Nie masz konta? Zarejestruj się

PEC-u i mieszkańców szansa w spalarni

09.06.2010 00:00
Rozmawiając dziś o spalarni jesteśmy w przedszkolu. Wspólnie dorastamy, wspólnie się uczymy tego tematu. Wokół niego buduje się pewna więź społeczna. Choć na razie wydaje się, że społeczność lokalna stoi po różnych stronach barykad, to musimy mieć świadomość, że inwestycji na taką skalę, stwarzającej takie szanse, jeszcze w powiecie chrzanowskim nie było - mówi Jacek Boroń, dyrektor operacyjny Dalkii Południe i prezes zarządu PEC Chrzanów sp. z o.o

Rozmawiając dziś o spalarni jesteśmy w przedszkolu. Wspólnie dorastamy, wspólnie się uczymy tego tematu. Wokół niego buduje się pewna więź społeczna. Choć na razie wydaje się, że społeczność lokalna stoi po różnych stronach barykad, to musimy mieć świadomość, że inwestycji na taką skalę, stwarzającej takie szanse, jeszcze w powiecie chrzanowskim nie było - mówi Jacek Boroń, dyrektor operacyjny Dalkii Południe i prezes zarządu PEC Chrzanów sp. z o.o

Alicja Molenda: Perspektywa budowy spalarni odpadów w powiecie chrzanowskim to nie tylko problem protestujących mieszkańców, ale i pytanie o przyszłość kierowanego przez pana przedsiębiorstwa, przyszłość całego sektora usług komunalnych na naszym terenie.
Jacek Boroń: - Nie nazwałbym tego problemem, ale szansą. Pojawienie się takiego zakładu oznacza konieczność dokonania bilansu potrzeb cieplnych na naszym rynku, a w konsekwencji alokację źródeł ciepła. Spalarnia będzie tu poważnym graczem, bo obok minimalizacji ilości odpadów komunalnych, jest w stanie wyprodukować 70 procent energii grzewczej dla Chrzanowa i Trzebini. Dziś jest ono w świecie najbardziej opłacalnym źródłem. Potrójne skojarzenie korzyści płynących z posiadania spalarni w postaci termicznej utylizacji odpadów, pozyskania energii cieplnej i certyfikowanej energii elektrycznej, oznacza dla mieszkańców możliwość rezygnacji z drożejących wciąż dostaw ciepła z PEC-u.

A nie oznacza przypadkiem strzału w kolano dla kierowanej przez pana firmy, zwolnień pracowników, co słychać było na jednym z zebrań wiejskich?
- Nie oznacza, bo stoimy właśnie przed koniecznością podjęcia decyzji związanych z kompleksową modernizacją ciepłowni Południe w Chrzanowie. Są spore naciski ze strony Libiąża w sprawie likwidacji tamtejszej ciepłowni w centrum miasta. Oznacza to dla firmy poniesienie wydatków rzędu kilkudziesięciu milionów złotych. I nie jest tajemnicą, że zapłacą za to odbiorcy ciepła. Zapłacą też za drożejący wciąż węgiel, gaz i to czym obecnie zanieczyszczamy środowisko naturalne w zgodzie z obowiązującymi normami. Jeśli powstanie spalarnia, PEC stać się może producentem uzupełniającym, ale jako współwłaściciel sieci ciepłowniczej, może też stać się naturalnym odbiorcą ciepła ze spalarni. Idąc dalej, gdy znana będzie już lokalizacja zakładu, przyjdzie czas na decyzje i rozważania kto na tym zarobi, a kto straci. To być może podejście merkantylne, ale moim zadaniem i zadaniem szefów innych firm działających na rynku usług komunalnych, jest strzec ich interesu. PEC może np. rozważać kwestię inwestycji w nową magistralę od spalarni, a do obsługi istniejącej i tej nowej, potrzebni są fachowcy. Nasza firma zatrudnia dziś w Chrzanowie 46 osób, w tym 21 w ciepłowni Południe. Dziś pracownicy odchodzą z firmy tylko w sposób naturalny, na emerytury. Spalarnia nie jest więc żadnym zagrożeniem. Otwiera nowe możliwości.

