Nie masz konta? Zarejestruj się

Po co kamery? To kpina!

21.04.2009 00:00
Chrzanów. Kierowca BMW staranował latarnię przy ul. Krakowskiej, tuż pod okiem miejskiej kamery. Potem uciekł. Co zrobił właściciel zniszczonej lampy, czyli gmina? Nic. Żaden urzędnik magistratu nie przejrzał nawet zapisu monitoringu.

Chrzanów. Kierowca BMW staranował latarnię przy ul. Krakowskiej, tuż pod okiem miejskiej kamery. Potem uciekł. Co zrobił właściciel zniszczonej lampy, czyli gmina? Nic. Żaden urzędnik magistratu nie przejrzał nawet zapisu monitoringu.

Kolizję widział za to nasz czytelnik. Twierdzi, że 29 marca, późnym wieczorem, czarne BMW uderzyło w oświetlenie. Kierowca, gdy wysiadł z auta, chwiał się na nogach. Wyglądał podobno tak, jakby był pijany. Szybko odjechał. Czytelnik ruszył za nim na parking w rejonie ul. Rybackiej, gdzie przez kilkadziesiąt minut stało rozbite BMW. Całe zdarzenie opisał w liście do redakcji. Dołączył też zdjęcia. Szkoda, że od razu nie powiadomił policji. Zrobił to dziennikarz „Przełomu” zaraz po otrzymaniu fotografii uszkodzonej lampy i roztrzaskanego samochodu.

Nie odtwarzają nagrań
Odcinek ulicy Krakowskiej, gdzie doszło do kolizji, obserwuje kamera zamontowana przy wyjeździe z ul. Zielonej. Podgląd znajduje się w komendzie i urzędzie.

- Dwa, a może trzy dni po staranowaniu latarni, mundurowy chodził tutaj po sklepach i rozpytywał sprzedawczynie, czy nie widziały sprawcy. To po co ta kamera? To kpina! - stwierdza właściciel zakładu fotograficznego.

Postanowiliśmy sprawdzić, dlaczego funkcjonariusze nie przejrzeli zapisu monitoringu. Młodszy aspirant Ryszard Opiała, zastępca naczelnika sekcji prewencji i ruchu drogowego KPP w Chrzanowie, zapewnia, że dyżurny stara się śledzić na bieżąco obraz z kamer. Gdy zauważy tylko, że w danym miejscu dzieje się coś złego, od razu wysyła tam patrol. 29 marca musiał przeoczyć kolizję na Krakowskiej.

- Gdy nie mamy konkretnego zgłoszenia, nie odtwarzamy nagrania z monitoringu - mówi aspirant Opiała.

Dziwi się natomiast, że urząd miejski, jako właściciel zniszczonej latarni, nie powiadomił o tym policji.

Chyba że ktoś doniesie
Kornelia Szafran, kierowniczka wydziału organizacyjnego w chrzanowskim magistracie, której podlegają osoby obsługujące monitoring, informuje, że śledzą one obraz na bieżąco od poniedziałku do piątku, w godz. od 7 do 21. Przyznaje, że nikt regularnie nie przegląda tego, co, na przykład, w nocy zarejestrowały kamery. Z rozmowy z nią wynika, że to niepotrzebne. Chyba że ktoś doniesie o akcie wandalizmu czy jakimś innym wykroczeniu lub przestępstwie. Od kogo miałaby usłyszeć o kierowcy, być może pijanym, który 29 marca zatrzymał się na latarni? Kierowniczka Szafran odsyła do wydziału przedsięwzięć publicznych, dbającego m.in. o oświetlenie.

Jego szefowa, Lucyna Głowacka, mówi, że zakład energetyczny, konserwujący na zlecenie gminy m.in. uliczne latarnie, widząc przekrzywioną lampę, po prostu ją zabezpieczył. W praktyce oznaczało to ścięcie słupa i pozostawienie kikuta. Nie potrafi wyjaśnić dlaczego nie powiadomiono policji.

KOMENTARZ
Odsyłany w Urzędzie Miejskim w Chrzanowie od jednych drzwi do drugich, nie usłyszałem odpowiedzi na proste pytanie: dlaczego, mając podejrzenie, że jakiś kierowca zniszczył latarnię, bo przecież nie duch święty; posiadając zapis monitoringu, nikt nie pokwapił się, żeby ten zapis przejrzeć? Pytam więc publicznie: po co nagrywać cokolwiek i trzymać przez dwa tygodnie? Po co chwalić się monitoringiem, że taki przydatny, skoro nie wykorzystuje się go do końca, żeby zatrzymać choćby takiego, być może pijanego, kierowcę, który w tym przypadku staranował na szczęście tylko latarnię?
Łukasz Dulowski

Na zdjęciu: W miejsce ściętej lampy ma niedługo stanąć nowa

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 16 (884)
  • Data wydania: 21.04.09

Kup e-gazetę!