Nie jesteśmy szaleńcami
CHRZANÓW. Nie chcemy być traktowani jak piraci drogowi, bo nie każdy z nas to łamiący przepisy wariat - mówią przyjeżdżający co tydzień w środy na ul. Europejską motocykliści.
Niewielu im jednak wierzy, a każda kolejna śmierć na motorze wywołuje falę komentarzy i uwag na ich temat. „Jeżdżą na jednym kole”, „Łamią przepisy”, „Szaleją na drogach” - to tylko niektóre z nich.
- To niesprawiedliwe - uważają amatorzy szybkich motocykli.
Jest tuż przed godz. 18. Tym razem jest ich ponad dwudziestu. Jest też kilka dziewczyn. Maszyny połyskują w gasnącym słońcu, a na niewielki placyk przy ul. Europejskiej zjeżdżają kolejni.
Tak musiało być?
- Każda śmierć motocyklisty bardzo nas dotyka. Nie jesteśmy pozbawieni wyobraźni - zaznacza Tomasz Kaproń.
- W tym sezonie zginęło już siedmiu naszych znajomych. Pewnie zastanawia się pani, który z nas będzie następny - ironizuje Piotr Piszczek.
- Cały czas o tym myślimy, ale widocznie tak musiało być - dodaje Rafał Sikora, gdy wspominam o śmierci 19-letniego Michała. Zginął 18 września. Właśnie przy ul. Europejskiej, niedaleko miejsca, gdzie co tydzień się spotykają.
- Niestety, winą obarcza się zawsze motocyklistów, a nikt nie bierze pod uwagę, jak często przepisy łamią kierowcy samochodów - dodają.
- Najgorzej jest z tirowcami. Zajeżdżają nam specjalnie drogę - Marcin, który swoje nazwisko woli zachować w tajemnicy, jest pełen dezaprobaty dla kierowców ciężarówek.
Sezon się kończy, gdy się umrze
Sezon na motocykle zaczyna się, gdy tylko stopnieje śnieg, ale motocykliści mają na ten temat swoją teorię.
- Zaczyna się, gdy kupi się pierwszy motor, a kończy, gdy się umrze - ironizuje Rafał, bo dla niego motocykl jest ogromną pasją.
- Niektórym to przechodzi z wiekiem. Ja jeżdżę już prawie 10 lat i nie zamierzam przestać. Zresztą, kto tego nie spróbował, ten nie wie - Tomek zapala papierosa.
Żaden z nich nie ukrywa, że nawet śmierć ich kolegów nie jest w stanie powstrzymać ich przed jazdą. Nieraz ostrą, bo nie po to wielu z nich kupuje motory, mogące osiągnąć prędkość blisko 300 km/h.
- Ale przecież tu nie ma gdzie szybko jeździć. Za duży ruch - protestuje Piotr, choć dobrze wie, że niektórym osobom mieszkającym przy ul. Europejskiej nieraz włosy stawały dęba, gdy widzieli, jak jeżdżą motocykliści.
- To polega na zaufaniu. Wierzę, że mój chłopak wie, co robi - Paulina Paczyńska jeździ z Piotrem od niedawna, ale już zdążyła poczuć we włosach wiatr.
Marzenie o torze wyścigowym
- Od czasu do czasu przyjeżdża tu policja. Zresztą niejeden funkcjonariusz też lubi pojeździć na motorze. Legitymują nas, więc brak prawa jazdy nie wchodzi w grę - zaznacza Marcin, choć wie, że niejeden motocyklista ignoruje konieczność posiadania takiego dokumentu. Nie miał go na przykład nieżyjący już Michał.
- Wszyscy sobie zdają sprawę, że posiadanie prawa jazdy jeszcze nie świadczy o tym, że jest się dobrym kierowcą - dzieli się spostrzeżeniami Tomek.
Wszyscy natomiast uważają, że najlepszym rozwiązaniem dla amatorów szybkiej jazdy byłby specjalny tor wyścigowy. Ale o jego budowie w pobliżu na razie mogą zapomnieć.
- Mamy znajomych w Jaworznie, tam nie ma tylu problemów, co u nas. A przecież niejednokrotnie włączaliśmy się w akcje charytatywne, na Dni Chrzanowa woziliśmy za darmo dzieciaki. Odwiedzaliśmy też dom dziecka - wylicza Piotr.
Na ul. Europejską podjeżdżają dwa quady. 13- i 16-latek, gdy pytam, czy rodzice wiedzą, że tu jeżdżą, nagle ruszają z miejsca.
- Pierwszy raz ich widzimy - zerkają w ich stronę motocykliści i sami odpalają maszyny.
Ewa Solak
Na zdjęciu: Co tydzień w środy przy ul. Europejskiej motocykliści spotykają się, aby razem pojeździć
Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.
Najnowsze komentarze