Nie masz konta? Zarejestruj się

Przychodnia odchodzi

01.07.2009 00:00
Kawę na ławę, czyli prawdę o sytuacji trzebińskiej służby zdrowia i stanie jej bazy lokalowej, wyłożył nowy prezes NZOZ Tadeusz Sadulski. Słuchający go radni zaniemówili.

Kawę na ławę, czyli prawdę o sytuacji trzebińskiej służby zdrowia i stanie jej bazy lokalowej, wyłożył nowy prezes NZOZ Tadeusz Sadulski. Słuchający go radni zaniemówili.

- W przychodni przy ulicy Harcerskiej jest dziurawy dach. Pracujące na drugim piętrze nowoczesne urządzenia analityczne pracownicy muszą na noc zabezpieczać folią, żeby nie zostały zalane deszczem. Pod budynkiem tyka prawdziwa bomba, czyli kocioł grzewczy z 1947 roku. W każdej chwili może się rozszczelnić i wybuchnąć. Nadaje się tylko do muzeum techniki. Bojler jest tak zakamieniony, że na podgrzanie trzystu litrów wody trzeba czekać kilka godzin - mówił Tadeusz Sadulski, nowy prezes NZOZ Trzebinia.

Radni w szoku
- Pierwszy raz o tym słyszymy. Szczególnie o stanie pieca. Jak to możliwe, że w przekazie poprzedniej pani prezes było tak dobrze, a teraz jest tak źle - dziwił się radny Jacek Woch.

On i jego koledzy z komisji zdrowia poznali tydzień temu jeszcze dziesiątki innych prawd o sytuacji trzebińskiej służby zdrowia.
Główna przychodnia w mieście nie ma szans na funkcjonowanie po 2012 roku. Wyeliminuje ją stan techniczny. Jeśli nie przejdzie kapitalnego remontu, na pewno zostanie zamknięta przez sanepid, bo nie spełnia prawie żadnych wymagań stawianych obiektom służby zdrowia przez nowe akty prawne.

Aparat przestał działać
Prezes Sadulski, tuż po objęciu stanowiska, musiał na wyraźne polecenie sanepidu natychmiast urządzić przy Harcerskiej zgodny z normami magazyn odpadów medycznych. Takie odpady muszą być chronione do czasu utylizacji w temperaturze nieprzekraczającej 10 stopni Celsjusza. Sadulski nie ukrywa, że trzeba wymienić wszystkie instalacje w budynku tej dwupiętrowej przychodni pozbawionej także windy.

- Ten budynek właściwie nie nadaje się nawet do remontu, bo ma jeden pion sanitarny. Nie da się więc wyłączać obiektu z eksploatacji częściami. Podczas wiercenia dziury w ścianie tak spadło napięcie, że nowiutki aparat RTG przestał działać. Najrozsądniej byłoby wybudować obok zupełnie nowy obiekt, bo jak połączyć pracę tego budynku z remontem? Ja na to pomysłu nie mam. A na dostosowanie się do norm mamy tylko trzy lata - wyłożył prezes Sadulski.

Czyj to problem?
Kto miałby prowadzić te remonty i pozyskiwać na nie fundusze? NZOZ to prywatna spółka z ograniczoną odpowiedzialnością mająca ponad 30 udziałowców. Na zlecenie gminy organizuje opiekę zdrowotną. To ona zatrudnia lekarzy i podpisuje kontrakty z NFZ. Spółka ta nie ma jednak własnego majątku. Korzysta z siedmiu obiektów, urządzeń i wyposażenia należącego w większości do gminy. Udziałowcy przywykli do tego mecenatu, a problemy się piętrzą. Nie jest tajemnicą, że tak duża grupa ludzi to mieszanka różnych interesów. Każdy ciągnie sprawy w swoją stronę i zawsze komuś coś nie pasuje. Spółkę zżerają koszty stałe: utrzymanie tak wielu budynków i płace. Doktor Sadulski mówi, że gdyby funkcjonowała w trzech, a nie w siedmiu lokalach, spokojnie mogłaby obsłużyć zadeklarowaną do trzebińskiego NZOZ populację.

Radnych z komisji zdrowia w tej sytuacji nie stać było, podczas spotkania z prezesem NZOZ-u, na żadne rady. Zadawali tylko retoryczne pytania: „co dalej?” i dopytywali, czy burmistrz już o tym wie.

Może ktoś da na przychodnię
- Jak mamy NZOZ, to dlaczego niby mielibyśmy się teraz zajmować inwestycjami? To potężne koszty. A może trzeba powrócić do formuły publicznego zakładu opieki zdrowotnej? - pytali zdesperowani, ale odpowiedzi nikt im nie udzielił.

Prezes Tadeusz Sadulski rozkładał tylko ręce i dawał do zrozumienia, że czeka na jakieś „ręczne sterowanie”, czyli wytyczne, bo jak twierdzi, zapewnienie podstawowej opieki zdrowotnej to zadanie własne gminy. Sadulski wciąż pracuje nad konkretami programu naprawczego dla NZOZ-u, który jako spółka ma dodatni bilans. Dał sobie na to trzy miesiące. Minęło już półtora. Musi na razie walczyć sam, bo radni będą mieć teraz wakacje. Może ktoś da na mszę, żeby do czasu podjęcia jakichkolwiek decyzji kocioł w piwnicy budynku przy Harcerskiej nie eksplodował.

KOMENTARZ

Służba zdrowia w gminie Trzebinia, rozlokowana w siedmiu budynkach, funkcjonuje na tej samej zasadzie jak kultura w dwunastu. W myśl akceptowanej przez radnych od lat zasady „stać nas na wszystko”, niczego nie ograniczamy, a jak braknie, to wujek Adam da. I wujek Adam daje, bo ma na to przyzwolenie radnych. Kółko się zamyka, koszty rosną, problemy się piętrzą. Te dotyczące służby zdrowia w krótkim czasie mogą się okazać bardzo bolesne.
Alicja Molenda

Na zdjęciu: Główna przychodnia w mieście nie ma szans na funkcjonowanie po 2012 roku

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 26 (894)
  • Data wydania: 01.07.09

Kup e-gazetę!