Alwernia
Majówka u Bernardynów przyciąga jak magnes. Na czym polega jej fenomen?
Na niedzielnej Majówce u Bernardynów w Alwerni można było połączyć zabawę z dobrym uczynkiem.
- Pogoda, oczywiście, wymodlona - mówił Sławomir Kurnik, zaangażowany w organizację imprezy.
- Przyjechaliśmy tutaj z Krakowa, bo przyciągnęły nas przede wszystkim atrakcje dla dzieci, o których przeczytaliśmy na Facebooku - powiedziała Anna Jurczak.
Była mała wioska rycerska, było malowanie twarzy, w ogrodzie klasztornym stała kolorowa zjeżdżalnia. Wokół unosiły się zapachy ciast, pieczonych kiełbasek, grochówki. A ze sceny dobiegały śpiewy.
- Stworzyła się grupa 20-30 osób, przygotowujących majówkę. Jej fenomen polega na tym, że jest ona w zasadzie efektem ogromnej życzliwości ludzi. Wszyscy pracują za darmo. Wkład do grochówki, mięso na grillu, ciasta to są w dużej części ofiary mieszkańców - podkreślił ojciec Bolesław Opaliński, gwardian klasztoru bernardynów w Alwerni.
Wrzucając pieniądze do puszek, można było się w tym roku dołożyć do renowacji kaplicy Ecce Homo.
- Jeszcze nie policzyliśmy tej kwoty, ale na pewno nie będzie to przykładowo dwa tysiące. To po prostu symboliczna cegiełka - stwierdził o. Bolesław Opaliński.