Nie masz konta? Zarejestruj się

Wyciszona Stella

16.12.2008 00:00
Masarni nie ma, baru nie ma, domu kultury nie ma, żłobka ani przedszkola też nie. A wkrótce zamkną nam również szkołę – Wanda Olchawa na chrzanowskim osiedlu Stella mieszka od 29 lat. Nie pamięta, by kiedyś było tu tak smutno i ponuro, jak teraz.

Masarni nie ma, baru nie ma, domu kultury nie ma, żłobka ani przedszkola też nie. A wkrótce zamkną nam również szkołę – Wanda Olchawa na chrzanowskim osiedlu Stella mieszka od 29 lat. Nie pamięta, by kiedyś było tu tak smutno i ponuro, jak teraz.

Mieszkańcy Stelli są źli na gminę, przede wszystkim za decyzję o zamknięciu Szkoły Podstawowej nr 4.

- Ludzie tyle serca i wysiłku włożyli w jej budowę. A teraz władze chcą im ją zamknąć. To smutne – przyznaje Wanda Olchawa. Stara się zrozumieć politykę gminy, która musi szukać oszczędności. Ale nie potrafi.

- Burmistrzowi najprościej było zejść z własnych kosztów i zrzucić je na mieszkańców, bo teraz oni będą musieli płacić za dojazdy dzieci do szkoły, a potem na zajęcia pozalekcyjne – podnosi pani Wanda.

- Tymczasem dzieci na osiedlu jest coraz więcej i tylko patrzeć, jak za parę lat gmina będzie szukała miejsca na nową szkołę – Wanda wygląda z okna swojego mieszkania.

Mieszkańcy są rozżaleni nie tylko za decyzję o zamknięciu szkoły. Gminę, choć niesłusznie, obwiniają również za likwidację osiedlowych sklepów.

- Masarni nie ma i po mięso musimy jeździć aż do miasta. A ostatnio swoje podwoje zamknął także sklep spożywczy. Wszystko przez podatki – oburza się pan Piotr.

Władysława Szpila, sprzedawczyni ze sklepu Społem, przyznaje, że prowadzenie interesu na osiedlu Stella to ciężki kawałek chleba.
- Bogaci raczej tu nie mieszkają. Do sklepu przychodzą głównie emeryci i renciści. Nie jest łatwo – twierdzi pani Władysława.

Emilię spotykamy na przystanku autobusowym. Wraca do siebie, do Płazy, od lekarza.

- W Stelli mieszkałam przez 11 lat. Nadal chodzę tu do lekarza. To nie jest złe osiedle. Ale męczyły mnie te ciągłe dojazdy do centrum. Jak się człowiek spóźnił na jeden autobus, to kolejny miał dopiero za godzinę. Szczególnie wieczorami trudno się było stąd wydostać bądź wrócić do domu.

Stanisława do Stelli przeprowadziła się w 1972 roku. Pamięta, że wtedy zauroczona była osiedlem. Dziś już niewiele rzeczy się jej podoba.

- Kiedyś było tu tyle zieleni. Chodniki czyste. Ale wtedy nad blokami czuwał zakład. Gdy nad tym wszystkim pieczę przejęła gmina, wszystko zaczęło się psuć. Mało kto sprząta. Mało kto chce się zajmować zielenią na osiedlu – Stanisława rozwiesza pranie między blokami.

Wraz z sąsiadkami z nadzieją spogląda w stronę remontowanego budynku po domu kultury. Liczy, że nowy właściciel ożywi trochę Stellę. Że gdy powstanie centrum kulturalno-rozrywkowe, znowu tu zaczną przyjeżdżać ludzie. A wtedy może jakiś sklep powstanie, ktoś jakiś bar otworzy...

- Bo na razie na osiedlu nie brakuje nam tylko jednego: ciszy oraz spokoju – mówią mieszkańcy.
Mówią, ale jakoś bez przekonania, bo czy ciszy i spokoju może być za wiele?
Anna Jarguz


Na zdjęciu: Wanda Olchawa w oknie swojego mieszkania

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 51 (867)
  • Data wydania: 16.12.08

Kup e-gazetę!