Szansy upatrywać też można w fakcie, że PEC jest elementem grupy kapitałowej Dalkii Polska, a Dalkia z kolei jest częścią koncernu Veolia. Veolia natomiast specjalizuje się m.in. w gospodarce odpadami. Stąd już prosta droga do spalarni.
- Sądzę, że Veolia zainteresuje się planami inwestycyjnymi Chrzanowa. Niewykluczone, że jeśli złoży ofertę inwestorowi i wygra przetarg na realizację tej inwestycji, powierzy nam jakieś nowe zadania, choć gospodarka odpadami nie jest obecnie przedmiotem naszej działalności. I to kolejna szansa. Konkurencja inwestorska na pewno będzie zacięta. Wśród poważnych graczy zainteresowanych tą budową widzę np. szykujący się na giełdę Tauron. Sądzę jednak, że dla PEC-u miejsca w tym inwestycyjnym torcie nie zabraknie.

Zatem PEC z powodu budowy spalarni ucierpieć nie powinien. Zapytam więc, co pana zdaniem może zachęcić mieszkańców do przyzwolenia na tę inwestycję?
- Wcześniej czy później społeczeństwo powinno się zgodzić na kojarzenie jego potrzeb życiowych, bo to czysty interes. Koszty utrzymania gospodarstw domowych (ciepło, woda, prąd, śmieci) rosną. Jeśli ciągle opierać się będziemy na tradycyjnych źródłach energii i tradycyjnych sposobach składowania odpadów, tego ciężaru możemy nie wytrzymać. Im więcej pokojarzymy, tym będzie taniej. Aby jednak ludzi przekonać do lokalizacji, konieczne są mocne argumenty ekonomiczne i ekologiczne. Władze lokalne już wiedzą, że jeśli na obecnym etapie pozbawi się ludzi nowoczesnych możliwości, to za lat kilka trzeba będzie za to odpowiedzieć. Tę samą świadomość mieć muszą protestujący dziś mieszkańcy. To nie tyle odpowiedzialność prawna, co etyczna. Ludziom potrzebne są wszelkie informacje na temat tej inwestycji - i dobre, i złe, bo przed szkodliwą emisją trzeba się dobrze zabezpieczyć. To rola strony społecznej, która przy okazji już powinna myśleć nie tylko o tym, jak chronić swój interes zdrowotny, akcentując szkodliwość dioksyn i furanów, ale też co może na tym wygrać. Doświadczenia Europy Zachodniej uczą, że wygrać można nowe drogi, szkoły, boiska, zieleńce, tanie ciepło.

Powiedział pan, że spalarnia będzie mniej szkodliwa niż dotychczasowe emitory spalin w naszym powiecie.
- To niewątpliwe. Spalarnia jest inwestycją proekologiczną samą w sobie i najbardziej ekologicznym sposobem utylizacji odpadów. Jako kraj członkowski Unii Europejskiej mamy obowiązek wpisać się w obowiązujące w niej normy prawne, a te przewidują ściśle określony sposób pozbywania się odpadów. Nie jesteśmy ani gorszym, ani mniej sprawnym inwestycyjnie krajem, aby tym wymogom nie sprostać.

Czy pana zdaniem jest szansa na zgodę społeczną w kwestii budowy spalarni? Czy Polacy dojrzeli już do podejmowania decyzji o kapitalnym znaczeniu dla środowiska i wspomnianego przez pana kojarzenia przy zaspokajaniu potrzeb komunalnych?
- Określiłbym to tak: jesteśmy w przedszkolu, wspólnie dorastamy, wspólnie się uczymy tego tematu. Wokół niego buduje się pewna więź społeczna, choć na razie wydaje się, że społeczność lokalna stoi po różnych stronach barykad. Musimy jednak mieć świadomość, że inwestycji na taką skalę jeszcze w powiecie chrzanowskim nie było. Ona oznacza nie tylko rewolucję na rynku usług komunalnych. To przepustka w przyszłość i wzór do naśladowania dla innych. Jako człowiek stąd, byłbym dumny, gdyby nam się udało.
Rozmawiała Alicja Molenda

Na zdjęciu: Prezes Jacek Boroń

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 23 (942)
  • Data wydania: 09.06.10

Kup e-gazetę!