Kandydaci ze swoimi pięknymi obietnicami bazują na tym, że wiedza głosujących o tym kim jest prezydent opiera się w większości na amerykańskich filmach, w których to w Białym Domu zapadają najważniejsze decyzje i ważą się losy kraju. W Polsce tak nie jest i trzeba mieć to na uwadze słuchając obietnice kandydatów - większości nie mają jak zrealizować nawet gdyby bardzo chcieli. Kolejna sprawa to koszty realizacji tych obietnic. Jasne, mógłbym Wam wszystkim teraz obiecać, że jak mnie wybierzecie w następnych wyborach prezydenckich to każdemu polakowi dam tyle miesięcznie żeby zarabiał co najmniej 6000 zł netto, obniżę wiek emerytalny do 50 lat, wprowadzę dotacje w wysokości 75% do zakupu mieszkania, podniosę zasiłek dla najbiedniejszych do poziomu 4000 zł, a na koniec wybuduję autostrady z 5 pasami w każdym kierunku między wszystkimi miastami w Polsce żeby się Wam dobrze jeździło. Brzmi cudownie, ale i tak nikt w to nie uwierzy bo każdy potrafi sobie przekalkulować, że to jest nierealne ze względu na koszty dla państwa, które przekroczyłyby o kilkaset razy dochody w budżecie. I to jest naturalne zachowanie. Ale jeśli polityk obiecuje, może nieco mniej abstrakcyjne prezenty, ale nadal kosztowne, to ludzie jak stado baranów idą za nim, bo przecież to nowa twarz, poza tym obiecał - to da! To jest zupełnie nienormalne zachowanie przeczące logice.

Napisany przez NormalnyCzlowiek, 15.05.2015 09:03