracując z agencjami filmowymi i telewizją będę promował Trzebinię i jej mieszkańców w Polsce, a może i za jej granicami.

Jeśli zostanie pan burmistrzem zamierza pan dalej grać?
- Jeśli będę miał na to czas. Natomiast chętnie pomogę w tym innym.

Powołał pan własny komitet wyborczy „Ratujmy Trzebinię”. Przed czym lub przed kim chce pan ją ratować?
- Komitet powołałem razem z Adamem Palką. Chcę ratować gminę przed dalszą stagnacją, nędzą i wyludnieniem. Te problemy widać jak na dłoni. Wystarczy rano podjechać na dworzec PKP i zobaczyć, ile osób co dzień stąd wyjeżdża do pracy i w jej poszukiwaniu. Brakuje im tu perspektyw, a ok. 60 proc. gospodarstw domowych utrzymuje się z rent i emerytur. Chyba jedynym zakładem pracy, gdzie są przyjęcia, jest trzebiński urząd.

Ostatnio otwarto w mieście fabrykę styropianu, więc chyba nie jest tak do końca?
- Nie sprowadził jej obecny burmistrz i jeden nowy podmiot nie zmieni trudnej sytuacji. Sam pomogłem znaleźć pracę ponad 40 osobom w firmie, w której od wielu lat jestem szefem marketingu. Mam kontakty z wieloma przedsiębiorcami i mogę ich ściągnąć do Trzebini. Prowadzę już na ten temat rozmowy z kilkoma. Natomiast dochodzą do mnie niepokojące informacje od lokalnych przedsiębiorców, że ciężko im się przebić na tutejszym rynku inwestycyjnym. Dlatego z Adamem Palką złożyliśmy wniosek do urzędu o udostępnienie informacji na temat organizowanych tu przetargów nieograniczonych i zamówień z wolnej ręki. Jeśli zostanę burmistrzem, nie będzie w tych kwestiach żadnych podejrzeń. Moim priorytetem będzie walka z bezrobociem.

Być może powstanie tu spalarnia odpadów. Jest pan za?
- Znam lepsze sposoby na rozwój gminy, a inwestorzy, których zamierzam tu zaangażować, nie będą dla mieszkańców uciążliwi.

Zna się pan na służbie zdrowia? W Trzebini kuleje, a pan powinien znać sposób, żeby ją uzdrowić...
- W pracę mojego komitetu zaangażowało się kilku świetnych fachowców z różnych dziedzin, także mających doświadczenie w USA. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja w trzebińskiej służbie zdrowia jest fatalna. Przygotowuję program naprawczy. Zamierzam też zająć się sprawami bezpieczeństwa. Byłem nagradzany przez prezydenta Krakowa za realizację programu „Bezpieczny Kraków”, polegającego na współpracy wszystkich służb i jednostek organizacyjnych miasta oraz przedsiębiorców pod tym kątem. Jego założenia chcę przenieść na lokalny grunt, bo się sprawdzają.

Do niedawna mówiło się, że w wyborach na burmistrza wystartuje pana teść, Franciszek Wołoch. Czyżby zrezygnował z tego pomysłu na rzecz poparcia dla zięcia?
- Tak, to jego suwerenna wola. Byłoby co najmniej dziwne, gdybyśmy byli kontrkandydatami. Nie jest on natomiast w moim komitecie. Mamy inne zapatrywania na wiele spraw. Teść prawdopodobnie będzie startował na radnego.

Co pana skłoniło, żeby kandydować?
- Mam wiele atutów, aby być dobrym burmistrzem. Jednym z nich jest wiek. Mam 43 lata i to chyba mój najlepszy okres w życiu. Ukończyłem na UJ zarządzanie zasobami ludzkimi. Znam problemy ludzi i wierzę, że mogę je rozwiązać.

Przełom nr 32 (951) 11.08.2010