W przerwie między tropieniem szczepionkowych spisków i ujawnianiem śmiertelnych skutków szczepień, poczytajcie sobie może nieco o świecie z czasów, gdy szczepionek jeszcze nie było. To stosunkowo niedawne czasy. Jeszcze druga połowa XIX wieku. Poczytajcie sobie o epidemiach dziesiątkujących miasta. Poczytajcie wspomnienia, w których prawie zawsze jest o młodszym rodzeństwie, kolegach szkolnych, przyjaciołach, którzy nagle umierali. Poczytajcie o wybitnych profesorach medycyny, którzy opisywali skomplikowane choroby, dokonywali odkryć zasługujących na nagrodę Nobla z medycyny czy biologii, umieli już dokonać z powodzeniem trepanacji czaszki, usunąć guza, ale bezradnie przyglądali się, jak ich dziecko czy wnuk umiera na chorobę, której nazwę dzisiaj przyjmujecie wzruszeniem ramion, albo o której tylko czytaliście, że kiedyś występowała. Jak poczytacie, zastanówcie się co jest mniejszym złem; jeden zgon na milion na skutek poszczepionkowych komplikacji, czy świadomość, że z klasy mojego dziecka i każdej innej, średnio kilkoro dzieci prawie na pewno nie dożyje wieku dorosłego. I że to może być wasze.

Napisany przez stary zgred, 30.11.2023 06:47