Nie masz konta? Zarejestruj się

Przystań Tenczynek

Zagrał w 25 filmach i kilkudziesięciu sztukach teatralnych. W latach 60. był niemal bożyszczem tłumów. Zawsze otoczony ludźmi, zawsze w centrum zainteresowania. Gwiazdor, skrywający równocześnie swe słabości i tęsknoty. Bogumił Kobiela. Po prostu Bobek.
Urodzony w 1931 r. w Katowicach przez całe życie związany był z Tenczynkiem. To właśnie tu znajdowało się centrum jego świata. Rodzinny, letni dom, las i grzyby, które uwielbiał zbierać.
Siedmioletni artysta
Do szkoły chodził w Katowicach. Tam, przy ul. Poniatowskiego, Kobielowie mieszkali zimą. Tam, jako nauczyciel gimnazjalny, pracował Ludwik Kobiela, badacz folkloru i literat, ojciec Bogumiła i młodszego o cztery lata Marka. Mąż Krystyny.
Tenczynek jednak odgrywał w ich życiu rolę prawdziwego domu. Nie tylko dlatego, że zjeżdżali tam na wakacje. Po śmierci ojca, w 1945 r., bywali tam jeszcze częściej. Właśnie tam młodziutki Bobek, w sposób mrożący krew w żyłach, ujawnił aktorski talent. Pewnego dnia bawiąc się przy studni, którą bacznie obserwowano ze wszystkich niemal okien, w pewnej chwili zniknął. Zdenerwowana rodzina w panice wybiegła z domu w poszukiwaniu dziecka. Wezwano pomoc. A Bobek w najlepsze się bawiąc, siedział cicho pod schodami, spoglądając na wysiłki rodziców. Sprawdzał jak bardzo go kochają.
Innym razem wraz z ojcem, przebrani w białe prześcieradła – Bobek siedział na barana – chodzili wieczorem po wsi, niczym upiory, wyjąc do księżyca.
Kraków
Bobek zdał maturę pod koniec lat 40. i złożył dokumenty do Wyższej Szkoły Ekonomicznej. Szybko jednak zmienił zdanie decydując się na Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie, co spotkało się z ogólną dezaprobatą rodziny. Urzędnik – zawód stabilny, praca lekka, tego pewnie chcieli dla niego najbliżsi. Ale Bobek był uparty i buchalterem być nie chciał. Zamieszkał u ciotek.
Studia w Krakowie były bardzo ważnym etapem w jego życiu. To tu zetknął się ze Zbigniewem Cybulskim, niebawem nieodłącznym przyjacielem. Tu poznał Sławomira Mrożka, Kalinę Jędrusik, młodych ludzi tworzących siłę polskiego teatru. Do Tenczynka zaglądał często. Spacery po lesie w poszukiwaniu grzybów, bycie z ukochaną matką, bratem, rodziną, przynosiło mu ukojenie i spokój.
Zawrotna kariera
W 1953 r. Bogumił Kobiela skończył studia. Nigdy nie odebrał dyplomu, bo zapomniał zwrócić do akademickiej biblioteki pożyczone książki. To jednak nie stało wtedy na przeszkodzie, by podjąć pracę w Teatrze Wybrzeże. Jego kierownictwo objęła właśnie Lidia Zamkow, do niedawna szkoląca Kobielę w aktorskich popisach na uczelni. Zamieszkał w Sopocie z nieodłącznym już przyjacielem, Zbyszkiem Cybulskim. Wspólne mieszkanie, wspólny motocykl, na którym uwielbiał jeździć, no i ludzie. Wybitne osobowości: Agnieszka Osiecka, Stanisław Dygat, Wojciech Kilar, Roman Polański – znajomi i przyjaciele. Wśród nich się obracał.
Najważniejszy był jednak Bim-Bom – teatrzyk studencki. Awangardowy i eksperymentalny. Legenda ówczesnych czasów. Nagrody na różnych festiwalach rozpoczęły serię wyjazdów, także zagranicznych. Oszołomienie, rozpęd, wir życia. Zanurzył się w nim Bobek całkowicie. W 1958 r. stworzyli z Cybulskim Teatr Rozmów, grając równocześnie w Wybrzeżu.
