Nie masz konta? Zarejestruj się

Libiąż

Zakład Górniczy Janina zdobyty przez informatyków

05.06.2015 13:04 | 2 komentarze | 12 609 odsłon | jaw.pl

Podziemne korytarze Zakładu Górniczego Janina TAURON Wydobycie zostały zdobyte przez Krzysztofa Kaputa i Adama Kaputa. Dwaj informatycy z Rudy Śląskiej, ojciec i syn, wylicytowali w ramach aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wycieczkę pod ziemię. Śmiałkowie chcieli zobaczyć jak wygląda praca górników w funkcjonującej kopalni. Aukcje zorganizował jaworznicki sztab przy gazecie „Co tydzień".

2
Zakład Górniczy Janina zdobyty przez informatyków
Adam i Krzysztof Kaput. Fot. P. Miazga
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Od czterech lat zarząd kopalni przystępuje do charytatywnej akcji WOŚP. Co roku można, dzięki życzliwości TAURON Wydobycie, zwiedzać podziemne korytarze w Zakładzie Górniczym Sobieski w Jaworznie oraz Zakładzie Górniczym Janina w Libiążu. Podczas zjazdu ekipie śmiałków towarzyszyła kamera telewizyjna.

Wycieczka rozpoczyna się wczesnym rankiem. Przed wejściem przywitała nas Zofia Mrożek, rzecznik prasowy TAURON Wydobycie. Razem udajemy się do dyrektora technicznego Kierownika Ruchu Zakładu Górniczego ZG Janina dyrektora Witolda Kasperkiewicza, gdzie uczestnikom została przedstawiona historia kopalni.

Zanim śmiałkowie zjadą pod ziemię konieczne jest przeszkolenie. Bezpieczeństwo to priorytet nie tylko dla uczestników wycieczki, ale dla wszystkich osób pracujących na kopalni. Specjaliści z zakresu BHP zapoznali ich z zagrożeniami występującymi w kopalni. Na Janinie nie ma zagrożenia metanowego, występuje jednak zagrożenie wodne oraz zagrożenie tąpaniami. Dodatkowo, każdy uczestnik musi zapoznać się z obsługą aparatu ucieczkowego. To urządzenie w momencie wystąpienia zagrożenia jest używane do produkcji tlenu. Jego użycie umożliwia wycofanie się z zagrożonego rejonu.

Kolejny etap to prawdziwa przygoda. Wpierw należy pozbyć się cywilnych ubrań i przywdziać gustowne kopalniane drelichy. Każdy uczestnik został wyposażony w kask ochronny, okulary, opatrunek, kraciastą flanelową koszulę, kufajkę, spodnie oraz gumowce i onuce. Po przebraniu się w ten strój można być już zmęczonym. Założenie onucy to czynność, którą często podczas takiej wycieczki wykonuje się pierwszy raz w życiu. Prawidłowe ich założenie daje gwarancję komfortu. Z praktyki wiemy, że pierwszy zjazd pod ziemię i tak kończy się okaleczeniami na stopach. Przebrani wyruszamy, po drodze pobieramy aparaty ucieczkowe oraz górnicze lampy. Cały ekwipunek jest ciężki i sprawia początkowo dyskomfort. W pełnym rynsztunku udajemy się na nadszybie. Po drodze mijamy górników powracających na powierzchnię. Ich zmęczone, czarne od węgla twarze zwiastują trudy wycieczki.

Pamiątkowe zdjęcie przed zjazdem i jesteśmy gotowi aby pokonać granicę powierzchni. W ekspresowym tempie znajdujemy się 350 metrów pod ziemią. Po wyjściu z szybu odczuwamy powiew świeżego powietrza tłoczonego do podziemnych korytarzy. Plątanina korytarzy sprawia, że po kilkunastu metrach tracimy orientację. Musimy podążać za przewodnikami. Dochodzimy do peronu kolejki spalinowej. Małe żółte wagoniki zapraszają do środka. Tym środkiem transportu jedziemy ponad trzy kilometry w kierunku ściany.

Chwila odpoczynku i poznajemy osobę, która będzie naszym kolejnym przewodnikiem. Przemysław Bała, sztygar oddziałowy jest odpowiedzialny za ten rejon kopalni. To on zabierze nas na ścianę. Przed nami ponad trzy kilometry przejścia pochylniami. Z poziomu ok 350 m musimy zejść do poziomu ok 500 m. Śliski spong, woda i wąskie przejście wymagają koncentracji i wysiłku. Pierwsze krople potu pojawiają się na czole, a to dopiero początek właściwej wycieczki. Przejście tego odcinka zawodowym górnikom zajmuje ponad 30 minut. Nasze tempo to prawie 80 minut. Po kilku przystankach docieramy do chodnika, na którym zlokalizowany jest napęd kombajnu ścianowego oraz odstawa urobku. Górnicy witają nas pozdrowieniem „Szczęść Boże". Tutaj każdy wie, w jak niebezpiecznym miejscu się znajduje i powierza swój los również opatrzności.
Mamy szczęście, na ścianie trwa przerwa w wydobyciu. Ekipa remontowa dokonuje modernizacji ściany i dzięki temu kombajn przez kilkanaście minut nie pracuje. Pozwala nam to zobaczyć z bliska jego organy. Na ścianie nie ma zapylenia i mamy chwilę czasu, aby zapoznać się z działaniem obudowy i przenośnika zgrzebłowego. Serce kopalni robi wrażenie. Po uruchomieniu kombajnu musimy się wycofać. Zapylenie, temperatura i hałas nie pozwalają nam pozostać tam dłużej. Górnicy przodowi zostają. Tak wygląda ich codzienność.

Brudni i zlani potem uczestnicy wycieczki wiedzą, że droga którą przebyli w głąb kopalni będzie teraz drogą powrotną. Tym razem trzy kilometry pod górę do peronu kolejki spalinowej. Jest to dobra okazja, aby oddać się refleksjom dotyczącym pracy górników. Na co dzień, górnicy dzięki przenośnikom taśmowym, skracają czas dojścia do ściany. W dniu naszej wycieczki przenośnik był modernizowany więc nie mogliśmy liczyć na przejazd na taśmie.

Gdy dotarliśmy na podszybie, na twarzach pojawił się uśmiech. To już za chwilę zobaczymy słońce i wrócimy do życia na powierzchni. Po wyjściu z szybu pamiątkowe zdjęcia dokumentujące finał naszych podziemnych zmagań.
Dyrekcja kopalni i zarząd TAURON Wydobycie zawsze serdecznie podchodzi do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Uczestnicy wycieczki zostali uhonorowani symbolicznymi dyplomami, nadającymi śmiałkom tytuł honorowego gwarka. Na pamiątkę wręczono im również byczka Tauronka.

Tak zakończyła się podziemna przygoda dwójki informatyków, którzy zapewne w momencie zakupienia aukcji nie spodziewali się tak wyczerpującej przygody. Dzięki temu poznali jak ciężka jest codzienna praca górników i jak sami mówią może zabraknąć im słów aby opisać trudy tej pracy.
Dziękujemy zarządowi TAURON Wydobycie za profesjonalne przygotowanie wycieczki.

Materiał udostępniamy dzięki uprzejmości redakcji jaw.pl