Nie masz konta? Zarejestruj się

Mity i fakty o spalarni

16.04.2010 00:00
Nie ma żadnych potwierdzonych danych odnośnie kosztów budowy spalarni plazmowej dla odpadów komunalnych, bo takie spalarnie, na razie, nie istnieją. Mówienie, że budowa plazmy jest tańsza, czy że ta technologia jest lepsza w przypadku spalania odpadów komunalnych, to mit, wykorzystywany przez populistów - mówi dr inż. Tadeusz Pająk z Katedry Systemów Energetycznych i Urządzeń Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Nie ma żadnych potwierdzonych danych odnośnie kosztów budowy spalarni plazmowej dla odpadów komunalnych, bo takie spalarnie, na razie, nie istnieją. Mówienie, że budowa plazmy jest tańsza, czy że ta technologia jest lepsza w przypadku spalania odpadów komunalnych, to mit, wykorzystywany przez populistów - mówi dr inż. Tadeusz Pająk z Katedry Systemów Energetycznych i Urządzeń Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Anna Jarguz: Ponad 5 tysięcy mieszkańców powiatu chrzanowskiego sprzeciwia się budowie spalarni. Jakich argumentów by pan użył, by przekonać ich do tej inwestycji?
Tadeusz Pająk: - Jeśli dopuściliby mnie do głosu, przedstawiłbym fakty. W krajach Europy funkcjonuje ponad 400 spalarni odpadów i to od wielu lat. Mieszkańcy tych państw troszczą się o środowisko i swoje zdrowie, podobnie jak my. Wierzą jednak, że tego typu zakłady powstały po to, aby im służyć. Jestem przekonany, że gdyby mieszkańcom Wiednia, gdzie spalarnia stoi w samym centrum miasta, ktoś chciał ją zamknąć, stanęliby w jej obronie, bo są przekonani, że to jeden z najlepszych dostępnych sposobów przekształcania odpadów. Doświadczenia Austrii czy też sąsiednich Niemiec niezbicie dowodzą, że bez wsparcia tego typu instalacji nie da się wypełnić unijnych wymogów dotyczących gospodarki odpadami.

Wiele osób uważa, że jeśli już budować spalarnię, to najnowocześniejszą. Ich zdaniem, takie kryteria spełnia tylko spalarnia plazmowa.
- Spalarnię plazmową ze spalarnią rusztową można porównywać tylko teoretycznie, ponieważ technologia plazmowa nie jest jeszcze na tyle rozwinięta i dojrzała, by mogła służyć spalaniu odpadów komunalnych. Jak dotąd nie znalazła praktycznego zastosowania do spalania powyżej 50 tys. ton odpadów rocznie. Żaden rozwinięty kraj nie bierze wciąż tej metody pod uwagę właśnie z uwagi na brak dojrzałości technicznej tej instalacji. Polski tym bardziej nie stać na takie niesprawdzone w praktyce eksperymenty. Dlatego, na razie, możemy budować to, co w zachodnich państwach się sprawdziło. Plazma na ten moment służy wyłącznie spalaniu odpadów wojskowych, chemicznych czy wysoce toksycznych na niedużą skalę. Może za dziesięć lat się to zmieni. Na razie metoda rusztowa jest najlepszą z dostępnych.

Członkowie stowarzyszenia Eko-Lu, sprzeciwiającego się powstaniu spalarni w powiecie chrzanowskim, twierdzą, że budowa plazmowej byłaby tańsza od rusztowej.
- Koszty budowy spalarni rusztowej można wyliczyć. Przyjmuje się, że na każdą planowaną tonę spalanych odpadów w skali roku trzeba wyłożyć 500-600 euro. U was mówi się o instalacji na 150 tys. ton. Jej koszt sięgałby zatem 360 mln zł. Nie ma natomiast żadnych potwierdzonych danych dotyczących kosztów budowy spalarni plazmowej dla odpadów komunalnych, bo takie instalacje na razie nie istnieją. Mówienie, że budowa plazmy jest tańsza i lepsza w przypadku spalania odpadów komunalnych, to mit, wykorzystywany przez populistów. Jeśli ktoś tak mówi, niech poprze to dowodami. Na razie wszystkie wyliczenia są niewiarygodne.

Teraz pytanie do pana od stowarzyszenia Eko-Lu: ruszt w porównaniu z plazmą powoduje powstawanie bardzo dużych ilości toksycznych spalin i odpadów. Między innymi dlatego Norwegia, jak dowodzi Eko-Lu, inwestuje właśnie w technologie plazmowe.
- Spalarnie rusztowe, w porównaniu z innymi źródłami zanieczyszczeń, emitują dużo mniej zanieczyszczeń do powietrza. Z badań wynika, że trzy przejeżdżające w ciągu dnia ciężarówki emitują więcej tlenków azotu niż spalarnia na dobę. O spalaniu śmieci w domowych piecach już nie wspomnę. W tym przypadku stężenie trujących związków jest tysiące razy większe! Przeciwko temu nikt nie protestuje. Kolejnym mitem są dioksyny. Wraz z pożywieniem przyjmujemy ich więcej niż z tytułu spalania odpadów. Przed uruchomieniem podobnego zakładu w Warszawie badano stężenie metali ciężkich i dioksyn. Badania powtórzono po dwóch latach działalności zakładu i okazało się, że stężenia są mniejsze. Są na to konkretne dowody - wyniki badań wykonanych przez akredytowany zespół badawczy. A co do Norwegii, to tam na razie powstają projekty budowy spalarni plazmowych. Żaden zakład przekształcania odpadów komunalnych jeszcze nie stanął. I tam trzeba pytać, dlaczego.

