Nie masz konta? Zarejestruj się

Brakuje lekarzy rodzinnych

10.02.2010 00:00
W poniedziałek byłem 75. w kolejce do lekarza. W rejestracji doradzono mi, żebym zgłosił się na następny dzień, ale nie mogłem, więc twardo czekałem kilka godzin, aż się dostałem - mówi Tadeusz Głogowski z Myślachowic.

W poniedziałek byłem 75. w kolejce do lekarza. W rejestracji doradzono mi, żebym zgłosił się na następny dzień, ale nie mogłem, więc twardo czekałem kilka godzin, aż się dostałem - mówi Tadeusz Głogowski z Myślachowic.

Z wyników internetowej sondy „Przełomu” wynika, że 48,1 proc. głosujących miało ostatnio problem z dostaniem się do lekarza pierwszego kontaktu. 45,3 proc. takich kłopotów nigdy nie doświadczyło. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja w przychodniach.
- Zdarzyło się raz, w poniedziałek, że do doktora było za dużo ludzi, więc poszłam we wtorek - przyznaje Helena Kępka. Do ośrodka w Myślachowicach przyjechała z Czyżówki.

- Po kilkaset złotych nam strącają na składkę zdrowotną, a do doktora trudno się dostać. Żeby chorować, trzeba być zdrowym - twierdzi Rudolf Barański z Młoszowej. Przyznaje jednak, że ostatnio problemów z wizytą u lekarza rodzinnego nie miał.
- Mamy numerki. Jeśli jest więcej niż 35 osób, to trzeba czekać na następny dzień. Ale dziś jest w miarę spokojnie - kobiety siedzące w kolejce pod drzwiami gabinetu w Myślachowicach są cierpliwe.
Podobna sytuacja jest w chrzanowskim ZLA. Pacjenci siedzą, czekają.

W wielu zakładach opieki zdrowotnej lekarzy pierwszego kontaktu brakuje. Taki problem ma prezes NZOZ Trzebinia, Tadeusz Sadulski. Nie może znaleźć lekarzy do ośrodka w Myślachowicach, gdzie przyjmuje tylko Artur Jarczyk. Ma 2.700 pacjentów i więcej przyjąć nie może. 300 zarejestrowanych w przychodni osób nie ma się u kogo leczyć, a do innych, oddalonych ośrodków, chodzić nie chcą.
- Zgodnie z wytycznymi NFZ, żeby pacjenci mogli złożyć deklarację do lekarza pierwszego kontaktu, powinien on tam pracować przez 5 dni w tygodniu. Stąd jednak kłopoty ze znalezieniem osoby, chcącej pracować tylko w jednym ośrodku. Wielu lekarzy przyjmuje pacjentów w kilku zakładach opieki zdrowotnej i pracują tam, gdzie bardziej im się opłaca - uważa Barbara Romanowska z NZOZ Diabet w Chrzanowie, gdzie dyżuruje sześciu lekarzy ogólnych.
- Są bardzo obciążeni - dodaje.

Nie ukrywa, że dyrektorzy placówek mają kłopot z zatrudnianiem nowych lekarzy POZ. Stażyści często po zrobieniu specjalizacji odchodzą. Już bardziej pewni są lekarze emeryci.

Jacek Bojdoł, dyrektor chrzanowskiego Zakładu Lecznictwa Ambulatoryjnego, przyznaje, że są dni, gdy do doktora zgłasza się nawet po 80-90 pacjentów.
- Ale nie zdarzyło się, aby ci, którzy się zgłosili, w tym samym dniu nie zostali przyjęci. W Krakowie na wizytę trzeba czasem czekać tydzień - twierdzi. Zaznacza, że planuje zatrudnić dodatkowego lekarza pierwszego kontaktu.
Ewa Solak

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 6 (925)
  • Data wydania: 10.02.10

Kup e-gazetę!