Bez pracy, bez kursu
W „Trzebionce” nie ma już dla niego miejsca. Urzędnicy pośredniaka, jak twierdzi, nie chcą mu zaś pomóc. Piotr Kalemba z Chrzanowa wylądował na bezrobociu. W podobnej sytuacji znalazło się 80 osób, byłych pracowników likwidowanych zakładów górniczych. Licząc z rodzinami, problem dotknął kilkuset osób.
Po naszej interwencji pracownicy urzędu pracy zaoferują Kalembie szkolenie indywidualne.
- Moja umowa w „Trzebionce” skończyła się 1 marca. To była niedziela - wspomina 26-letni mężczyzna, od kilku lat samotnie wychowujący niepełnosprawne dziecko. U 5-letniego Jakuba zdiagnozowano autyzm.
Chodziło o kilka miesięcy
Piotr doskonale wiedział, że umowa o pracę kończy się mu z początkiem marca. Stąd już w połowie lutego zawnioskował do szefostwa Zakładów Górniczych „Trzebionka” o jej przedłużenie. - Chodziło o kilka miesięcy - mówi mężczyzna.
Już wówczas zdawał sobie sprawę z faktu, że mogą pojawić się kłopoty, że za kilka miesięcy nikt nie będzie go traktował jako jedną z osób zwalnianych grupowo. Nie przeliczył się.
Historia zapadła w pamięć
Z „Trzebionki”, jak twierdzi, nawet nikt nie raczył mu odpowiedzieć. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Chrzanowie usłyszał zaś, że nikt go nie zwolnił, więc żadnych ofert dla niego nie ma.
- To nieprawda - odpiera zarzuty stanowczo Jan Pisula, prezes Zakładów Górniczych „Trzebionka”. Opowiada o ojcu wychowującym samotnie niepełnosprawne dziecko. - Jego historia zapadła mi w pamięć - mówi Pisula. Dodaje, że ów mężczyzna chciał przedłużenia umowy w „Trzebionce” o trzy miesiące.
- Nie było to możliwe. Zakład przecież jest w likwidacji. W uzgodnieniu z urzędem pracy zaproponowałem mu jednak inną pracę. Odmówił - stwierdza Pisula. Szczegóły, jakie ujawnia, doskonale pasują do Piotra Kalemby.
Ten nie zaprzecza, że rozmawiał z dyrektorem.
- Powiedział, że umowy o trzy miesiące w „Trzebionce” nie może mi przedłużyć. Zaproponował wizytę na targach pracy, organizowanych w zakładzie. Byłem. Złożyłem dokumenty do Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów SA. Mieli się ze mną kontaktować - mówi Kalemba. Jak się zorientował, ta firma z Mysłowic działa w różnych kopalniach, a do najbliżej usytuowanej jest z Trzebini 80 kilometrów.
- Mam chore dziecko i nie mogę sobie pozwolić na to, że nie będzie mnie cały dzień w domu - mówi rozgoryczony Kalemba.
Kurs kombajnisty
Przyznaje, że chciał zrobić kurs kombajnisty. Podwyższyć swoje kwalifikacje.
- Może dzięki temu udałoby się znaleźć robotę w „Janinie” czy kopalni „Sobieski” - mówi Kalemba.
Opowiada, że kiedy przyszedł na spotkanie z przedstawicielami pośredniaka w „Trzebionce” w pierwszej połowie marca, jego nazwisko widniało na liście ludzi chętnych do zrobienia kursu kombajnisty.
- Urzędnicy powiedzieli jednak, że nie mogą mi pomóc. Wskazywali, że nie zostałem zwolniony - wspomina mieszkaniec Trzebini.
W końcu trafił do pośredniaka. Zarejestrował się jako bezrobotny. Zapisał się też na kurs, ale niemający nic wspólnego z górnictwem.
- Na operatora walca. Czy się załapię? Nie wiem. Selekcję kandydatów mają przeprowadzić 18 maja - mówi.
- Urzędnik podszedł do tego przypadku rutynowo. Trzeba było zaproponować Piotrowi Kalembie szkolenie indywidualne, a nie grupowe. Sprawę naprawimy. Czekam na pana Piotra - zapewnia Jerzy Kasprzyk, zastępca dyrektora chrzanowskiego pośredniaka. Były pracownik „Trzebionki” miał się zjawić w pośredniaku we wtorek. Nie przyszedł.
- Dziecko rozchorowało się na ospę. W środę doniosę zwolnienie lekarskie do urzędu - zapewnia Kalemba.
- Będę czekał - kończy Kasprzyk.
Tadeusz Jachnicki
Na zdjęciu: Piotr Kalemba pracował w „Trzebionce”. 1 marca skończyła mu się umowa z firmą.
Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.
Najnowsze komentarze