Nie masz konta? Zarejestruj się

Bułgarski targ w Chrzanowie

24.06.2009 00:00
Pewnie nie wszyscy wiedzą, że większość ludzi handlujących we czwartki wokół supermarketu Tesco to Bułgarzy.

Pewnie nie wszyscy wiedzą, że większość ludzi handlujących we czwartki wokół supermarketu Tesco to Bułgarzy.

- Ja pracuję w Chrzanowie już trzy lata - chwali się Mitko z Warny. Ale to miejsce nie tylko stwarza okazje do socjologicznych obserwacji. To co się tutaj dzieje w dzień targowy, jest poważnym problemem miasta, którego władze o uporządkowaniu handlu ulicznego na razie nie myślą.

Trochę nieśmiali i trochę nieufni wobec polskich klientów. Posługują się łamaną polszczyzną, ale język handlowy opanowali świetnie. Liczebniki, kolory, określenia rozmiarów - bezbłędnie.- Komu pakujemy buty? - Piękne, japońskie! - krzyczy młody sprzedawca, popijając zakupioną w obwoźnym kiosku kawę ze styropianowego kubka. Bułgarzy uwielbiają kawę. Najbardziej parzoną w tygielku zwanym „dżezwe”.- Chyba chińskie te buty. Coś ci się kolego pomyliło - odpala złośliwie przechodzień. Młody Bułgar uprawia coś w rodzaju marketingu. Pokrzykując, zachęca ludzi do zakupów. Za ladą straganu jego kobieta podaje klientom odpowiednie rozmiary obuwia.

Do Chrzanowa za chlebem
Nieco dalej stoi dostawczy busik. Około 50-letni mężczyzna i dwie kobiety handlują przed nim ciuchami. Podchodzę i w ich ojczystym języku zagaduję, skąd są. Widzę lekkie zdziwienie na twarzach. Może myślą, że jestem ze skarbówki? - Jesteś Bułgarką? - pytają chórem. - Nie jestem, ale dobrze znam wasz język. Na wyraźne życzenie zdziwionych rozmówców streszczam krótko moje dawne związki z ich krajem. Żeby rozmawiać, muszą mi zaufać. Bardzo się staram. - Nieźle mówisz - słyszę komplement. Wymieniamy uśmiechy, w końcu zostaję poczęstowana papierosem marki Golden. Odmawiam, ale potem żałuję, bo wiem, że Bułgarzy to namiętni palacze. - Jak leżą na stole, to każdy może palić - zapamiętałam obyczaj ze studenckich imprez w tym kraju.
Mitko, jego żona i szwagierka, sprzedają bluzki. Wszystko po 10 zł, jak prawie większość „bułgarskich” towarów na straganach za Tesco i na pobliskim targowisku należącym do Włodzimierza Głowacza. Są z Warny, a Warna to był bardzo znany bułgarski kurort i miasto portowe. Odkąd tamtejsza stocznia popadła w ruinę, także kurort nie może stanąć na nogi, mieszkańcy nie mają pracy i jeżdżą po Europie za chlebem.

- Mieszkania pilnuje nam matka. Dzieci też się porozjeżdżały po świecie. My tu już w Polsce trzy lata jesteśmy. Mieszkamy w hotelu robotniczym w Sosnowcu. Mamy tam tylko niezbędne do życia przedmioty, parę ubrań. Cały tydzień jeździmy po bazarach. Zaopatrujemy się w hurtowniach w Warszawie albo Łodzi. Jak się uzbiera trochę pieniędzy, to jadę na kilka dni do Bułgarii, żeby opłacić mieszkanie. I tak w kółko. Nie ma lekko. U nas mafia, korupcja. Euro kosztuje dwa lewa. Niewiele za to kupisz. Dobrze, że teraz jesteśmy razem w Unii Europejskiej - cieszy się Mitko (Dymitr).

