Nie masz konta? Zarejestruj się

Z Waszej strony

Klasyfikacja stopni awansu zawodowego nauczycieli według Miranowicza, czyli mendy nauczycielskie i inne

10.03.2014 14:48 | 1 komentarz | 2 900 odsłony | red
Szef Trzebińskiego Centrum Administracyjnego pan Andrzej Miranowicz zdefiniował nowy stopień w awansie zawodowym nauczycieli – jest to menda. Nie wiadomo dokładnie, jakie kryteria spełnia nauczycielska menda, bo tego pan Miranowicz nie wyjaśnił, ale wiadomo, że taką mendę wskazują rodzice i mendę zwykle zna dyrektor szkoły.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Szef Trzebińskiego Centrum Administracyjnego pan Andrzej Miranowicz zdefiniował nowy stopień w awansie zawodowym nauczycieli – jest to menda. Nie wiadomo dokładnie, jakie kryteria spełnia nauczycielska menda, bo tego pan Miranowicz nie wyjaśnił, ale wiadomo, że taką mendę wskazują rodzice i mendę zwykle zna dyrektor szkoły.

Niestety, nic pan Miranowicz nie mówi, którzy rodzice zajmują się demaskowaniem nauczycielskich mend i jakie mają do tego kwalifikacje. Wiadomo natomiast, że jest to najwyższy stopień nauczycielskiego wtajemniczenia, ponieważ mendy nie można zwolnić. Pan Miranowicz jest co najmniej z tego powodu sfrustrowany i chciałby wszystkie zdemaskowane mendy ze szkół pozwalniać, wystawiając im wcześniej ocenę negatywną.

Dla niezwiązanych zawodowo z oświatą informacja: każdy nauczyciel podlega ocenie. Oceny pracy nauczyciela z mocy ustawy dokonuje dyrektor szkoły – też nauczyciel (być może też menda) i ma prawo oceniać niezależnie od tego, czy jest mądrzejszy od ocenianego nauczyciela czy nie. Wystawienie oceny negatywnej nauczycielowi jest równoznaczne ze zwolnieniem go. Niestety, ocena pracy nauczyciela ciągle jest zależna od stopnia realizacji przez tegoż nauczyciela zadań określonych w odpowiednich dokumentach, a nie od widzimisię dyrektora szkoły (choćby najważniejszej mendy) czy od widzimisię rodziców (choćby największych specjalistów od demaskowania mend).

Przypomnijmy zatem co znaczy słowo menda i co chciał pan Miranowicz przez to powiedzieć? W pierwotnym znaczeniu menda to gatunek wszy pasożytujący na człowieku i powodujący chorobę wszawicę. A więc menda to pasożyt. Czyli organizm żerujący na innym organizmie. Można powiedzieć żyjący na koszt innego, cudzego organizmu. Czy nauczyciele to pasożyty żerujące na innym organizmie i żyjący na cudzy koszt? Faktem jest, że jedni nauczyciele kończyli lepsze uczelnie, inni jakiś tam inne. Nawet jeżeli nauczyciel został słabiej przygotowany do zawodu w czasie studiów, to mając zwykle pod opieką około dwudziestu uczniów raczej nie ma czasu zostać mendą, czyli pasożytem. Kto ma wątpliwości niech spróbuje pobyć z takim stadem osobników przekonanych, że za ich wyniki w nauce, czyli za ich oceny odpowiedzialny jest nauczyciel.

Dawniej nauczyciel miał obowiązek być mądrym człowiekiem, miał obowiązek być dobrze i na bieżąco przygotowanym do lekcji oraz miał obowiązek rzetelnie i sprawiedliwie oceniać pracę ucznia. Za to, ile uczeń zechciał skorzystać z tego co oferuje mu nauczyciel i szkoła , odpowiedzialny był on sam i jego rodzice. A o co chodzi panu Miranowiczowi, kiedy mówi, że dyrektorzy szkół wiedzą, kto jest mendą i nic z tego nie wynika? Postawmy więc pytanie: kto dokonuje oceny pracy nauczyciela? W pytaniu „kto?” nie chodzi o przepisy, które stanowią, że to dyrektorzy szkół oceniają prace nauczycieli, tylko o to, jakim człowiekiem jest dyrektor szkoły i jakim był nauczycielem zanim powołano go na stanowisko dyrektora. Czy awansował, bo był wybitnym nauczycielem, czy awansował, bo był dobrze „poukładany”? I nie ma co tutaj argumentować, że dyrektor wybierany jest w drodze konkursu. To nie ma znaczenia. Konkurs konkursem, a wygrać ma wiadomo kto – jeszcze przed konkursem wiadomo. Wniosek jest następujący: może się zdarzyć, że menda ocenia mendę. Wtedy efekty są znane.

Nie ma co jednak potępiać pana Miranowicza, ponieważ przez przypadek zwrócił uwagę na rzeczywiste i niepokojące zjawisko pasożytnictwa, które w samorządach, nawiązując do Miranowiczowskich mend, można nazwać - mendzicą. Mendzica to choroba trawiąca samorządy i inne państwowe instytucje, głównie te środowiska, w których można pasożytować na finansach publicznych. Daje się zauważyć pewna prawidłowość. Im większe w okolicy bezrobocie, tym więcej w samorządzie i instytucjach samorządowych mend, czyli pasożytów. A czy ktoś widział mendę, która by z własnej woli, chociaż na chwilę, opuściła żywiciela?

Ostatnimi czasy lokalne media ubolewały nad burmistrzami, co to urlopów biedacy nie biorą. Kto z Was nie marzy o urlopie, kiedy jest zmęczony pracą? A burmistrzowie nie marzą. Kto potrafi dobrze i intensywnie pracować bez odpoczynku i bez regeneracji sił? A burmistrzowie potrafią? Wniosek nasuwa się sam. Jeżeli burmistrzowie nie muszą odpoczywać i nawet nie czują takiej potrzeby, i jak pokazują kolejne wybory również nie są do ruszenia, czy to znaczy, że mogli osiągnąć najwyższy stopień w swoim rozwoju według systematyki pana Miranowicza? Czyż więc taki burmistrz może opuścić urząd i udać się na urlop? I po czym miałby taki burmistrz odpoczywać? A sam sSef - pan Miranowicz, to kto? Czy ktoś słyszał o Jego wybitnych osiągnięciach zawodowych? Za to nie jest tajemnicą, że cieszy się wyjątkową sympatią lokalnego establishmentu. A gdyby pan Szef spojrzał w lustro, to kogo tam mógłby zobaczyć ?

KALINA