Pomysł połączenia szkół funkcjonujących w jednym budynku czy kompleksie budynków uważam za oczywisty. Zasadniczy błąd został popełniony w momencie tworzenia gimnazjów, kiedy zdecydowano, żeby razem funkcjonowały obie szkoły. Było to sprzeczne z duchem reformy i pierwotnie miało być niemożliwe. Jeżeli już ten błąd wspólnego funkcjonowania obu szkół został popełniony, należało już wtedy stworzyć zespoły szkół i wtedy nie budziłoby to pewnie żadnego zdziwienia. Tak postąpiono w Polsce w większości przypadków. Połączenie szkół w zespół służy wyłącznie poprawie możliwości zarządzania placówkami. Zmiana ta dotknie dyrektorów i pracowników szkoły, a nie uczniów i rodziców, którzy długo mogą nawet nie zauważyć tej zmiany. Będzie jeden zarządzający całym kompleksem, jeden pracodawca, jedna ekipa sprzątaczek, dozorców, jedna grupa nauczycieli pełniących dyżur na korytarzach i boiskach. Będzie jeden organizm, wspólna koncepcja wychowania i edukowania. Pojawia się na forum wątek „stworzenia molocha”, sugerowanie, że może to być szkodliwe dla uczniów. A jest przecież odwrotnie: molochy stworzono, gdy do szkoły podstawowej, w tym samym budynku dołożono gimnazjum. Stworzenie zespołów nie przemiesza dzieci z obu szkół, pozwoli zaś na bardziej racjonalne wykorzystanie możliwości szkoły. Wspólnie nauczyciele obu szkół będą odpowiedzialni za bezpieczeństwo WSZYSTKICH uczniów. A jeden dyrektor naczelny będzie mógł sprawniej wykorzystać potencjał wszystkich nauczycieli, optymalnie ustalić podział godzin i wykorzystanie sal lekcyjnych, sali gimnastycznej. Jeden obiekt powinien mieć jednego gospodarza. Wydaje mi się to oczywiste. A że od 1 stycznia? Bo szkoły, jako jednostki budżetowe mają pozawierane umowy z dostarczycielami mediów i usług każdorazowo na jeden rok budżetowy a nie szkolny. Nie każdy musi to wiedzieć…

Napisany przez ~cogito, 05.05.2008 17:16