W latach 50. Bobek poznał swoją przyszłą żonę, Małgorzatę. Zakochał się bez pamięci. Piękna blondynka rodem z Łodzi ujęła jego serce. Tylko ona i najbliższa rodzina zdołali poznać go naprawdę. Rodzaj aktorskiej maski, jaką musiał przyoblekać w towarzystwie, znikał tylko wśród drogich mu osób. Znikała więc sztuczna wesołość, nieodłączny atrybut jego aktorskiej postaci.
Warszawskie M-3
W 1960 r. razem z Cybulskim, Kobiela przeniósł się do Warszawy. Jak zwierzał się w nielicznych wywiadach, nie potrafił wyżyć ze swojej teatralnej gaży. A Warszawa kusiła możliwościami. Teatry, telewizja, kabaret. Zaczął grać w teatrze Ateneum, potem w Komedii. W międzyczasie były występy estradowe, filmy, wywiady. Do Tenczynka i Katowic zaglądał coraz rzadziej. Żył z zegarkiem w ręku. „Zezowate szczęście” Munka, „Popiół i diament” Wajdy, „Lalka”, „Pamiętnik znaleziony w Saragossie” czy „Człowiek z M-3” – wszystkie te filmy powstały właśnie wtedy. Poza tym non stop role w teatrze, kabarecie. Wchłaniało go światowe życie, któremu Bobek z chęcią się oddawał. Jedynie w listach do rodziny odnaleźć można ogromną nostalgię. Wojaże po świecie (USA, Anglia, Francja, Izrael i inne.) tylko bardziej ją wzmagały.
- Tęsknię już bardzo za Wami i za Tenczynkiem. Jednak to przez tyle lat weszło w krew, że jak lato, to trzeba być w Tenczynku. Często śni mi się Tenczynek po nocach i zdjęcie domu oglądam, bo noszę w portfelu – pisał Bogumił do najbliższych w 1963 roku.
W 1965 r. młode małżeństwo otrzymało przydział na mieszkanie. Małe M-3 na Ludnej. Ósme piętro, warszawskie osiedle. Wielkie wydarzenie. Do dziś mieszka tam jego żona.
Cud się nie zdarzył
Gorące lipcowe słońce. Wspaniała pogoda. Doskonałe humory. Wyjazd do Gdańska na przedstawienie „Żabusi” udało się połączyć z paroma dniami wakacji, by złapać oddech, odpocząć. Jechali do Białego Boru, by choć parę chwil pobyć tylko we dwójkę, Bobek i Gośka razem, w ciszy i spokoju. Nie dojechali.
Koło Komorowa zaczął padać deszcz. Nagle strome wzniesienie, ostry zakręt. Wpadli w poślizg, gdy z naprzeciwka nadjeżdżał rozpędzony autobus. Cud się nie zdarzył, zderzenia nie udało się uniknąć. Nie mieli pasów.
Małgorzata z rozciętą głową wyglądała, jakby to właśnie ona była ciężko ranna. Bobek przytomny trzymał ją za rękę, gdy karetką jechali do bydgoskiego szpitala. Wysiadając z samochodu, nagle osunął się na ziemię tracąc przytomność. Operację przeprowadzono błyskawicznie. Wszystko wskazywało na to, że jego stan się polepszy. Bogumił odzyskał przytomność, żartował, śmiał się nawet, był w dobrym nastroju. Wieczorem jednak było już zupełnie inaczej. Wojskowym samolotem przetransportowano go do gdańskiej kliniki. 10 lipca 1969 r. dzwon szpitalnej kaplicy oznajmił wszystkim – Bogumił Kobiela nie żyje.
Zawsze chciał spocząć w Tenczynku. Tu było jego miejsce na ziemi. Małgorzata ze słoiczkami grzybów, które tak lubił, szła za trumną, żegnając męża po raz ostatni.