A co z żużlem, którego nie da się spalić na ruszcie?
- Z każdej tony spalonych odpadów pozostaje koło 250-260 kilogramów żużla. To nie jest odpad niebezpieczny i w krajach rozwiniętych wykorzystuje się go w budownictwie. Nie potrzeba na to specjalnych norm, tylko technologii, która to wykorzysta. Z planowanej spalarni w Krakowie żużel ma odbierać firma MADROHUT. Być może będzie również zainteresowana żużlem z Chrzanowa.

Mieszkańcy Chrzanowa, Libiąża i Trzebini produkują rocznie około 30 tys. ton śmieci. Pana zdaniem nie można by wybudować małej, lokalnej spalarni wyłącznie dla tych trzech gmin?
- Budowanie spalarni na 30 tys. ton jest ekonomicznie nieuzasadnione. Najmniejsza z obecnie projektowanych w Polsce spalarni z tzw. listy indykatywnej posiada zdolność przetwarzania ok. 100 tys. ton rocznie. Gdyby wydajność instalacji była mniejsza, wówczas nakłady inwestycyjne byłyby niewspółmiernie wysokie. Unia nie przyzna dofinansowania do takiego przedsięwzięcia. To raz. Dwa: przy tak małej wydajności jednostkowy koszt spalania również będzie wysoki.

Przeciwnicy spalarni twierdzą, że skoro śmieci produkujemy za mało, to istnieje ryzyko, że swoje będzie do nas przywoził Kraków.
- To w ogóle nie wchodzi w grę. Mieszkańcy Krakowa rocznie produkują 330 tys. ton śmieci. Oni będą mieć swoją spalarnię odpadów. Jestem o tym przekonany.

W Polsce właścicielem odpadów nie są obecnie gminy, tylko prywatne przedsiębiorstwa. Na razie składowanie jest dla nich na pewno tańsze niż ich spalanie. Co się stanie, gdy nie będzie im się opłacało oddawać śmieci do spalarni?
- Aktualnie koszt spalenia tony odpadów metodą rusztową w Europie Zachodniej sięga od 30 do 80 euro za tonę. W polskich warunkach wyniesie około 250 zł za tonę. Tymczasem cena za składowanie w 2015 roku przekroczy 300 zł za tonę. Wpływ na to będzie mieć m.in. rosnąca opłata za składowanie (tzw. opłata marszałkowska - dop. aut.). Gotowy jest już projekt ustawy dotyczącej uregulowania kwestii własnościowych śmieci, zakładający możliwość wprowadzenia tzw. władztwa nad odpadami ze strony gminy. Po zmianach legislacyjnych, za które trzymam kciuki, sytuacja związana z kosztami składowania i przekształcania odpadów diametralnie się zmieni. Przykładem jest Wrocław, który wycofał się z pomysłu budowy spalarni, w obawie, że zakład będzie nierentowny. Popełnił błąd, bo będąc na liście potencjalnych beneficjentów, stracił szansę na duże pieniądze. W 2013 roku, po wejściu w życie rozporządzenia ministra gospodarki zakazującego składowania nieprzetworzonych odpadów, duże miasta lub regiony bez spalarni, będą miały problemy z normami dla składowania odpadów. Osobiście nie widzę alternatywy dla budowy zakładów termicznego przekształcania odpadów. Jeśli nie powstaną, Polsce grożą bardzo wysokie kary.

W których miastach, pana zdaniem, powstaną pierwsze polskie spalarnie śmieci?
- Z wysokim prawdopodobieństwem w Warszawie, Bydgoszczy, Poznaniu, Krakowie, Szczecinie, Białymstoku, Koszalinie, Łodzi.

A jak pan ocenia szanse chrzanowskiego związku komunalnego na zdobycie unijnej dotacji na taką inwestycję?
- Obawiam się, że Chrzanów może nie zdążyć z dokumentacją. Jednak, przynajmniej przed końcem czerwca tego roku, nie chcę mówić o szansach kogokolwiek na dotacje.

Załóżmy, że w pierwszym rozdaniu nie dostaniemy pieniędzy. Czy to przekreśla szanse budowy spalarni w Trzebini lub w Chrzanowie?
- Nawet, jeśli chrzanowski związek nie otrzyma dofinansowania teraz, będzie miał gotową dokumentację i, co ważniejsze, znać będzie zdanie mieszkańców na temat budowy takiego zakładu. Przy kolejnym rozdaniu pieniędzy nie będzie więc zaczynał od zera. Może też w międzyczasie szukać prywatnego inwestora, który w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wybuduje tu kiedyś spalarnię.
Rozmawiała Anna Jarguz

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 24 (944)
  • Data wydania: 16.04.10

Kup e-gazetę!