Nie masz konta? Zarejestruj się

Remedium do likwidacji

29.04.2009 00:00
1201 osób w ubiegłym roku skorzystało z zabiegów w Centrum Rehabilitacyjno-Medycznym Remedium. W drugiej połowie bieżącego nie skorzysta już nikt. Trwa likwidacja spółki. Ponad 20 osób wyląduje na bruku.

1201 osób w ubiegłym roku skorzystało z zabiegów w Centrum Rehabilitacyjno-Medycznym Remedium. W drugiej połowie bieżącego nie skorzysta już nikt. Trwa likwidacja spółki. Ponad 20 osób wyląduje na bruku.

- Zakłady Górnicze Trzebionka idą do likwidacji a my z nimi... - obrazuje Zbigniew Czubek, prezes trzebińskiego Remedium. Zapewnia, że wraz z radą nadzorczą wielokrotnie analizował czy zakład poradzi sobie na rynku bez Trzebionki. - Koszty w każdej sytuacji przewyższały przychody - przekonuje.

Ładnie się nazywa
Remedium jest w likwidacji od 5 marca. - Ładnie się nazywa, „centrum rehabilitacyjno-medyczne”, ale żeby istnieć, prowadziliśmy inne działalności, oczywiście zlecone przez Trzebionkę - mówi Czubek i wymienia: obsługa łaźni górniczej, sprzątanie a także posiłki profilaktyczne dla pracowników zakładów górniczych.

- Kiedy zaczynaliśmy, Trzebionka miała 1200 pracowników. Obecnie jest ich niewiele ponad 600, a po 30 czerwca zostanie garstka potrzebna przy likwidacji kopalni - mówi prezes Remedium. Stąd zakłady wypowiedziały umowy zawarte z centrum. - Łaźni nie będziemy obsługiwać, sprzątać też nie będzie co, a posiłków nie będzie komu wydawać. Trzeba się więc ewakuować - dodaje.

W efekcie władze spółki postawiły ją w stan likwidacji. Chcą tego dokonać w majestacie prawa, jak zapewnia Czubek, zgodnie z kodeksem spółek handlowych. Wszystko po to, by pracownicy otrzymali odprawy.

Na bruk z odprawami
- Poszliśmy dalej. Robimy tak, by ludzie, których zatrudnialiśmy na czas określony, a których zgodnie z prawem obowiązuje dwutygodniowe wypowiedzenie, też dostali odprawy uzależnione od stażu pracy w Remedium - zdradza Czubek.

Przyznaje, że spółka mogła funkcjonować dalej, ale wówczas czekałaby ją nieuchronne upadłość. Pracownicy znaleźliby się wówczas w dużo gorszej sytuacji.
- W samej łaźni zatrudniamy siedem osób. Ponadto sześć sprzątaczek. Kolejnych siedem osób działa przy posiłkach profilaktycznych a dziewięć w ośrodku zdrowia - wymienia prezes.

Przekonuje, że likwidacja spółki nie dla wszystkich zakończy się dramatycznie. Osiem kobiet jest już na emeryturach a praca w Remedium dawała im jedynie dodatkowe pieniądze. Dla nich będzie to więc „miękkie lądowanie”. Kolejne cztery osoby znajdą się na zasiłku przedemerytalnym. Dwóm znaleźliśmy już pracę - wymienia Czubek. I choć nie chce tego głośno mówić, jest przekonany, że nie tak stary, bo dwudziestokilkuletni, budynek ośrodka ktoś przejmie, i prowadząc jakąś działalność, również będzie potrzebował pracowników.

Nie będzie rehabilitacji
Likwidacja Remedium to jednak nie tylko dramat tam zatrudnionych. To fatalna informacja dla setek, jak nie tysięcy ludzi, którzy odwiedzali ośrodek ze względu na centrum rehabilitacyjne. Tutaj nie trzeba było czekać miesiącami na zabiegi. Od zapisu do pierwszych ćwiczeń mijało zaledwie kilka tygodni.

Pierwszy kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia Remedium podpisało w 2001 roku. Obecnie jest on czterokrotnie wyższy.

- Pracowaliśmy na naszą opinię a kontrakt rósł. Nie jest mały, ale i tak nie wystarcza na zaspokojenie wszystkich potrzeb, tym bardziej, że wciąż dokładamy choćby do rehabilitacji. Przecież schorowanemu człowiekowi nie powiem, by czekał na zabiegi cztery, czy sześć, miesięcy - mówi Czubek i zapewnia, że do rehabilitacji z zakładowych pieniędzy dokładał od lat. Tylko dzięki takim posunięciom ludzie czekali na zabiegi zaledwie trzy, cztery tygodnie.

- Przyjmujemy 100 osób miesięcznie. Każda z nich przechodzi przez kilka zabiegów. To wszystko trzeba pomnożyć razy 10, bo tyle razy pacjent musi się u nas pokazać. Tyle trwają turnusy rehabilitacyjne - dodaje.

Za te wszystkie zabiegi NFZ nigdy jednak nie zapłacił. Pieniędzy brakowało każdego roku. Wówczas prezes przekonywał rehabilitantów, by przyjmowali dalej i dawał pieniądze na kolejne zabiegi. Później pukał do drzwi narodowego funduszu i prosił o refundację. Dostawał zaledwie 20-30 proc. tego, co wydał.

- Jednym słowem: wydawaliśmy swoje pieniądze, by pan Kowalski czy pani Nowak nie odeszli z kwitkiem - kończy Czubek.
Tadeusz Jachnicki

Na zdjęciu: Prezes Remedium Zbigniew Czubek przekonuje, że zakład trzeba było postawić w stan likwidacji

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 17 (885)
  • Data wydania: 29.04.09

Kup e-gazetę!