Nie masz konta? Zarejestruj się

Śmieci zamiast turystów

12.05.2010 00:00
W Rozkochowie dzikie wysypiska wyrastają jak przysłowiowe grzyby po deszczu. - To miejsce powinno być turystyczną wizytówką gminy. Ale kto chciałby spacerować się wśród śmieci? - pyta retorycznie Jan Halbina, naczelnik miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej

W Rozkochowie dzikie wysypiska wyrastają jak przysłowiowe grzyby po deszczu. - To miejsce powinno być turystyczną wizytówką gminy. Ale kto chciałby spacerować się wśród śmieci? - pyta retorycznie Jan Halbina, naczelnik miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.

Nie ukrywa irytacji z rosnącego problemu dzikich wysypisk w jego rodzinnej miejscowości. Jak mówi, nie ma praktycznie zakątka w Rozkochowie, który byłby wolny od śmieci. Bez zastanowienia wskazuje „najważniejsze” takie miejsca.

Odpady płyną do centrum
- Przy ul. Źródlanej do tak zwanego „murowańca” spływa woda z pól uprawnych. Jest to widoczne szczególnie po intensywnych opadach deszczu. Tymczasem do tego naszego wąwozu ludzie notorycznie wywalają śmieci. Jakiś czas temu ogrodziliśmy ten teren. Co z tego? Metalowe elementy zniszczono, by można tam podjechać samochodem i pozbyć się odpadów - mówi Halbina.
Dodatkowy problem jest taki, że zanieczyszczona woda spływa następnie na łąki i pastwiska w centrum wsi.
Śmieci nie brakuje także wzdłuż drogi, tzw. Nadwiślanki łączącej się z ul. Sikorskiego. Piękna okolica, bezpieczna, bo nie ma tam właściwie ruchu samochodowego. A tu co kawałek dzikie wysypisko.

1.819
umów na wywóz odpadów jest podpisanych w gminie Babice. Prywatnych posesji jest 2.626.

- To miejsce powinno być turystyczną wizytówką gminy. Ale kto chciałby poruszać się wśród nieczystości? - pyta retorycznie Halbina.

Kolejny z newralgicznych punktów znajduje się przy drodze prowadzącej do Babic.

Do przepływającego obok niej potoku Rudka odpady trafiają z regularnością szwajcarskiego zegarka.
- Dzisiaj posprzątasz, a jutro już kolejna „dostawa” - przyznaje Jan Halbina. Jako wędkarza dodatkowo irytuje go fakt, że Rudka płynie do Starorzecza Wisły oraz stawów hodowlanych. Z czym tam dociera? Szkoda gadać.

Praca poszła na marne
- Ludzie wyrzucają wszystko. Butelki, pieluchy, zbędny materiał po remoncie domu - wymienia naczelnik OSP w Rozkochowie.

Przed Świętami Wielkanocnymi razem ze strażakami z miejscowej młodzieżowej drużyny pożarniczej oraz bezrobotnym zatrudnionym w ramach prac społeczno użytecznych przeprowadził akcję sprzątania dróg dojazdowych do Rozkochowa.

- Zebraliśmy około sześćdziesięciu worków. Co ciekawe, na dwukilometrowym odcinku drogi prowadzącej do Kwaczały uzbieraliśmy cztery worki samych butelek po alkoholu - mówi Halbina.

- Szkoda tylko, że praca tych młodych ludzi poszła na marne - naczelnik pokazuje „nowe” śmieci, które pojawiły się niespełna miesiąc po akcji sprzątania.

Na problem dzikich wysypisk zwracali uwagę także sołtysi innych wsi babickiej gminy. Według nich odpady wyrzucają osoby, które nie mają podpisanych umów na ich wywóz. Uważają, że ich zaostrzone kontrole mogłyby w pewnym stopniu rozwiązać śmieciowy kłopot.

- Akcji, podobnych do tych jakie organizują inne samorządy, nie planujemy. Robiliśmy ją w tamtym roku, ale nie przyniosła oczekiwanych efektów. Systematycznie reagujemy natomiast na zgłoszenia spływające do urzędu. Gdyby jeszcze radni podjęli uchwałę o ustaleniu górnych stawek opłat za wywóz śmieci, to cała procedura egzekucyjna bardzo by się przyspieszyła. Wówczas bylibyśmy skuteczniejsi - podkreśla Stanisław Bajer, kierownik referatu gospodarczego w urzędzie gminy w Babicach.

Dokumenty w śmieciach
Według Halbiny we wsi powinny stanąć wspólne kosze i zostać wprowadzony dodatkowy podatek.

- Jestem przekonany, że nie byłby tak wysoki, bo koszt rozkładałby się na większą liczbę osób.

Bez tego problem nie zniknie. Nie wszystkich wystarczy pouczyć, żeby zrozumieli, że robią źle - uważa naczelnik i podkreśla, że służby porządkowe powinny bardziej zainteresować się problemem dzikich wysypisk śmieci. Przypomina, że jeszcze w latach 80., jako naczelnik OSP, miał możliwość ukarania mandatem karnym za zaśmiecanie.

- Może należałoby powrócić to do tego? - zastanawia się.

Przestrogą dla wszystkich popełniających grzech ekologiczny powinno być zdarzenie sprzed kilku tygodni. Policjanci złapali mężczyznę pozbywającego się odpadów na terenie Rozkochowa. Wśród śmieci znajdowały się dokumenty z jego danymi personalnymi.
Michał Koryczan 

Na zdjęciu: Jan Halbina pokazuje jedno z dzikich wysypisk śmieci w Rozkochowie

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 19 (938)
  • Data wydania: 12.05.10

Kup e-gazetę!