Po zapoznaniu się ze stanowiskiem wiceburmistrza Chrzanowa Roberta Maciaszka w sprawie użytkowania chrzanowskiej hali sportowej, przedstawionej na łamach "Przełomu", przychodzą mi na myśl dwa stare, może nie wszystkim znane, powiedzenia: o miotle i koszuli.

Mówią, nowa miotła lepiej zamiata. I to święta prawda. Mając odpowiednie kompetencje, nie problem zrobić porządki na własnym podwórku. Tylko miotła powinna pamiętać, że tak jak łatwo jest posprzątać, tak wypełnienie pustki może przekroczyć jej możliwości i hala zamiast integrować lokalną społeczność, będzie stała pusta i budziła niechęć chrzanowian do władz.

Teraz koszula. Z lektury przedmiotowego artykułu wynika, że młody wiceburmistrz, który piastuje swoje stanowisko przecież z polecenia a nie z wyborów, ponad zadowolenie sąsiadów stawia promocję miasta, czyli człowiek ma światowe aspiracje. I chwała mu za to, bo ludzi z szerokimi horyzontami nigdy dosyć. Jednak jeśli jest niepomny swoich doświadczeń z ostatnich wyborów parlamentarnych, to nich zapyta swojego szefa, burmistrza Ryszarda Kosowskiego, którego bardzo szanuję i na konto którego on pracuje, kto daje mandat do sprawowania najwyższych samorządowych stanowisk? Mieszkańcy Warszawy, Kozienic, Koziej Wólki czy właśnie sąsiedzi?
Czyli co jest bliższe ciału, koszula czy futro?

I nie będę życzył wiceburmistrzowi, aby jego dzieci, wobec braku jakiejkolwiek oferty sportowej w okolicy, siedziały godzinami przed komputerem, bo wierzę w działaczy sportowych i jestem pewien, że jakoś wybrną z problemów, ale na pytanie: czy mieszkańcy gminy, również dorośli, mogą korzystać z hali sportowej za rozsądne pieniądze? - jest jedna odpowiedź. Oczywiście, że mogą, bo płacą na to podatki. Na pensję wiceburmistrza również.
zatroskany