Wirtualny podręcznik
Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, żeby drukowane tradycyjne podręczniki zastąpić ich elektronicznymi wersjami. Zamiast wertowania w książkach, uczniowie szukaliby potrzebnych zagadnień w komputerze. Szkoły nie są jednak na to przygotowane.
- Musielibyśmy mieć więcej komputerów, a nas nie stać na zakup kolejnych kilkuset - mówi Krystyna Wojtas, dyrektorka Publicznego Gimnazjum nr 1 w Trzebini.
Resort przygotował projekt rozporządzenia o programach nauczania i podręcznikach. Widnieje w nim dosyć zaskakujący zapis. Otóż wydawcy mogą produkować dla szkół podręczniki na nośnikach CD lub DVD, albo w wersji internetowej.
Nie uciekniemy
- Szczerze powiedziawszy, nic na ten temat nie słyszałam. Wydaje się to ciekawym rozwiązaniem. Wszyscy doskonale wiemy, jak potężnym medium jest dzisiaj internet. Nie uciekniemy przed tym - uważa Krystyna Wojtas.
Podobnego zdania jest Marek Łazicki, dyrektor trzebińskiego Zespołu Szkół Techniczno-Usługowych. Rewolucję podręcznikową uważa za rozwiązanie przyszłościowe.
- Wystarczy popatrzeć na e-learning. Ta forma nauczania języka obcego znalazła uznanie i jest coraz powszechniejsza. Poza tym dzisiaj młodzi znacznie chętniej czytają z ekranu, niż z papierowych książek. - zauważa dyrektor.
Jeszcze w tym roku w internecie mają być dostępne bezpłatnie pierwsze e-podręczniki dla gimnazjalistów - do geografii, matematyki oraz fizyki.
Komputer czy rzutnik?
Czy w najbliższym czasie realnym wydaje się zastąpienie papierowych podręczników elektronicznymi? Korzystanie przez uczniów z nowinek technicznych w czasie lekcji wymaga jednocześnie rozwoju infrastruktury informatycznej szkół.
- Nasze gimnazjum nie jest na to raczej przygotowane. Musielibyśmy mieć więcej komputerów. Teraz dysponujemy dwudziestoma, to stanowczo za mało. Klasy mamy po około 30 osób. Żeby wprowadzić e-podręczniki, każde dziecko musiałoby mieć przed sobą komputer, a najlepiej laptopa. Nie można też zapomnieć o nauczycielach - zauważa Krystyna Wojtas.
Wydawało się, że problem ten może rozwiązać rządowy projekt „Dostęp do komputera dla każdego ucznia”. Zgodnie z jego założeniami każdy gimnazjalista miałby dostać laptopa z oprogramowaniem edukacyjnym. Wszystko zakończyło się na obietnicach. Marek Łazicki widzi jednak inne rozwiązanie.
- Wystarczyłby rzutnik w każdej klasie. To byłoby nawet lepsze rozwiązanie. Chyba realniejsze, niż to, by każdy z uczniów miał przed sobą komputer. Poza tym niełatwo byłoby wszystkich schowanych za monitorami młodych ludzi upilnować, aby zajmowali się tematem zajęć. Przypuszczam, że niejeden z uczniów bawiłby się, zamiast uczyć - mówi.
Bez dźwigania
Zgodnie z projektem ministerialnego rozporządzenia e-podręcznik nie będzie musiał mieć tradycyjnego odpowiednika w wersji papierowej.
- Książki na płytach lub dostępne w internecie to wygodniejsze rozwiązanie, niż dźwiganie książek w plecaku. Czasem musiałam nosić nawet po 8-9 podręczników, a w szkole nie ma szafek, gdzie można by je trzymać - żali się Sara Paszcza, trzecioklasistka z PG nr 1 w Trzebini.
Jej kolega, Karol Szkodziński, nie wierzy, żeby te zmiany szybko weszły w życie.
- Może za kilka lat - kwituje.
Krystyna Wojtas zauważa jeden minus planowanych zmian.
- Dzisiaj dzieci i młodzież spędzają bardzo dużo czasu przed monitorem. To wpływa negatywnie na ich wzrok. Znacznie zdrowsze jest czytanie tradycyjnych książek - przekonuje.
Michał Koryczan
Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.
Najnowsze komentarze