U innego Bułgara kupuję bluzkę i buty.
- Masz drobne? - pyta po polsku.
- Njamam - odpowiadam po bułgarsku. Rozmawiamy. Jego życiorys jest podobny do historii Dymitra.
- A byłaś nad naszym Morzem Czarnym? - pyta nagle.
- Byłam rok temu, a wcześniej bardzo wiele razy na stypendiach, bo studiowałam slawistykę - wyjaśniam.
- No to wiesz, że kiedyś wszyscy Bułgarzy spędzali tam każde wakacje. To się skończyło. Ja nie byłem nad morzem już kilkanaście lat. Nie stać mnie - wyjaśnia rozżalony.

Na targowiskach za Tesco handluje kilkudziesięciu Bułgarów. Lubią Chrzanów, bo interes kręci się tu wciąż nieźle, choć, jak twierdzą, opłaty targowe nie są tu małe, a klienci zaczynają odczuwać kryzys. Średnia cena sprzedawanych przez nich ciuchów: bluzek, spódnic, strojów kąpielowych to 10-15 zł. Buty letnie można kupić za 25-30 zł. Mają tanie firanki, spodnie itp.

Centru handlowe „Południe”
Ludzie pokochali środowe kupowanie za torami, w południowej części Chrzanowa. Klientów przybywa tu z każdym tygodniem.
- Na placu przy Kusocińskiego obok hali sportowej jest coraz mniej ludzi. Czarno widzę jego przyszłość - przewiduje emeryt z Chrzanowa Ludwik Ostrowski. Pan Ludwik spędza na targowiskach pod Tesco co środę długie godziny.
- Najpierw dominowały tu szmaty. Teraz i dla mężczyzn coś jest. Na przykład stoiska z częściami i urządzeniami. Taka wyprzedaż garażowa - śmieje się.

Centrum handlowe „Południe” powstawało w sposób niekontrolowany. Najpierw w sąsiedztwie szkoły przy Wyszyńskiego utworzono prywatne targowisko Włodzimierza Głowacza. To tu pojawili się pierwsi Bułgarzy. Potem na miejscu eleganckiego targowiska miejskiego powstało Tesco, które okazało się magnesem przyciągającym klientów i plac targowy pana Włodzimierza okazał się za ciasny. Handel obwoźny rozwinął się więc i na sąsiednich działkach Kazimierza Steca naprzeciwko Maxa i na terenach należących do Tadeusza Głowacza przy dawnym PKS-ie. Teraz kramy rozkładają się na wszystkich trawnikach i chodnikach od strony spółdzielni mieszkaniowej, przy parkingu Tesco po wylot drogi w kierunku ul. Szpitalnej.

Kramy, samochody, tłum ludzi. Wszyscy tarasują tzw. drogę pożarową, która jest nią tylko z nazwy. To właściwie deptak. Od 7. rano do 12. we czwartki nie sposób tędy przejechać. Najgorzej jest rano, kiedy sprzedający się rozpakowują i w południe, gdy zwijają kramy. Jeśli ktoś chciałby skrócić sobie tędy drogę od Trzebińskiej do Szpitalnej, to powinien zapamiętać, że to strata czasu.

Kto i kiedy zapanuje nad handlem w okolicach Tesco? Wiele do powiedzenia ma w tej sprawie miasto, policja, jeszcze więcej właściciele prywatnych nieruchomości w tym rejonie. Na razie nie słyszałam o szukaniu jakichkolwiek rozwiązań. I z całą pewnością nie chodzi tu o elegancję, jaką oferowało istniejące tu wcześniej, a potem wyburzone i sprzedane pod Tesco targowisko pod wiatami. Miejsce handlu „pod chmurką” nie musi być piękne, bo ludzie lubią handlowy folklor. Musi być natomiast bezpieczne. A we czwartki w okolicach Tesco tak nie jest.
Alicja Molenda
Więcej zdjęć z targowiska na
www.galeria.przelom.pl  

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 25 (893)
  • Data wydania: 24.06.09

Kup e-gazetę!